Rozdział 16

27.9K 1.4K 82
                                    

Sofii

        Wyszłam właśnie razem z Jane z budynku szkoły. Miałam na sobie białą koszulę bez rękawów, czarną spódniczkę i balerinki. W ręku zaś niosłyśmy nasze świadectwa. Dziś wreszcie był piątek, czyli zakończenie roku szkolnego. Dzień tak upragniony przez wszystkich uczniów.

        Zazwyczaj nie cieszyłam się z wakacyjnej przerwy, bo tak naprawdę nie wnosiła do mojego życia nic nowego. Byłam tak samo samotna i zdołowana jak zawsze, jednak te wakacje miały być zupełnie inne. Miały być z udziałem Willa i pewnie też Jane. Jeszcze rok temu przesiedziałabym je całe w zamkniętym pokoju.

        Uśmiechnęłam się delikatnie na myśl o tej małej, ale ważnej zmianie.

        Zobaczyłyśmy przy samochodzie naszych braci, więc czym prędzej poszłyśmy w ich stronę. Gdy tylko znalazłam się koło Johna, wziął mnie w swoje ramiona i mocno uściskał, lekko unosząc do góry.

        – Jestem z ciebie dumny – powiedział, a ja czułam jak się uśmiecha.

        Gdy już mnie wyściskał, poszedł pogratulować Jane, a w moją stronę podążył Will. Stanął przede mną i wziął w swoje duże dłonie, moje malutkie.

        – Gratuluje, maleństwo – powiedział i pięknie się uśmiechnął.

        – Dziękuje, smerfie – odparłam żartobliwie.

        – Serio? Teraz to do mnie przylgnie? – popatrzył na mnie ze zmrużonymi oczami, a ja tylko pokiwałam głową, leciutko się uśmiechając.

        Nic nie odpowiedział, tylko przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, dzięki czemu bezkarnie mogłam wdychać jego zapach. Jak zawsze w jego ramionach czułam się naprawdę bezpieczna.

        – A tak poza tym to... mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się w moją szyję.

        – Niespodziankę? – odsunęłam się lekko.

        – Tak, ale dowiesz się w swoim czasie – uśmiechnął się tajemniczo.

Will

        Siedziałem właśnie w kuchni razem z Johnem i Ashley. Powiedziałem maleństwu co mniej więcej ma spakować i teraz na nią czekałem. Nie mogłem się doczekać tego naszego małego wypadu.

        – Wiesz Will, dziękuje. Wiele robisz dla Sofii – uśmiechnął się mój przyjaciel.

        – Nie musisz dziękować. Obiecałem, że pomogę i słowa dotrzymam.

        Tak, z tym że teraz nie robiłem tego już tylko i wyłącznie na prośbę bruneta. Po prostu od jakiegoś czasu czułem wewnętrzną potrzebę chronienia Sofii. Chciałem, żeby była szczęśliwa, bo i wtedy ja byłem szczęśliwy. Naprawdę nie wiem co się ze mną działo. I jeszcze fakt, że prawie ją pocałowałem, a potem to wspólne przytulanie... Próbuje udawać, że o tym wszystkim zapomniałem, ale niestety nie potrafię. Wiem tylko, że nie mogę jej odpychać, tak jak początkowo próbowałem. W ten sposób krzywdzę ją jeszcze bardziej. A nie chcę tego.

        – A jak idzie to wszystko? – usłyszałem niepewny głos przyjaciela.

        – Wiesz, że nie mogę powiedzieć ci żadnych szczegółów. Nadal obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Jedyne co mogę to zapewnić, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jednak nie wolno cieszyć się na zapas. Bo nawrót może być groźniejszy od samej choroby.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz