Jest piątek, a ja muszę akurat dzisiaj wyjść, jeszcze załatwić coś na mieście... cholera. Późno już jest, nie wiem czy zdążę. Muszę iść do tego urzędu. Lecę szybko do Claudy, może zostałaby jeszcze przez tą 1-2 godziny z Ruby. Muszę to dzisiaj załatwić, nie mam innego wyjścia. Błagam niech się zgodzi.
- Claudy, Claudy, Claudy? – złapałem ją, gdy już miała wychodzić.
- Co tak sapiesz? Coś się stało? – ubierała kurkę.
- Zrobisz coś dla mnie? To znaczy dla Ruby? – pochyliłem się, aby złapać oddech.
- Oczywiście. – uśmiechnęła się, tak ładnie, że aż zapomniałem o co miałem ją poprosić.
- Yyy... mogłabyś zostać z małą jeszcze tak z godzinę lub dwie, błagam. – złożyłem ręce w geście błagania., uśmiechając się do niej, mając nadziej, że ją przekupi.
- Louis... - kręciła głową.
- Proszę cię. Mam uklęknąć? Proszę bardzo. – uklęknąłem przed nią i zacząłem ją błagać na kolanach.
- Louis... bardzo bym chciała ale... - popatrzyłem się na nią z lekkim zdziwieniem.
- Ale co? – zapytałem.
- Jestem już umówiona na dzisiaj. – opowiedziała to dziwnym tonem, jakby się wstydziła powiedzieć.
- Z Poppy? Chyba ci wybaczy, jeśli zostaniesz dłużej. W końcu to awaryjna sytuacja. – kolana zaczęły mnie boleć.
- Nie z Poppy. - wzięła mnie za rękę, żebym wstał.
- To z kim? – przyznam, że mnie to ciekawiło.
- ...Mam randkę. – co ona powiedziała?
- Co?! – zdziwiła mnie moja reakcja.
- Mam randkę Louis, więc nie mogę, przykro mi, a Pearl nie może zostać? – z tego zdania na początku usłyszałem tylko „Mam randkę Louis".
- No, ale z kim ją masz? – czemu mnie to, tak poruszyło?
- A to już, chyba nie twoja sprawa. Nie muszę ci się tłumaczyć, jesteś moim szefem, a nie moim chłopakiem. – poczułem lekkie ukucie w sercu, ale czemu? Przecież powiedziała prawdę.
- Błagam cię Claudy. Nie możesz jej przesunąć, czy coś? Bo Pearl znowu, gdzieś wyszła i nie mam naprawdę z kim zostawić Ruby, a muszę wyjść. – musiałem ją przekonać.
- Dobra, skoro nie ma innego wyjścia. – Jezu, jak dobrze, że się zgodziła. Może nie spotka się z tym kimś...
- Dziękuję ci! – rzuciłem się na nią i ucałowałem ją w policzek. Spojrzałem jej w oczy... trwałem w tej chwili przez moment. Zerkałem na jej usta mając, taką wielką ochotę pocałować ją... co się ze mną dzieje...
***
Całą ten czas, kiedy byłem poza domem myślałem o sytuacji, która miała miejsce przed wyjściem z domu. Nie mogłem się skupić, przez cały czas miałem przed oczami oczy i usta Claudy. Kiedy urzędnik mówił do mnie, bądź o coś pytał, nie słyszałem tego. Błądziłem w swoich myślach, odpływałem. W drodze powrotnej pomyślałem, że coś dla niej zrobię. W końcu została z Ruby, a nie musiała tego robić, wiem poniekąd przywarłem ją do muru, ale ważne, że została.
Wstąpiłem do małej kwiaciarni, gdzie obsłużyła mnie urocza, starsza pani. Gdy stałem rozglądają się, które kwiaty wybrać, podeszła do mnie, pytając czy bukiet ma być dla mojej ukochanej. Patrzyłem na nią, uśmiechałem się, lecz nie zaprzeczyłem...
Z uśmiechem na ustach wracałem do domu, trzymając w rękach mały bukiet kwiatów, aby nie wyglądało to podejrzanie. Otworzyłem drzwi, wcześniej biorąc głęboki wdech. Wszedłem do środka, orientując się, że coś się tu dzieje. Słyszałem śmiech Claudy, ale sama by się tak nie śmiała, więc ruszyłem do przodu i zobaczyłem...
- Louis? – uśmiechała się szeroko. – Już jesteś? – zdziwiła się.
- Kto to jest? – mówiłem uniesionym tonem.
- To jest Ian. Moja randka. – skierowała głowę w jego stronę.
- Cześć. – odezwała się jej „randka", podając mi rękę.
- Co się tu dzieje? Gdzie jest moja córeczka? – zdenerwowała mnie ta sytuacja.
- Ruby już śpi słodko, a gdy dzwoniłam do Iana, aby powiedzieć, że muszę dostać dłużej, to zaproponował, że przyjdzie tutaj i poczeka razem ze mną. – wstała z kanapy. - Chyba nie masz nic przeciwko? –zarzuciła na siebie kurtkę.
- Nie, ale nie życzę sobie, aby obce osoby miały kontakt z moją córką. – stałem chowając za sobą kwiaty.
- Przepraszam, więcej się to nie powtórzy. – powiedział ten... powiedział Ian, trzymając ręce na plecach Claudy, gdyż szli w stronę wyjścia.
- Piękny bukiecik Louis – posłała promienny uśmiech w moją stronę. – To dla Pearl? – zapytała mijając mnie, gdyż za późno się odwróciłem, a ona zdążyła zauważyć, że chowam go za plecami.
- Ta, dla Pearl. – powiedziałem pod nosem.
Zobaczyłem, tylko ich wychodzących z mojego domu. Byłem rozgoryczony, poszedłem do kuchni i wywaliłem kwiaty do kosza. Miały być dla niej, ale ona nawet tego nie zauważyła, nawet o tym nie pomyślała.
Nie podoba mi się ten cały Ian. Co ona w nim widzi? Nigdy nawet o nim nie wspominała, a tu nagle wyskoczyła z nim, jak Filip z konopi. Sam nie wiem, czemu mnie to tak zdenerwowało. Czemu mnie to zasmuciło. Czemu widząc ich razem, widząc jej uśmiech skierowany w jego stronę, poczułem coś dziwnego, jakby... zazdrość, tylko czemu?
------
Hejo kochani :)
Mam dla was kolejny rozdział "Nanny" :) Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Proszę komentujecie, zostawiajcie votes, polecajcie :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Kolejny rozdział pojawi się w sobotę :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...