Sofii
Do miseczki z jogurtem wsypałam trochę musli z kawałkami owoców, a następnie powoli zaczęłam konsumować przygotowany posiłek. Tak, jadłam i to samodzielnie. Oczywiście nie były to duże porcję, ale to zawsze coś. Zwłaszcza jak na mnie i moje możliwości.
Miałam motywacje, by wyzdrowieć, miałam Willa. Od tygodnia byliśmy razem i to było cudowne siedem dni. Tak jak obiecał, robił wszystko, żebym była szczęśliwa. A muszę przyznać, że idealnie wykonał swoją obietnicę, bo dzięki niemu coraz częściej się uśmiechałam. Natomiast jeśli chodzi o Johna, to tak jak postanowiliśmy, na razie o niczym nie wie. Tak będzie lepiej, jak na razie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Po chwili obok mnie usiadł wcześniej wspomniany chłopak, jednocześnie przerywając moje rozmyślania.
– Wyspałaś się? – spytał John, a ja pokiwałam twierdząco głową. – Wczoraj dość późno wróciłaś.
– Zasiedzieliśmy się z Willem – odparłam, niepewnie przegryzając wargę.
– Cieszę się.
Zdezorientowana spojrzałam na brata.
– Cieszę się, bo wiem, że to ci pomaga. Widzę jak z dnia na dzień, wraca moja dawna siostrzyczka. Nawet nie wiesz jak cudownie patrzeć jak jesz i jak powoli wracasz do formy.
Wzruszona jego słowami przytuliłam się mocno do jego ciała. Był drugą osobą, przy której czułam się bezpiecznie.– Teraz już będzie dobrze. Obiecuję – posłałam mu delikatny uśmiech.
– Czyżbym przeszkodził w jakimś rodzinnym momencie? – Usłyszałam tak dobrze znany mi głos.
Automatycznie odwróciłam się w jego stronę i szeroko się uśmiechnęłam. Blondyn spojrzał mi w oczy i puścił do mnie oczko. Miałam ogromną ochotę podejść do niego i wpić się w jego usta, by znowu poczuć ich smak.
– Część stary. – Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero John witający się z blondynem.
– Mam wolny weekend, więc wpadłem. – Uśmiechnął się brązowooki. – No i mam sprawę do Sofii.
– Do mnie? – spytałam zdziwiona. Co on wykombinował? Mam się bać?
Bez słowa podszedł do stołu, przy którym siedzieliśmy i wręczył mi dużą brązową kopertę. Mogłam zobaczyć, że jest lekko zdenerwowany, ale czym?
Niepewnie chwyciłam kopertę i po chwili wahania otworzyłam ją. Wyjęłam pierwszą stronę i zaczęłam ją uważnie czytać. Nie, to niemożliwe. To jakaś pomyłka...
„Chcielibyśmy uprzejmie Panią poinformować, iż po zapoznaniu się z wysłaną nam twórczością chcielibyśmy podjąć współpracę i wydać Pani książkę.
Będziemy ogromnie zaszczyceni, jeśli postanowi Pani zawrzeć z nami umowę.
Z poważaniem Jack Sprouse
Dyrektor wydawnictwa Fly".W środku znajdowała się jeszcze umowa. Wpatrywałam się w kartkę niedowierzająco. Jak to możliwe? Przecież... przecież ja nigdzie nie wysyłałam swojej książki.
– Wiem, że możesz być na mnie zła i masz do tego pełne prawo. Wiem, że nie powinienem wykradać twojej książki. – Blondyn zagryzł nerwowo wargę, spoglądając na mnie niepewnie.
– Zaraz, jakiej książki? – John próbował się czegoś dowiedzieć, ale żadne z nas mu nie odpowiedziało.
– Po prostu... nie mogłem patrzeć, jak marnujesz swój talent. Mówiłaś, że to twoje marzenie. A wiem, że sama byś się nie odważyła, bo zbyt bardzo się bałaś. Jedyne, o co proszę, to żebyś mi wybaczyła – zakończył niepewnie.
CZYTASZ
Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]
RomanceZastanawialiście się kiedyś, jak to jest żyć, gdy wszystko idzie nie tak? Jak to jest, gdy każdego dnia znajdzie się ktoś, kto pokazuje ci jak beznadziejny jesteś? Gdy każdego dnia jedyną rzeczą, której pragniesz jest śmierć? Ja na wszystkie pytania...