CHAPTER XXXXVIII

2.2K 123 6
                                    

- Ale... - tego to Claudy się nie spodziewała. – Co to ma znaczyć? – szok malował się na jej twarzy.

- Prawda. – odparłem jej, po czym posłałem jej uśmiech sądząc, że ona odwdzięczy się tym samym. Myliłem się.

- Jaka prawda? Uknułeś to wszystko? To jest jakaś twoja chora gra? Chciałeś zabawić się moim kosztem? – zamiast uśmiechu na jej twarzy zaczęły pojawiać się łzy.

- Co takiego? – Pearl weszła do domu. – On zabawić się? Wybacz mi Claudy, kocham cię, jak siostrę, ale nie potrafię spokojnie tego słuchać. Jesteś mądrą dziewczyną, a te hormony, to chyba ci mózg przysłoniły. – przesadza.

- Słucham? Chyba się zagalopowałaś. – wybiegła z domu, chciałem za nią pobiec, ale Pearl mnie zatrzymała. – Daj jej czas to przemyśleć.

- Uciekła, znowu! Skąd będę wiedział, gdzie poszła? Jak ją znajdę?! – Boże, miało być tak dobrze, a znowu boję się, że ją straciłem, mimo, że jeszcze jej nie odzyskałem.

- Nie bój się, twoje serce będzie wiedziało, gdzie poszła. Znam ją i wiem, że wszystko się ułoży. Daj jej chwile czasu, zastanów się gdzie mogła pójść w takim stanie, po takim wydarzeniu. – tak bardzo się boję...

- Nie wiem... Mam pustkę w głowie. – czuje się taki bezsilny.

- Mówiłam... nie używaj głowy, tylko serca. – była taka spokojna. – Użyj serca...

***

Ile mam dać jej tego czasu? Dochodzi już północ, a ja dalej nie mam pojęcia, gdzie ona mogłaby być. A nawet gdyby jakimś cudem udało mi się ją odnaleźć, to... ona nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć. Kilka godzin temu były wielkie szanse na to, lecz teraz, po wystąpieniu Pearl... nie ma. Nie wysłucha mnie.

- Wiesz już, gdzie mogłaby pójść? – Pearl weszła do mojej sypialni.

- Nie. – spuściłem głowę na dół i zacząłem wpatrywać się w podłogę.

- Louis... - usiadła obok mnie. – Pomyśl. Macie może jakieś miejsce, wspólne miejsce, w które mogłaby się udać, gdzie mogłaby się wypłakać? – nasze miejsce...

- Wypłakać? – ja chyba wiem...

- Domyślam się, że to właśnie robi. Płacze. – niestety... zdaję sobie z tego sprawę.

- Wiem gdzie ona jest! – wiem, wiem wiem!

- Mamy iść tam z tobą? – zapytała, gdy wyrwałem się z łóżka i wybiegałem z pokoju.

- Nie, sam chce to załatwić. – zbiegłem na dół po schodach i pobiegłem do niej...

***

Wbiegam po schodach na które, to już piętro? Nawet nie wiem, ale od dobrych dziecięciu minut nie czuje nóg, ale ona tam jest, więc nie czuje, też bólu. To ostatnia szansa, aby jej wszystko wyjaśnić. Zostały mi dwa piętra, głupia winda, akurat dzisiaj musi nie działać. Ale nie myślę o tym, myślę tylko o niej i w głowie składam sobie zdania, co mam jej powiedzieć.

- Claudy?! – byłem na miejscu, wołałem ją, szukałem ją wzrokiem, lecz jej nie widziałem. Pomyliłem się? Nie, nie możliwe, a jednak... Opadłem z sił i zsunąłem się wzdłuż ściany przy wejściu na ziemie. Kiedy straciłem już wszelkie nadzieje...

- Louis? – podniosłem głowę i ujrzałem ją opierająca się o barierkę i podziwiającą widok.

- Jesteś?! Naprawdę tu jesteś... - zerwałem się i podbiegłem do niej. – Claudy muszę ci coś powiedzieć, muszę ci to wyjaśnić, proszę pozwól mi, błagam. – przez te emocje miałem łzy w oczach, czułem, że zaraz wypłyną i strumieniem będą płynęły po moich policzkach.

- Louis, muszę ci coś powiedzieć... - nie mów, że to koniec, błag, tylko niech te słowa, nie wypłyną z twoich ust, błagam... - Kocham cię – czekaj... co? – i...? – czekaj... co? Czy ona powiedziała? – Jestem tylko twoja, na zawsze. – co się dzieje? Może mi ktoś wyjaśnić? Bo mam wrażenie, że jestem w ukrytej kamerze.

- No powiedz coś Louis. – usłyszałem głos...

- Pearl? – odwróciłem się i... - Ivy? Ian? Co wy do cholery tu robicie? – okej, teraz, to... bez jaj, co się dzieję?

- A my, braciszku. – popatrzyłem się na Claudy, a ona tylko się uśmiechała.

- Możesz mi siostrzyczko wyjaśnić co jest grane? – czemu oni wszyscy patrzyli się na mnie w taki sposób, jakby mieli wybuchnąć śmiechem?

- Ty próbowałeś... - zaczęła Pearl, ale przerwał jej Ian.

- Ja mu chce to powiedzieć. – puścił do niej oko.

- No to mów. – ja nawet nie wiem, co w tym momencie czułem, bo nie miałem pojęcia gdzie ja jestem, co się dzieję, a może to nawet jakiś sen?

- Chcieliśmy ci trochę pokrzyżować ten twój genialny pomysł, a raczej ulepszyć go... - że co?

- I przy okazji dać ci taką malutką nauczkę. – Claudy wyszła zza moich pleców i podeszła do nich.

- Wiedziałaś o wszystkim? – zapytałem jej.

- Tak, Ian mi wszystko powiedział. Kiedy zadzwoniłam do niego wtedy, po naszym spotkaniu w parku, on przyszedł do mnie z Ivy i mi wszystko wyjaśnili. – nie wierzę...

- A potem dołączyłam się ja i wymyśliłam, jak cię przechytrzyć. – moja własna siostra, to wcielony diabeł. W kogo ona się wdała, to ja nie mam pojęcia.

- Czyli to była taka wasza „chora gra"? – podszedłem do wyjścia.

- Może troszeczkę. – Pearl niech już lepiej nic nie mówi.

- Aha. – zacząłem schodzić po schodach.

- Louis?! Teraz ty nie będziesz odzywał się do mnie? – udawałem, że ją nie słyszę. – Louis, no kurczaczki pieczone! Wysłuchaj mnie! – biegła za mną.

- Claudy? – odwróciłem się do niej. – Siedź już cicho dziewczyno i mnie pocałuj. – uśmiechnąłem się do niej, położyłem dłonie na jej karku i sam ją pocałowałem.

-------

Hejo kochani :)

To już ostatni rozdział Nanny :') Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Chciałabym wam bardzo podziękować, że byliście ze mną przez te siedem miesięcy i polubiliście to ff :') Kocham was bardzo :*

Komentujcie rozdział i zostawiajcie votes, może nawet ktoś z was pokusi się na czytanie od początku i zapraszam na moje drugie ff, które ma 2 rozdziały dopiero, ale niedługo powinnam pisać je na bieżąco :)

Bajo kochani :* Kocham was <3

P.S. chcieliście epilog więc dodam do w drugi dzień świąt :) Wesołych Świąt kochani :*




Nanny // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz