*Claudy's POV*
Cały weekend wiele myślałam. Myślałam o mnie, o Louisie i o Ianie. Naprawdę mi się spodobał, wydaje się bardzo miły, ale nie chce nikogo oszukiwać, kiedy czuje coś do kogoś innego. Ale...
Rozmawiałam z Ianem kilka razy i myślę, że... chciałabym spróbować. Nic wielkiego na początek, zwykłe spotkania. Nie chce robić mu nadziei, choć sobie ją robię, może uda mi się ugasić uczucie rosnące we mnie do Louisa.
Będąc w tym samym pomieszczeniu co on, czuję, że tracę grunt pod nogami. Mam wrażenie, że długo nie wytrzymam. Nie mogę tego ciągnąć, muszę starać się to zakończyć. Żeby chociaż było co kończyć, przecież, tak naprawdę między nami nic się nie wydarzyło, oprócz... mojego zatracania się w nim, w jego oczach, jego uśmiechu, a przede wszystkim w tym, kim on jest.
Byłam sama w domu. Pearl poszła z Mansem na kolejną randkę, a Louis wybrał się na spacer z Ruby, choć odradzałam mu to, bo wygląda jakby w każdej chwili miało zacząć padać. Weszłam do kuchni i odruchowo spojrzałam przez okno. Ujrzałam szyby całe w kroplach deszczu, lało jak z cebra. Zaczęłam się martwić o nich. Wzięłam komórkę do ręki i zaczęłam dzwonić do Louisa, ale ten nie odbierał, przez co martwiłam się coraz bardziej.
Cały czas wyglądałam na nich przez kuchenne okno. Moje palce odruchowo stukały o blat, o który się opierałam. Na szczęście po chwili ujrzałam Louisa szybko pchającego wózek w kierunku domu. Pobiegłam otworzyć drzwi, aby ułatwić mu szybsze wejście do środka.
- Mówiłam ci Louis, żebyście nie szli, ale ty mnie nie posłuchałeś. Mówiłam, że zapowiada się na deszcz, a ty to zignorowałeś. – martwiłam się i to bardzo.
- Wiem, wiem Claudy, przepraszam. - zaczął ściągnąć mokrą kurtkę z siebie.
- Nie mnie przepraszaj. Mam nadzieje, że Ruby się przez to nie przeziębi. – wyjęłam ją z wózka.
- Proszę cię zajmij się nią, a ja pójdę ogarnąć siebie. – nawet jakby nie poprosił bym to zrobiła.
Poszłam z małą do jej pokoiku. Ścignęłam z niej mokre ubranka i przebrałam w świeżo wyprany jasno różowy komplecik. Nakarmiłam ją, gdyż była głodna. Jej oczka same się zamykały, widać było, że zmęczył ją ten zbędny spacer. Położyłam ją do łóżeczka, nie minęła minuta, a perełka już spała.
Wychodziłam po cichu z pokoju, gdy poczułam, jak mój telefon wibruję, gdyż wyciszyłam dźwięk. Zamknęłam szybko za sobą drzwi i stojąc na korytarzu odebrałam telefon.
- Ian? – usłyszałam męski głos.
- Hej Claudy. – słychać było, że się uśmiechnął.
- Hej, wiesz co nie za bardzo mogę rozmawiać, bo jestem jeszcze w pracy i właśnie uśpiłam dziecko. – mówiłam do niego kierując się wzdłuż korytarza.
- Przepraszam, że ci przeszkodziłem, może zadzwonię później? – przejął się tym.
- Nie, nie, jak już zadzwoniłeś to mów, o co chodzi. – zobaczyłam, że drzwi do sypialni Louisa są otwarte, więc postanowiłam je zamknąć.
- Dobra, powiem szybko, bo mam tylko jedno pytanie. – stojąc w drzwiach zobaczyłam mokre rzeczy rzucone na podłogę, pomyślałam, że wezmę je do prania.
- Jakie? – zapytałam, po czym weszłam do jego sypialni.
Trzymając komórkę przy uchu, pochyliłam się, aby zebrać rzeczy. Słyszałam, jak woda w łazience Louisa się leje. Podnosząc głowę do góry, zobaczyłam, że nie domknął on drzwi od łazienki. Nie wiem czemu podeszłam bliżej, ale to co zobaczyłam...
Zbliżyłam się do drzwi, zapominając, że rozmawiam z Ianem. Moje oczy powędrowały do wnętrza łazienki, a tam...
Zobaczyłam Louisa, odkręcił wodę pod prysznicem, aby spuścić zimną, a sam... miał na sobie, tylko biały ręcznik zawiązany na biodrach. Nie mogłam przestać się patrzyć. Chciałam wyjść stamtąd, a może jednak nie chciałam. Wpatrywałam się w niego jak sroka w świecidełka.
Stał odwrócony tyłem do mnie, więc mnie nie widział. Miałam wrażenie, że każda sekunda dłuży się w nieskończoność. Patrzyłam na niego i słuchałam jego podśpiewywania pod nosem, kiedy on... zrzucił z siebie ręcznik. Szczęka mi opadła, zobaczyłam jego tyłek. Muszę przyznać, że chciałabym mieć taki, jest naprawdę... seksowna. Kiedy dotarło do mnie, o czym ja myślę, wyrwałam się z tego transu.
Do moich uszu zaczęły dochodził słowa mówione przez Iana, a raczej wypowiadane kilkukrotnie przez niego moje imię. Uciekłam z tego pokoju. Zbiegłam na dół po schodach w kierunku kuchni. Zobaczyłam, że Ian się rozłączył. Nadal myślałam, o tym co widziałam, tego nie da się zapomnieć. Co ja zrobiłam, a może on mnie jednak widział? Co ja mu wtedy powiem, jak się wytłumaczę?
Szybko dotarło do mnie to wszystko. Boże po co ja tam poszłam? Zaczęłam jeszcze bardziej panikować, kiedy usłyszałam kroki. Błagam, niech on tylko tutaj nie przyjdzie.
- Ruby śpi? – usłyszałam jego głos dobiegający zza moich pleców.
- Taa... tak. – Boże czułam się taka zażenowana.
- To dobrze. – uśmiechnął się. – Claudy, coś się stało, bo jakoś dziwnie się zachowujesz. – dopiero wtedy zauważyłam, że on jest w szlafroku.
- Yyy, nie nic się nie stało. – jego zachowanie wskazuje na to, że jednak mnie nie widział.
- Wiesz co Claudy... - a może jednak wie? Moje serce przyspieszyło. – Możesz iść już do domu. – z serca spadł mi kamień.
- Naprawdę? – upewniłam się, czy na pewno dobrze usłyszałam.
- Tak, naprawdę. Idź już tylko uważaj, bo wciąż pada. – uśmiechnął się do mnie, po czym dobrał się do reszty zupy z obiadu.
- Dzięki. – z wypiekami na policzkach uśmiechnęłam się.
Stojąc przed wyjściem rozłożyłam parasol i wyszłam, mając przed oczami widok z łazienki. Ten widok prześladuję mnie od kilkunastu minut, nawet gdy patrzyłam na niego w kuchni widziałam... Chcąc się go pozbyć zadzwoniłam do Iana.
- Hej Ian. – czułam się trochę głupio, przez zakończenie naszej ostatniej rozmowy.
- Coś się stało wcześniej? – pytał zmartwiony.
- Szef mnie zawołał i nie zdążyłam się rozłączyć, ani ci wyjaśnić. – pierwszy pomysł jaki miałam w głowię.
- W takim razie ci wybaczam. - zaśmiał się.
- Więc, o co chciałeś zapytać? – byłam ciekawa.
- Masz plany na piątkowy wieczór? – moja pierwsza myśl...
- Randka? – powiedziałam to.
- A chcesz? – szybko odpowiedział.
- Nie wiem, może. – czy ja flirtuje?
- To co powiesz na „może" wyjście w piątek do kina, akurat jest maraton filmowy, hm? – polubiłam słuchać jego głosu.
- A „może" bym poszła. – rozmawiałam z nim idąc chodnikiem. Wiatr stawał się coraz silniejszy, ledwo mogłam utrzymać parasol w ręce. Przyspieszyłam kroku.
Umówiłam się z nim na piątek. Sądziłam, że to dobry pomysł, dobrze mi się z nim rozmawia, jest uroczy i miły. Chce go bliżej poznać. Rozmawiając z nim zapominałam o wszystkim, nie przytłaczało mnie nic.
Byłam zadowolona, lecz...gdy rozmowa się skończyła... widok, a co za tym idzie, myśl o Louisie wróciła...
------
Hejo kochani :)
Mam dla was nowy rozdział, ale nie wiem czy mi wyszedł, bo pisałam go nie mając weny :( Może choć troszeńkę wam się jednak spodoba :) Komentujcie, zostawiajcie votes dla motywacji :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Kolejny rozdział będzie we wtorek :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...