- Co ty chłopie robiłeś, że skręciłeś kostkę? – Ian pomagał wsiąść do samochodu.
- Nie pamiętam już dokładnie, ale chciałem dogonić Claudy. – nie wiedziałem, jak mam wsadzić tą nogę, bo cholernie mnie bolała, była dwa razy grubsza od tej drugiej.
- Czekaj... czyli ją spotkałeś? – jakoś udało mi się ją umieścić w tym aucie.
- To super chłopie! – popchał drzwi od mojej strony i szybko wsiadł za kierownice.
- Można, tak powiedzieć. – do końca tak cudownie nie było, jeszcze...
- Czemu? – odpalił samochód.
- Bo twierdzi, że jest w ciąży z tobą. – wybuchnął śmiechem.
- Co? Ze mną? A ja zapładniam, jakoś przez podmuch wiatru? – wkopała się moja słodka.
Sam Ian nie mógł uwierzyć w jej kłamstwo. No wiadomo, że wie, że z nią nie spał, ale z naszej perspektywy to śmieszne, bo znamy prawdę, a ona nie zna. Nie wie, co się dzieje tutaj, nie ma pojęcia, że Ian jest z Ivy, swoją drogą nigdy nie zapomnę, tego jak się poznali. Nie byłem przy tym, ale można powiedzieć, że po części, to dzięki mnie. No dobra, może nie dzięki mnie, ale miałem w tym swój mały procencik.
Jakieś hm... ile to już czasu zleciało, odkąd są razem, chyba z trzy miesiące. Niby krótko, ale wydaje się, że są razem odkąd pamiętam. Była sobota, a Ivy była u mnie, jak zwykle. Zajmowała się Ruby, a ja byłem, gdzie ja byłem? Aa, no tak, byłem z Liamem u niego, powiedzmy, że potrzebowałem pomilczeć z nim. Zapomniałem na śmierć, że Ivy nie mogła długo zostać, bo jej szef kazał jej przyjść akurat w tą sobotę do pracy, na nocną zmianę. Wcześniej włączyłem wibracje, bo jak cisza, to cisza i nie słyszałem jak dzwoni. Domyślam się, że musiała być wściekła, skoro potem się wydarzyło, co się wydarzyło.
Rozwścieczona Ivy czekała aż się pojawię, ale chyba jej puściły nerwy. Zadzwoniła do Pearl, żeby przyszła od Månsa i zajęła się Ruby, bo ona musi już wychodzić. Zaczęła się zbierać. Miała w ręce torebkę, kiedy to usłyszała, jak ktoś się dobija do drzwi. Pomyślała, że to ja, pijany dodajmy i...
Nie zastanowiła się nawet, żeby spojrzeć na „mnie", a ona jak tylko drzwi otworzyła, przywaliła tą torebką „mnie", ciężką torebką. Uderzyła, tak mocno, że Ian spadł z dwóch schodów przy drzwiach i dopiero, wtedy Ivy zauważyła, że to nie byłem ja. Biedy leżał na betonowej alejce, idącej od bramki do wejścia. Zaczęła go przepraszać, a kiedy do spojrzała mu w oczy... big love.
Nie mogłem się powstrzymać ze śmiechu, jak mi potem to opowiadali. Niech mi teraz za moją słabą pamięć dziękują. Przyszedł spytać, czy znalazłem już Claudy, a spotkał miłość swego życia. Podziękowania na prawo, prezenty na lewo haha.
***
W domu czekał już na mnie lekarz. Potwierdził moje obawy, że to skręcona kostka i mi ją usztywnił. Nie mogę teraz chodzić przez dwa tygodnie, bo uraz okazał się poważny. Ale nie to teraz jest ważne.
- I co teraz zrobisz? – zapytała Ivy, podając mi filiżankę herbaty.
- Z kostką? – wziąłem łyk herbaty i ją odstawiłem, bo znowu dodała cukier.
- Z Claudy. – podała Ianowi resztę jego kolacji, którą nie zdążył jeść, bo jechał po mnie.
- Jest średnio, ale będzie dobrze. Do tego potrzebny jest mi twój facet. – Ian, gdy to usłyszał, zakrztusił się.
- Ja? – popatrzył się na mnie, jakby się bał.
- Ty, ty. – poklepałem go po ramieniu, bo siedział obok mnie.
- Ale po co ci Ian do odzyskania Claudy? – zapytała Ivy.
- Pomału, pomału. Muszę wam wszystko po kolei opowiedzieć. – położyłem nogę na drugim krześle, żeby było mi wygodniej. – No więc dzisiaj się spotkaliśmy i okazało się, że jest w ciąży. Wiem, mam pewność, że to moje dziecko, ale ona próbowała kłamać, więc podpuściłem ją.
- Co?! W ciąży?! Jak ją podpuściłeś? – akurat Pearl wróciła do domu i weszła do kuchni.
- Zapytałem czy to dziecko Iana, bo wiadomo, że nie może być jego, a ona potwierdziła, że ojcem jest Ian. Mówiła, że przespała się z nim, po tym jak uciekła ode mnie, a także to, że jesteście razem. Udawałem, że jej wierzę, a potem, gdy odchodziła krzyknąłem, że zadzwonię do ciebie kolego.- wskazałem na niego. – i pogratuluje wam dziecka.
- Boże, co tu się dzieję. Moja rodzina jest nienormalna. – Pearl wrażenia musiała usiąść.
- Więc co teraz? – zapytała Ivy, a wszyscy czekali, aż powiem co planuję.
- Zgaduję, że Claudy zadzwoni do Iana, żeby poprosić go o pomoc. Będzie chciała, żebyś potwierdził jej wersję, gdy ja do ciebie zadzwonię. – niewinny początek planu.
- Tylko tyle? – widać było po Ianie, że się tego boi, ale nie ma czego.
- To początek. Ty się zgodzisz, ale na tym się nie skończy... - odzyskam ją.
- Louis, co ty kombinujesz? – Pearl musiała wszystko wiedzieć.
- Wszystko w swoim czasie siostrzyczko. – będzie się działo.
-----
Hejo kochani :)
Przepraszam, że nie dodałam rozdział w weekend, ale nie miałam kiedy go napisać Dopiero teraz i od razu go dodaje :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Komentujcie i zostawiajcie votes :) Myślę, że do końca "Nanny" zostały trzy rozdziały, chyba, że będziecie chcieli, też epilog, to trzy + epilog.
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Myślę, że kolejny rozdział będzie w ten weekend, chyba, że znajde czas wcześniej, ale też nie obiecuję. Może się też zdarzyć, że będzie po weekendzie, bo w niedziele lecę do polski do rodziców na święta, więc pakowanie i te sprawy, ale naprawdę się postaram, bo chciałabym dodać ostatni rozdział 24 grudnia, wiadomo czemu, zobaczymy czy się uda :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...