CHAPTER XXV

2.6K 139 8
                                    

*Claudy's POV*

- Halo? Pearl? – odebrałam telefon wieczorem.

- Nie wyświetliłam ci się? – zdziwiła się.

- Wyświetliłaś, a co? – luźno rozpoczęta rozmowa, ciekawe po co dzwoni.

- To czemu tak pytasz, czy to ja? Dobra, zresztą to nie ważne, nie po to dzwonię. – tryskała energią, aż dziwne, po tym wszystkim.

- No właśnie, więc po co dzwonisz? – chciałam szybko się dowiedzieć i skończyć rozmowę. Nie chodzi o to, że nie chce z nią rozmawiać, czy coś, ale po prostu... nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.

- Zostaniesz jutro u nas trochę dłużej? – walnęła pytaniem prosto z mostu.

- Ale Pearl... przecież... - zaskoczyła mnie.

- Co? – zapomniała chyba co się wczoraj stało.

- No... Louis. Myślałam, że jestem zwolniona. – podciągnęłam kołdrę, bo leżałam na łóżku.

- Rozmawiałam z nim dzisiaj i powiedział, że pracujesz tu dalej, ale... Claudy on nie chce cie widzieć, przynajmniej na razie. Powiedział, że będzie cie unikał i że nie będzie się z tym krył. – pojawiła się kolejna rysa na moim sercu, choć czego innego powinnam się spodziewać, rozumiem go.

- Nie wiem, co mam powiedzieć. – teraz, tym bardziej chce zakończyć tą rozmowę... pękam...

- Błagam cię przyjdź jutro, musisz mi pomóc, błagam. – zależało jej i to bardzo, przynajmniej jej...

- No dobrze, przyjdę. Przywiązałam się do Ruby i do was. Cieszę się, że nadal mogę widzieć ciebie i małą, bo jego już nie zobaczę. – głos mi się zaczął łamać.

- Claudy, proszę cię, tylko nie płacz, zobaczysz go skarbie, jestem tego pewna. On też cierpi, widziałam jak mocno to przeżywa. Przejdzie mu i wróci wszystko do normy, obiecuje ci to, tylko nie płacz. – słyszałam w jej głosie, że przeżywa to razem ze mną.

- Skąd wiesz, że będzie jak wcześniej? – próbowałam powstrzymać płacz, nie chciałam płakać przy niej.

- Bo przekonałam Louisa, aby dał szansę Månsowi, a skoro jemu dał, to jestem przekonana, że tobie wybaczy. – jej słowa delikatnie otuliły moje serce, miałam jakąś cichą nadzieje, że ma racje, chociaż...

- Ale on go nie okłamał, to ja kłamałam mu w żywe oczy, nie Måns. – potrafiłam się dobić.

- Wybaczy ci, ja to wiem! – krzyknęła mi tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.

- Czemu chcesz, żebym jutro została dłużej? – chciałam zmienić temat, dowiedzieć się tego i robić to co robiłam przed rozmową.

- Jutro Måns przychodzi do nas na kolację i chce, abyś ją przygotowała. – powiedziała już spokojnie.

- Dobrze, nie ma problemu, a teraz wybacz, ale muszę kończyć, bo robie coś ważnego. – rozłączyłam się.

Odrzuciłam komórkę na drugi koniec łóżka, po czym schowałam się pod kołdrą. Dłonie miałam brudne od rozmazanego tuszu do rzęs, bo od powrotu w nocy do domu, nie miałam głowy zmyć makijażu. Nawet się nie przebrałam, tylko założyłam swój ukochany szlafrok i od prawie 20 godzin płaczę z przerwami.

Poppy jeszcze nawet nie wróciła do domu. Nocowała u Liama i nie wiem czy wróci też tej nocy. Chyba wolałabym, żeby nie wróciła. Nie chce, aby zobaczyła mnie w takim stanie. Boje się stanąć przed lustrem, żeby się siebie nie przestraszyć.

Nanny // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz