CHAPTER IV

4K 183 8
                                    

Wstałam z łóżka, tak jak przypuszczałam o 7 rano. Nogi miałam jak z waty, na samą myśl, że za godzinę zaczynam pracować dla niego. Ledwo byłam w stanie przełknąć coś na śniadanie. Przed wyjściem porozmawiałam jeszcze chwile z Poppy o naszym grafiku na dzisiaj, oczywiście to ja musiałam zrobić zakupy. Poppy zawsze sprzątała w mieszkaniu. To ona wychodziła pierwsza do pracy, więc przytuliłam ją na pożegnanie życząc jej powodzenia w pracy. Usłyszałam od niej to samo, po czym wyszła.

Stresując się pierwszym dniem wyruszyłam z domu dokładnie o 7.45. Zamknęłam drzwi na klucz, przy czym nie schowałam go do torebki, a do naszej tajnej kryjówki przy wejściu. Kładziemy go tam, gdyż ostatnio zmieniałyśmy zamki i nie zdążyłyśmy dorobić drugiego egzemplarza.

*Louis's POV*

Obudziłem się o 5 nad ranem, nie mogłem spać. Świadomość, że wracam na stare śmieci po takiej przerwie, a przede wszystkim, że Claudy dzisiaj zaczyna, nie dawała mi spać spokojnie.

Po ruszeniu dupska z łóżka zjadłem pyszną jajecznicę zrobioną przez Pearl. Dzisiaj musiała pilnie wyjść z jej najlepszym przyjacielem. Nie chciała powiedzieć o co chodzi, a ja nie dopytywałem, bo przecież każdy może mieć swoje tajemnice i nie musi się spowiadać starszemu braciszkowi ze wszystkiego. Ufam jej bezgranicznie i wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie, ani nie zbroi czegoś, chociaż... ona i Niall to wybuchowe połączenie. Jak oboje się spotkają, czyli prawie 24/7 to wszystkiego można się po nich spodziewać.

Było kilka minut po 7. Wszedłem do pokoiku Ruby zobaczyć czy nadal śpi. Spała jak mały aniołek, nie mogłem się na nią napatrzyć. Po chwili wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi, aby ją nie zbudzić. Udałem się w kierunku mojego gabinetu, żeby zabrać potrzebne mi papiery.

Będąc w gabinecie zerknąłem na zegar stojący na biurku. Była godzina za pięć ósma. Przełknąłem ślinę. Czułem wiercący mój brzuch stres. Zaraz w progu drzwi wejściowych stanie ona. Po wczorajszej sytuacji, nie jest to dla mnie przyjemne spotkanie, choć konieczne zważywszy na zakres obowiązków.

Punktualnie o 8 rano usłyszałem pukanie do drzwi, mimo obecności dzwonka do drzwi. Rozsądne z jej strony zapukać, a nie zadzwonić i obudzić śpiące dziecko, ma plus ode mnie za to działanie.

Stanąłem przed drzwiami. Położyłem dłoń na klamce, naciskając na nią powoli. Otwierając drzwi zobaczyłem dziewczynę ubraną w czarne rurki oraz mającą na sobie beżową bluzkę z małym dekoltem, nie żebym w niego patrzył, po prostu rzucał się w oczy, zważywszy na jej stosunkowo niski wzrost.

- Dzień dobry. – usłyszałem z jej ust.

- Witam, wejdź do środka. – spuściła głowę na dół i weszła do środka. – Cieszę się, że jesteś punktualnie, podoba mi się to. – zarumieniła się.

- Dziękuję. – powiedziała lekko unosząc głowę do góry.

- Pokój Ruby jest wzdłuż korytarza i ostatnie drzwi po prawej. Teraz śpi, ale jak się obudzi to chyba nie musze tłumaczyć, że trzeba ją nakarmić i zatroszczyć się nią podczas mojej nieobecności. – mówiłem gestykulując.

- Pan wychodzi?- cicho zapytała.

- Tak, wychodzę. Ale powinienem wrócić koło godziny 16.

- Pokaże mi pan, gdzie jest kuchnia i gdzie jest wszystko dla małej? – rzekła pewniejszym głosem.

- Oczywiście, choć za mną.- ruszyliśmy do kuchni.

Po wskazaniu jej, gdzie wszystko leży i wytłumaczeniu wszystkiego, miałem w głowie jeszcze jedną myśl.

- To może ja już pójdę do małej, skoro pan już wychodzi.

- Claudy... - podrapałem się po głowie. -  Poczekaj. – wydusiłem z siebie. -  Chciałbym cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Nie powinienem był mówić i zachowywać się w ten sposób, naprawdę przepraszam. – przełamałem się i popatrzyłem jej w oczy.

- To ja pana powinnam przeprosić za moje słowa w parku. – opuściła głowę na dół z zawstydzenia.

- Miałaś racje, mówiąc to. Przecież nie wiedziałaś jaka jest prawda.

- Ale wciąż...

- Zapomnijmy o tym. Nie mówmy nigdy więcej o tym, jakby się to nigdy nie wydarzyło. – obdarzyłem ją uśmiechem.

- Skoro pan tak mówi, to się cieszę. -  uśmiechnęła się.

- I jeszcze jedno Claudy.

- Tak?

- Nie „pan" tylko Louis. -  uśmiechnąłem się znowu, po czym zobaczyłem na jej twarzy niewinny uśmiech i usłyszałem z jej ust:

- W porządku Louis.

Uśmiechałem się w myślach, że mam już tą rozmowę za sobą. Ulżyło mi i ze spokojem mogłem wyjść  z domu. Zarzucając na siebie letnią kurtę usłyszałem otwierające się drzwi. Pearl wróciła do domu z Niallem, który oczywiście musiał mieć w rękach coś do jedzenia, pytam razem było to jakieś ciastko. Przywitałem się z nimi. „Powiadomiłem ich, aby dobrze pilnowali naszej nowej niani, po czym się zaśmiałem. Ucałowałem Pearl w policzek i udałem się rozpocząć kolejny, a jednocześnie nowy etap w zawodowym życiu.

——————-

Hejo kochani :)

Przychodzę do was z nowym rozdziałem ff. Bardzo się cieszę, że się wam spodobało i mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca, jak również przybędzie was więcej. Komentujcie, dajcie votes, polecajcie "Nanny", będzie mi bardzo miło i będzie to motywacją do dalszego pisania, gdyż robię to też dla was.

Dziękuję kochani :*

P.S. Kolejny rozdział pojawi się w weekend. <3

Nanny // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz