*Pearl's POV*
Jest już wieczór, a jego, ich nadal nie ma. Czemu ich nie ma? Przed Claudy starałam się zachować spokój, ale wewnątrz jestem kłębkiem nerwów. Nie chce Ivy znowu, w życiu Louisa. Nie zasługuje ona na niego, po tym wszystkim co się stało, co ona zrobiła.
Jemu przeznaczona jest Claudy i mam nadzieję, że on też o tym wie. Jezu co się stało, że już a oknami ciemno, a oni gdzieś zniknęli. Miał być z nią tylko godzinę, dwie, a nie cały dzień. Jeśli ja się tak cholernie boję, tej całej sytuacji, to co musi czuć Claudy?
Kiedy Måns spotyka się z koleżankami z pracy, żeby obgadać sprawy służbowe, dostaje lekkiej nerwicy, czy aby na pewno tylko w tej sprawie się spotkali, bo kocham go tak bardzo, że boję się go stracić. Jemu ufam, ale to tym koleżanką nie ufam. Więc może w małym procencie mogę się domyślić, jak ona się czuję, ale spotkanie tego typu, nie ma się niczym do pojawienia się pierwszej miłości, z którą ma się dziecko. W dodatku z którą się gdzieś znika na cały dzień i zapomina o przeprowadzce.
Claudy myślała, że coś się mu się stało, może jest w szpitalu, miał wypadek a on...
Z tych nerwów aż krzyknęłam:
Cholera jasna! Louis gdzieś ty jest?!
- Tutaj. - nagle w drzwiach pojawił się Louis z Ruby śpiącą mu na rękach.
- Boże, gdzieś ty był? Co robiłeś? - podbiegłam do niego. - Co z nią robiłeś? - ujrzałam jak i Ivy wchodzi do domu. W tym momencie jej widok drażnił mnie niemiłosiernie.
- Przepraszam to moja wina. - powiedziała to z irytującym mnie uśmiechem na ustach.
- Ah. - popatrzyłam na nią wzrokiem pełnym bezduszności.
- W pewnym sensie, ale nie do końca. - Louis popatrzył się na nią i uśmiechnął się do niej. Co on robi? Skoro ona sama się przyznaje to, po co on ją usprawiedliwia?
- To może mi ktoś wytłumaczy co się stało? - ich spokój i opanowanie mnie denerwowały. - I tak przy okazji, czy ty Louis w ogóle pamiętasz, może kojarzysz co się dzisiaj miało wydarzyć? - mam ochotę wywalić ją z domu, tak wielką ochotę.
- Czekaj... - podał Ruby Ivy, bo chciał ściągnąć kurtkę. - Nie, raczej nie pamiętam.
- Mam teraz ochotę przywalić ci w łeb tym wazonem co tu stoi. - Boże...
- Okej, to wiesz co, ja idę zanieść córkę do łóżeczka, a ty poczekaj z wazonem aż wrócę, oki? - jaki on tępy, nie wierzę, że to mój brat.
- A ty czasem się nie spieszysz gdzieś? - jeszcze mnie z tą żmiją zostawił.
- Właściwie... - niech zabiera swoją dupę stąd.
- Właściwie, to już wychodzisz? - podeszłam do drzwi. Oh, jak dobrze. - otworzyłam je, i z uśmiechem na twarzy wskazałam jej palcem drogę do wyjścia.
- Skoro tak, to do widzenia Pearl. - jeszcze miałam nadzieje, że spadnie z tych schodów, nie ma ich za wiele, tylko dwa, ale jednak.
- Raczej, żegnaj. - wymamrotałam pod nosem i zamknęłam drzwi.
***
Siedziałam w kuchni na krześle, czekając na Louisa, aż się pojawi i wszystko mi wyjaśni, o dziwo szybko się zjawił. Pierwsze co zrobił, to otworzył lodówkę, jakby mnie tu w ogóle nie było, więc wstałam i zamknęłam mu ją przed nosem i posadziłam przy stole. Koniec tego cackania się.
- Możesz mi do cholery powiedzieć co ty robisz? - próbował się wyrwać i wstać.
- Ja? Co ty robisz? Co wy, do jasnej chory robiliście? Razem? Co? Louis to już nie są żarty, co wy zrobiliście? - aż mi się płakać z tych nerwów zachciało.
- Pearl o co chodzi? Co się z tobą dzieję? - teraz to on kazał mi usiąść.
- Opowiadaj co się wydarzyło. - czemu jak wszystko się układa, nagle musi się zepsuć?
- Nic ciekawego. Pojechaliśmy do wesołego miasteczka, ale Ruby zaczęła płakać, Ivy nie była w stanie jej uspokoić, więc musieliśmy się przesiąść i ona prowadziła, a ja ją uspokajałem i na jakimś odludziu, na drodze pośród samych drzew najechała na coś i koło nam poszło. Mi telefon padł chwilę wcześniej, a ona nie miała zasięgu i musieliśmy czekać, aż ktoś nam pomoże. Jakiś straszy człowiek, Fred, odholował nas do najbliższego warsztatu, ale musieliśmy poczekać tam kilka godzin i dopiero teraz wróciliśmy, a ty myślałaś, że co my robiliśmy? - wydaję się, że mówił prawdę, ale... Claudy...
- To co pomyślała Claudy. - każdy by w tej sytuacji pomyślał to samo.
- Ona tu była? - jego mina mówi wszystko... zapomniał.
- Daj mi ten wazon, proszę cię, daj mi ten wazon. - własny brat chce mnie do nerwicy doprowadzić. Kto tu jest dorosły? Ja czy on? - Jak mogłeś zapomnieć, że dzisiaj miała się wprowadzić?
- O cholera. - bingo.
- Dokładnie. - teraz ona musi się dowiedzieć, co się stało.
- Ona wyszła z domu ze łzami w oczach, zdajesz sobie z tego sprawę? - nie chce go dobić, chce go uświadomił, do czego doprowadził.
- Czemu? - serio?
- A ty byś nie poczuł się jak śmieć, gdybyś był w jej sytuacji? - posłałam mu chłodny wzrok. - Miała się dzisiaj wprowadzić, czekała na ciebie w domu, a ty się nie pojawiałeś, więc zaczęła się martwić, że coś ci się stało, przyszła tu zatroskana, a wyszła z informacją, że cały dzień spędzasz z matką swojego dziecka, nie dając znaku życia. Ona i tak się boi ciebie stracić, a dowiadując się tego, tylko jedno mogła pomyśleć. - mimo, że to był zwykły pech, co się stało, to nie rozumiem, nie jestem w stanie zrozumieć, czemu no.
- O kurwa. - w końcu do niego wszystko dotarło.
- Dokładnie, ale weź nie przeklinaj, tak przy nieletniej. - walnęłam go w ramię, nie tylko za to, ale za wszystko bo zasłużył.
***
*Claudy's POV*
- Boże, Claudy, co się stało? - wchodzę do mieszkania, z szczypiącymi policzkami, od zaschniętych słonych łez.
- To chyba koniec. - wybuchłam płaczem i rzuciłam się w ramiona Poppy.
-----
Hejo kochani :)
Mam dla was najnowszy rozdział :) Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Zostawiajcie votes i komentujcie proszę :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Kolejny rozdział powinien być max. w następny weekend, bo mam teraz więcej pracuje, więc nie mam pewności czy szybciej znajdę czas, choć się postaram :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...