Rozdział 18

27.5K 1.4K 128
                                    

Sofii

        Był piątek, a ja dopiero dzisiaj szukałam sukienki na imprezę. Razem ze mną była Jane, która stwierdziła, że koniecznie musi mi pomóc, skoro szukam kreacji na ostatnią chwilę. Przez cały tydzień jakoś nie znalazłam na to czasu. Codzienne spotkania z Willem kompletnie mnie pochłaniały. Tak więc dopiero dzisiaj dziewczyna wyciągnęła mnie na zakupy.

        Niestety od dwóch godzin chodzimy i szukamy, ale nadal nic nie znalazłam.

        Westchnęłam cicho w geście poddania. Może po prostu nie istniała sukienka, w której wyglądałabym w miarę znośnie.

        – Jane, ja nic nie znajdę – wymamrotałam cicho. – To nie ma sensu.

        – Mówiłam, że powinnyśmy zabrać się za to wcześniej.

        Racja mówiła... No, ale czasu nie cofnę. Zresztą nie chciałbym tego zrobić. Ten tydzień spędzony z Willem był naprawdę cudowny i nie zamieniłabym go na zakupy.

        W pewnym momencie, gdy spojrzałam na jedną z wystaw sklepowych, byłam oczarowana. Patrzyłam teraz na białą sukienkę na ramiączka wiszącą na manekinie. U dołu była leciutko rozkloszowana, z dekoltem wyciętym w literę V.

        Może była prosta, ale piękna. A z odpowiednimi dodatkami idealnie by pasowała na imprezę. Jane chyba zauważyła, że wpatruję się w wystawę sklepową, bo od razu skierowała tam swój wzrok.

        – O Boże, musisz ją kupić! – zapiszczała czarnowłosa, na co leciutko się uśmiechnęłam.

        Dziewczyna od razu zaciągnęła mnie do sklepu. Jednak zaraz po założeniu wspomnianej wcześniej sukienki cały car prysł. Nie wyglądałam w niej dobrze. Zresztą, ja w niczym nie wyglądam dobrze.

        Od razu posmutniałam, a obok mnie znalazła się Jane i spojrzała na mnie z entuzjastycznym uśmiechem.

        – Zdajesz sobie sprawę z tego, jak pięknie wyglądasz? Will padnie z wrażenia, gdy tylko cię zobaczy. Jestem tego pewna – oznajmiła uradowana.

        A ona znowu z tym Willem. Tak jak mówiłam, nic mnie z nim nie łączy, ale myśl, że mogłabym mu się spodobać w tym stroju była wyjątkowo pokrzepiająca i zachęcająca.

        – Naprawdę tak sądzisz? – spytałam niepewnie.

        – Jestem o tym przekonana. Powalisz ich wszystkich na kolana.

        I w maleńkim stopniu poczułam się lepiej. Pierwszy raz od dawna w małym stopniu uważałam, że wyglądam w miarę dobrze. Choć odrobinę uwierzyłam w siebie, a to był duży postęp.

~~

        Był sobotni wieczór, a ja nie widziałam się z blondynem od czwartkowego popołudnia i chociaż strasznie trudno mi jest się do tego przyznać, to zatęskniłam za nim. Za tym wspólnie spędzanym czasie. Po prostu za jego obecnością. Pocieszał mnie tylko fakt, że już niedługo się zobaczymy. Inaczej chyba bym zwariowała.

        Aktualnie siedziałam na łóżku ubrana tylko w szlafrok. Jane uparła się, że pomoże mi w przygotowaniach. Tak więc teraz siedziała naprzeciwko mnie i z uwagą wpatrywała się w moją twarz i cały czas nad czymś się zastanawiała.

        – Wiesz co, to prawie nie będzie nam potrzebne – pokazała palcem na swoją kosmetyczkę wypełnioną po brzegi przeróżnymi kosmetykami.

        – Jest aż tak źle? – spytałam cicho.

        – Co? Nie o to mi chodziło. Nie wiem, jak to robisz, ale masz wręcz idealną cerę. Dlatego tylko podkreślimy twoje piękne oczy. – Uśmiechnęła się szeroko.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz