Rozdział 7

30K 1.6K 268
                                    

Will 

        Usiadłem przy stole i powoli zacząłem sączyć wciąż gorącą kawę. Chyba pierwszy raz od dawna nie miałem najmniejszej ochoty iść do pracy, a do tego byłem piekielnie zmęczony.

        Wciąż zastanawiała mnie wczorajsza sytuacja i reakcja Sofii. Co prawda, mogła nie chcieć tej czekolady ze względu na swoje problemy, ale zareagowała zbyt gwałtownie. Za tym musiało kryć się coś więcej.

        Widziałem jej zamglone spojrzenie, zupełnie jakby znów wróciła do przeszłości. Do czegoś, co jest źródłem jej problemów.

        A potem zupełnie się rozpadła i dużo czasu zajęło mi uspokojenie jej. Najbardziej poraziły mnie jej słowa „Nie mogę płakać". Dlaczego tak uważała? Każdy ma prawo do płaczu i wyrażania swoich uczuć.

        Tam, w tym parku, gdy trzymałem ją w ramionach, była zupełnie jak mała dziewczynka. Bezbronna i potrzebująca pomocy. Chociaż się do tego nie przyznawała to wręcz błagała o pomoc. Nie słowami, ale swoim zachowaniem, swoimi czynami. Widziałem to. I jak już mówiłem, nie poddam się i jej pomogę. Pomogę jej odbudować pewność siebie i wiarę w to, że jest wspaniała i nie zasługuje na ból, jaki sobie zdaje. Nikt na coś takiego nie zasługuje.

        Udowodnię jej to.

        Mam nadzieję, że wczoraj nabrała do mnie trochę zaufania. Gdy po kilku godzinach uspokajania jej miałem odchodzić poprosiłem, by dała mi swój numer. Chciałem mieć możliwość skontaktowania się z nią w razie czego. I to chyba był ten moment. Wyciągnąłem swój telefon i zacząłem pośpiesznie wpisywać odpowiednie literki.

Ja: Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

        Po kilku chwilach otrzymałem odpowiedź od blondynki.

Sofii: Ok...

        Za tym ,,ok" kryło się więcej niż można by było powiedzieć w długiej przemowie. Wiedziałem, co zrobiła. Ta świadomość boleśnie ścisnęła mi serce. Myśl, że znów skrzywdziła samą siebie, że na jej ciele powstały kolejne kreski.

Ja: Znowu to zrobiłaś, prawda?

Sofii: Powiedz mi, jak to jest. Nawet mnie nie widzisz, a potrafisz przejrzeć mnie na wylot... to mi się nie podoba. Ani trochę mi się nie podoba, że tak łatwo mnie odczytujesz.

Ja: Taki jestem Sofii..... Proszę nie krzywdź się więcej, maleństwo.

        Więcej już nie odpisała. Zauważyłem, że gdy tylko dostrzega, że nie radzi sobie z sytuacją to po prostu ucieka. To jej forma obrony. To i maska, którą przyjmuje, by nikt nie odczytał emocji, jakie się w niej kryją.

        A co do tego ,,Maleństwa", polubiłem tak do niej mówić. W pewnym sensie przypominała mi to maleństwo z „Kubusia Puchatka", chyba każdy zna tą bajkę.

        Sofii tak jak ono jest dość malutka, sięga mi zaledwie do ramion i jest taka bezbronna, podczas gdy otaczający ją ludzie są więksi i silniejsi. Czasem, gdy łapię ją za rękę, wręcz boję się, że zaraz rozpadnie się pod moim silniejszym dotykiem.

        Miałem dziwną potrzebę chronienia jej przed całym złem, tylko nie wiem czy ta potrzeba była dobra...

        Zastanawiałbym się pewnie nad tym dalej, ale do kuchni weszła czarnowłosa. Usiadła koło mnie i zabrała mi kubek z napojem, upijając kilka łyków.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz