Rozdział 36

23.3K 1.4K 219
                                    

Sofii

        Siedziałam na krzesełku przed gabinetem blondyna i czekałam, aż skończy pracę. Na początku nie za bardzo chciałam tu przyjść. Mimo tego, że tydzień temu się pogodziliśmy, to nie miałam najmniejszej ochoty widzieć Lauren.

        Wiem, że Will mnie kocha, ale myśl, że ona ma na niego ochotę, kompletnie mnie dobijała.

        Jednak ja się nie poddam. Nie jestem już tą słabą Sofii. Teraz walczę o to, co moje, o to, co kocham.

        – Kogo my tu mamy? – usłyszałam kpiący głos. – Czyżbyś nie zrozumiała, że Will już cię nie chce. Jasno dał ci to do zrozumienia ostatnim razem.

        Z zaciśniętymi pięściami podniosłam się z miejsca i popatrzyłam na nią surowo.

        – Z tego, co wiem, między nami wszystko jest w jak najlepszym porządku – uśmiechnęłam się. – To ty jesteś tą, która nie umie odpuścić. Więc radze ci trzymać się od niego z daleka.

        Już zamierzała mi coś odpowiedzieć, ale w drzwiach stanął blondyn. Spojrzał na nią surowo i stanął obok mnie, obejmując mnie w pasie.

        – Chcesz coś od mojej dziewczyny? – powiedział. Była w niezłym szoku. Co chwilę otwierała i zamykała usta, jakby chciała coś powiedzieć. – Nie? Więc pozwól, że pójdziemy.

        Mam ciekawsze rzeczy do roboty z moją dziewczyną – dał nacisk na ostatnie słowo.

        Pociągnął mnie za sobą, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę za nami.

        – Chyba była lekko zdziwiona – zaśmiałam się cicho.

        – I dobrze niech wie, że jestem twój. A wszyscy niech wiedzą, że ty jesteś moja.

        Na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale po chwili przyciągnął mnie do siebie, a ja wszystko zrozumiałam.

        Zachłannie wpił się w moje usta, co od razu odwzajemniłam. Objęłam jego szyję, a on przyciągnął do siebie moje biodra. Pocałunek był delikatny, ale i w pewien sposób stanowczy. Will najwyraźniej chciał wszystkim przekazać, że jestem tylko jego.

        Po chwili usłyszałam, że personel i ludzie stojący na korytarzu biją nam brawo. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten gest.

        – Mój ty kochany wariacie – zaśmiałam się, gdy skończyliśmy nasze „przedstawienie".

        – No co? Niech każdy wie, że jesteś tylko moja – uśmiechnął się szeroko.

        – Jak ja cię mocno kocham.

        – Też cię kocham, maleństwo. Najbardziej na świecie.

        Gdy weszliśmy do mojego domu, od razu usłyszałam głosy brata i Ashley.

        Już po chwili John stanął przed nami z założonymi rękoma.

        – O której to się wraca do domu? Chyba powinieneś usłyszeć braterską pogadankę – powiedział poważnie w stronę blondyna, ale już po chwili wszyscy się zaśmialiśmy.

        – Jestem pewna, że Will poradzi sobie bez tej twojej pogadanki – wytknęłam na niego język, a blondyn objął mnie od tyłu.

        – Jeszcze mi siostrę buntujesz – udał oburzonego.

        – Już się tak nie denerwuj, bo ci żyłka pęknie. A teraz wybacz, muszę poświntuszyć z twoją siostrą.

        Zarejestrowałam jeszcze karcący wzrok Johna i zostałam pociągnięta na górę.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz