Epilog + podziękowania

37.7K 2.3K 1K
                                    

Will

        – Część maleństwo – powiedziałem cicho, wchodząc do sali.

        Stanąłem obok łóżka szpitalnego i włożyłem kolejną białą różę do wazonu. Te kwiaty przypominały mi Sofii. Delikatna, nieskazitelna i piękna, ale umiejąca użyć swoich kolców. Zupełnie jak niebieskooka. To już trzydziesta. Trzydziesty dzień śpiączki Sofii.

        Westchnąłem cicho i usiadłem na stołku stojącym obok łóżka. Pielęgniarki się nade mną zlitowały i mi go przyniosły.

        – Wiesz... jest mi bez ciebie coraz trudniej. Nie daję sobie rady – wyszeptałem cicho, łapiąc delikatnie jej malutką i bladą dłoń.

        Taka była prawda. Ten miesiąc był do niczego. Jedyne co robiłem, to siedziałem przy łóżku maleństwa. Całkowicie olałem pracę... nie miałem do tego ani siły, ani ochoty. Jedynie nocy nie mogłem tu spędzać, podobno dla mojego dobra, ale co to dawało skoro i tak budziłem się w nocy kilkanaście razy, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie obudziła. Natomiast z samego rana przychodziłem tutaj i spędzałem cały dzień obok blondynki.

        Rodzice zaczęli się o mnie martwić. Podobno „zmizerniałem". Każdy mi to powtarzał, ale szczerze miałem to gdzieś. Bez niej to wszystko nie miało sensu.

        Codziennie ktoś tu przychodził. John, Ashley, Jane i moi rodzice. I każdego dnia któreś z nich próbowało przekonać mnie do odpoczynku, ale ja nie reagowałem na to.

        – A ty znowu tutaj – podniosłem głowę i zobaczyłem pielęgniarkę. – Chociaż co ja się dziwię. Jesteś tu codziennie. Ta dziewczyna ma naprawdę wielkie szczęście, mając ciebie u boku.

        – Nie było mnie, gdy mnie najbardziej potrzebowała – powiedziałem cicho.

        – Nie zawsze możemy być przy osobach, które kochamy, nie zawsze możemy je ochronić.

        – Wie pani... miałem dzisiaj sen. Śniło mi się, że przyszedłem do niej jak co dzień, z białą różą w rękach. Jednak gdy wszedłem do sali, jej nie było... nie żyła – powiedziałem przez zaciśnięte gardło, a w oczach uformowały się łzy. – Nie mogę znieść myśli, że mogłoby mnie wtedy przy niej nie być. Nie mogę znieść myśli, że mogłaby odejść.

        Nie wiem, czemu opowiedziałem o tym tej kobiecie, chyba po prostu potrzebowałem się wygadać. A komu innemu mógłbym powiedzieć?

        – I myślisz, że lądując w sali obok, pomożesz jej w jakikolwiek sposób? Ona potrzebuje twojego wsparcia. Wsparcia tego silnego faceta, a nie kłębka nerwów, który w każdej chwili może się przewrócić z powodu przemęczenia – powiedziała, wychodząc, gdy już zmieniła kroplówkę.

        W drzwiach odwróciła się jeszcze w moją stronę i powiedziała.

        – Mów do niej. Osoby w śpiączce podobno to słyszą.

        A potem wyszła.

        Chwilę myślałem nad jej słowami, a potem z powrotem odwróciłem się do maleństwa.

        – Nie martw się. Nie zostawię cię tutaj samej – pocałowałem jej policzek i lekko ścisnąłem dłoń. – Podobno możesz mnie usłyszeć... więc chcę ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie. Dlatego otwórz już te swoje piękne oczka, bym mógł je znowu podziwiać.

        Niestety nic się nie zmieniło, nawet nie drgnęła. Dalej leżała nieruchomo, a mnie coraz bardziej zaczęła opuszczać nadzieja, którą jeszcze posiadałem.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz