Z uśmiechem na ustach i rzeczami Ruby schodziłem na dół, lecz uśmiech szybko zszedł mi z twarzy gdy zobaczyłem kto stoi w drzwiach.
- Ivy? – stanąłem w bezruchu na ostatnim stopniu schodów, wypuszczając z ręki jej zawartość.
***
- Ivy. – stała w progu trzymając parasol, bo na zewnątrz była lekka mżawka i się delikatnie uśmiechała.
- Ta Ivy? – Claudy pytała Pearl szeptem, ale i tak dosyć głośno, jak to ona, nie potrafiła nigdy szeptać.
- Domyślam się, że ta Ivy, że o mnie ci chodzi. – odezwała się, ta o której była mowa, a Claudy się zawstydziła, że ta to usłyszała. – Wpuścisz mnie do domu Louis? - mimo parasola zaczynała przemakać.
- A może nie wpuści. – odezwała się Pearl, widać było, że nie była zadowolona z pojawienia się Ivy, chyba nawet bardziej niż ja.
- Wróciłam. – no jakbym tego nie zauważył.
- Zostawię was samych. – Claudy się wycofała.
- Nie kochanie, zostań. – chwyciłem ją za rękę.
- Nie, naprawdę, porozmawiajcie sami. – wyrwała się, wymusiła na sobie uśmiech i poszła do kuchni.
***
- Po co wróciłaś? – gdy weszła do domu, stanęliśmy w przed drzwiami, musiałem wiedzieć tu i teraz, po co ona się znowu pojawiła, miała nigdy nie wrócić.
- Są święta... - i po co ona zaczynała ściągać płaszcz? I tak tu długo nie zostanie.
- I? – co święta maja do tego, to nie mam pojęcia.
- Chciałam zobaczyć swoją... naszą córkę. – chyba się przesłyszałem.
- Po prawie roku odezwał się w tobie instynkt macierzyński? – szczerze mówiąc zaczynała mnie denerwować.
- Louis... - nieśmiała się nagle stała, ta co nigdy niczego się nie bała i wszystko i wszystkich w dupie miała.
- Co Louis? No co? – miałem ochotę wyprosić ją domu.
- Nie denerwuj się, proszę, ja chce ją tylko zobaczyć i przytulić, jestem jej matką. – matką? No chyba się przesłyszałem.
- Matką?! Wiesz co? Wyjdź, w tej chwili wyjdź. – palcem pokazywałem jej drzwi.
- Błagam się Louis. – zaczęła płakać.
- Twoim zdaniem matka porzuca dziecko? Ledwo święta minęły, a ty nas... ją zostawiłaś i nic cie nie interesował jej los. Własną córkę wyrzuciłaś z serca, więc teraz ja wyrzucam cię z mojego domu. – otworzyłem drzwi.
- Raz, błagam o jedno spotkanie, błagam. – uklęknęła na kolana zalewając się łzami.
- Wyjdź. – trzymałem głowę ku górze, żeby na nią nie patrzeć. – i wstań, nie rób z siebie ofiary.
- Wiem jaka jestem okropna, jaką suką byłam, zostawiając was, ale... - w końcu wstała. – ale błagam cię Louis, muszę ją choć raz zobaczyć, gdy byliśmy razem, gdy razem ją wychowywaliśmy byłam dobrą matką. Pamiętasz to? – nie wiem co teraz zrobić.
- Pamiętam. – odwróciłem głowę od jej wzroku.
- Więc proszę cię Louis, pozwól mi ją zobaczyć. – chwyciła mnie za rękę. Pierwszy raz od prawie roku poczułem jej ciepły dotyk, ten którego kiedyś mi tak brakowało. Kiedyś. – Proszę. – złapała mnie wzrokiem i nasze oczy patrzyły się na siebie. Patrzyłem w jej niebieskie oczy, które tak kochałem, w które mogłem wpatrywać się godzinami, ale teraz... były dla mnie niczym. Chyba.
- Przyjdź w poniedziałek. – powinienem mieć twardą dupę, a serce mi zmiękło.
- Naprawdę? - pokiwałem głową, że tak. – Dziękuję. – nie wiem czemu pocałowała mnie w policzek i teraz poczułem po raz pierwszy od tak dawna dotyk jej ust.
- Idź już. – nie chciałem narażać swoich myśli, na powrót wszystkich naszych wspólnych wspomnień.
*Claudy's POV*
Nie wiem co mam myśleć. Czemu ona się pojawiła? Czuje się teraz, tak niepewnie. Co jeśli ona chce go odzyskać? Nie wytrzymam tego, lecz... to ona jest matką Ruby, to ona jest pierwszą miłością Louisa, to po jej stracie się załamał.
Stoję w kuchni, w drzwiach mając dobry widok na nich i... patrząc na nich chce mi się płakać. Boję się, że go stracę, a myśli próbowałam zagłuszyć pijąc lampkę czerwonego wina, ale z każdym łykiem w mojej głowie pojawiało się coraz więcej czarnych myśli. Szczeólnie wtedy, kiedy zobaczyłam, jak... dotknęła jego ręki, a potem kolejny cios, gdy wpatrywali się w siebie, i wtedy kiedy pocałowała go w policzek, wiem, że chciała to zrobić w usta. Wiem to i przez to chciało mi się jeszcze bardziej płakać.
Kocham go, on mnie też, wiem to, ale to ona jest tą pierwszą i obawiam się, że tą jedyną. Co ja mówię, o czym ja myślę, zamiast być tam z nim, to ja stoję i ich obserwuję, ale nie mam odwagi stanąć twarzą w twarz z nią, po prostu nie.
- O czym myślisz Claudy? – nawet nie zauważyłam kiedy, obok mnie stanęła Pearl.
- O niczym. - wzięłam kolejny łyk.
- Nie masz się czym przejmować, Louis cię kocha. – głaskała mnie po ramieniu.
- Wiem... - co z tego, że to wiem, skoro strach, możliwości stracenia najważniejszej osoby w życiu jest silniejszy.
- I masz zawsze to wiedzieć. - uśmiechnęła się patrząc na mnie z... nie wiem odniosłam wrażenie, że sama się bała, że ich uczucia odżyją, poczym mnie mocno przytuliła, bardzo mocno.
----------
Hejo kochani :)
Mam dla was kolejny rozdział :) Bardzo dziękuję za 16K odczytów i ponad 1.5K votes jesteście najlepsi :* Komentujcie, zostawiajcie votes i czekajcie z niecierplinością na kolejny rozdział :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Kolejny rozdział powienien pojawić się następny weekend :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...