- Dzisiaj też wybierasz się na randkę, z tym facetem? – mówiłem do Claudy, bawiącej się z Ruby w salonie.
- A nawet jeśli, to w czym problem? – sięgnęła po szklankę z sokiem znajdującą się na stole.
- W niczym. – czemu ja w ogóle o takie rzeczy ją pytam?
- No właśnie. Robię to po pracy, więc to chyba moja sprawa, jak spędzam swój wolny czas. – odłożyła szklankę, po czym wstała, aby zanieść małą do kuchni, aby ją nakarmić i położyć spać.
- A czy ja coś mówię? – położyłem ręce na biodrach i ruszyłem za nią.
- No właśnie mówisz, jakby ci to przeszkadzało. – wsadziła małą do jej siedziska, gdzie ją karmi.
- Ja?! Zdawało ci się, po prostu byłem ciekawy, nic więcej. – oparłem rękę o framugę.
- Powiedzmy, że mówisz prawdę. – wkładała łyżeczkę do buzi Ruby. – A ty, nie miałeś czasami, iść do siebie, skończyć coś robić? – popatrzyła się na mnie.
- Wyganiasz mnie z własnej kuchni? – udawałem oburzonego.
- Ja?! – udawała niewiniątko. - Ależ skąd. To twój dom. – wymachiwała łyżką, a Ruby krążyła wzrokiem za nią.
- No właśnie. – poprawiłem grzywkę.
- Rób co chcesz. – odwróciła się w stronę mojej córeczki.
- Idę do gabinetu, muszę dokończyć... muszę coś sprawdzić. – na twarzy Ruby pojawił się uśmiech i po swojemu się śmiała. – I ty Brutusie przeciwko tatusiowi? – zaśmiałem się pokazując jej głupią minę, aby nie przestawała się śmiać.
- Nie przeciwko tatusiowi, ale Ruby podąża za prawdą. – co ona bredziła? I jeszcze się śmiała.
- Ta-ta. –Ruby tryskająca radością, powiedziała tata. Uśmiechałem się jak głupi.
- Widzisz, nawet dziecko wygania cię do pracy. – śmiała się jeszcze głośniej.
- Pff. – odwróciłem się do niej plecami.- Ale wiedz, że ja tu jeszcze wrócę. – z uśmiechem na ustach, udałem się tam gdzie miałem iść.
***
Siedząc u siebie i pracując, nie za bardzo mogłem się nad tym skupić. Przypomniało mi się, że dzisiaj Claudy znowu może wyjść z tym pajacem. Na samą myśl się we mnie coś burzyło i nie zgadzało na to. On nie jest dla niej i jego śliczna buźka, tego nie zmieni. Przecież ktoś może ją skrzywdzić.
Boże... czemu mnie, tak obchodzi, że ona się z nim spotyka, i że w ogóle się spotyka. Czemu jestem, tak cholernie zazdrosny? Nie mam powodu przecież. Dlaczego na samą myśl, że ktoś położy na niej swoje ohydne łapska, aż gotuje się we mnie? Tak, nie powinno być.
Nie usiedziałem przed biurkiem, musiałem wstać i iść do niej, aby coś sobie z nią wyjaśnić. Z impetem ruszyłem do salonu, lecz jej tam nie było, więc oczywistością dla mnie, było to, że jest ona w kuchni. Szybko się tam udałem. Stojąc w progu zobaczyłem, jak Claudy stoi na krześle, sięgając po coś.
- Claudy? - nie myślałem o niczym, w tym momencie. Po prostu odezwałem się do niej i to się stało...
- Louis? – odwróciła się gwałtownie. Zaczęła tracić równowagę. Wiedziałem, że zaraz ją straci i wyląduję głową na podłodze, więc szybko podbiegłem do niej. Złapałem ją w ostatniej chwili.
Ta chwila była... niezwykła. Trzymałem ją w powietrzu i... wpatrywałem się w jej oczy widziałem, że ona również patrzy w moje. Nie mogłem oderwać od nich oczu. Zapomniałem nawet, że znajdujemy się w takiej pozycji. Nie wydobyliśmy z siebie, ani jednego słowa. Ten moment trwałby dalej, gdyby nie...
- Co wy robicie? – doszedł do naszych uszu głos Nialla.
- Nic. – szybko się otrząsnąłem i pomogłem Claudy ustawić się w pozycji stojącej.
- Nie wyglądało to, na nic. – odezwała się Pearl.
- To nic takiego, po prostu spadłabym z krzesła, a twój brat mi pomógł, jednak nie spać. – tłumaczyła. – Dzięki, Louis. – uśmiechnęła się zakłopotana do mnie.
- Nie musisz dziękować. – uśmiechałem się i udawałem, że nic się nie stało.
- Dobra, dobra i tak wiem, że coś tu się wydarzyło. – powiedział Niall z wielkim uśmiechem.
- Pamiętasz, że w sobotę są moje urodziny Louis?- Pearl zaczęła mu zakrywać buzie.
- Jak mógłbym zapomnieć. – wyszło mi to z głowy, przez TO...
- No więc, nie chce jakiejś wielkiej imprezy, tylko spotkanie w gronie najbliższych. – wyjaśniała swoją koncepcję przyjęcia. – Aa, no i Claudy zaproś Poppy, choć pewnie przyjdzie ona z Liamem, skoro są razem.
- Dobra Pearl, nie przeszkadzajmy im.- dodał swoje Niall.
- Okej, więc my idziemy do mnie. – rzekła Pearl, po czym poszli do niej do pokoju.
Kiedy odeszli, miedzy mną, a Claudy nastała krępująca cisza. Patrzyłem wszędzie tylko nie na nią. Każda ściana i rzecz znajdująca się w powietrzu była dla mnie o wiele ciekawsza. Tak dziwnie i skrępowany, jeszcze się nie czułem.
Wpatrując się w zegar usłyszałem ruch. Claudy zrobiła krok do przodu, po czym powiedziała, że musi już iść i nim się nie oglądnąłem, to ona zdążyła opuścić dom, praktycznie bez słowa.
Kładąc się do łóżka, cały czas miałem przed oczami, jej piękne oczy i wpatrywanie się w nie. Uśmiechałem się sam do siebie, leżąc przykryty mięciutką kołdrą. Sam, nie rozumiem czemu. I dlaczego, tak się właśnie dzieje, że Claudy, tak na mnie wpływa. Przez całą noc, nie zmrużyłem nawet oka, bo nie mogłem przestać, o tym rozmyślać.
-----
Hejo kochani :)
Przychodzę do was z nowym rozdziałem :) Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Jak zawsze proszę o votes i komentowanie rozdziału :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Kolejny rozdział postaram się wstawić we wtorek, a jeśli się nie uda będzie na środę :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...