*Louis's POV*
Minęły już ponad 3 tygodnie od czasu, gdy zobaczyłem ich pocałunek. Każdego dnia mam to przed oczami, nie mogę przestać o tym myśleć, przez co nie potrafię skupić się na pracy. Chciałem wyrwać sobie to głowy, wyrwać ją, a z drugiej strony nie wiedziałem, jak miałbym przestać o niej myśleć.
Sobota... jest sobota, a ja siedzę w gabinecie przed laptopem patrząc w okno i obserwując spływające po nim krople deszczu. Pogoda jest okropna, pada od kilku dniu, lecz nie mam nic przeciwko temu, gdyż pogoda obrazuje to, jak czuję się wewnątrz.
Codziennie upadam coraz bardziej. Nie wiem co mam robić. Nie mam bladego pojęcia, co będzie dalej. Gdyby nie Ruby... w ogóle nie wstawałbym z łóżka, nic nie robił. Budząc się mówię sobie, że chce zostać tu gdzie się obudziłem. Ja... tylko chce... zostać tutaj, otulić się kołdrą, zamknąć oczy i... nigdy nie przestawać się uśmiechać mając jej obraz przed oczami.
Każda kropla uderzająca do szybę była większa od poprzedniej. Podpierając się o rękę patrzyłem na to, jak na film, naprawdę dobry film. Wstałem i trzymając telefon w dłoni podszedłem do okna, aby w tej ulewie dostrzec, choć odrobinę światła, dającego jakąkolwiek nadzieje, że jeszcze wszystko się ułoży. Niestety... nie ujrzałem.
Chcą wyrwać się z domu i oderwać się od tego wszystkiego, choć na chwile, pomyślałem, że może zadzwonię do Liama i wyskoczymy gdzieś. Może dzisiaj znajdzie dla mnie czas, bo odkąd się z Poppy, to nie wiem kiedy ostatni raz wyszliśmy do baru.
- Liam? - zadzwoniłem nie odrywając oczu od mojego seansu.
- Nie, Poppy. Czekaj już daje ci tego uroczego misia. - usłyszałem, jak się pocałowali i zachichotali do siebie. Powinienem się cieszyć jego szczęściem, ale w tym momencie raczej mnie to irytuje.
- No cześć stary. - powiedział radośnie. - Co tam? - słyszałem, że szepta jej jeszcze coś do ucha, a nie odsunął komórki od twarzy i wszystko było słychać.
- Mogłoby być lepiej. - nie będę kłamał.
- To gadaj co się dzieje. - spoważniał.
- Nie przez telefon. Może spotkamy się tam gdzie zawsze? - zaproponowałem.
- Za pół godziny? - chyba faktycznie się przejął.
- Okej, to za 30 minut, w naszym miejscu. - potwierdziłem i się rozłączyłem. Popatrzyłem jeszcze na zdjęcie Ruby, znajdujące się na mojej tapecie i zablokowałem go.
Poszedłem do pokoju Pearl powiedzieć jej, że wychodzę prosząc, aby w tym czasie zaopiekowała się Ruby. Nie spodziewałem się, że jest z nim, ale nie miałem siły nic powiedzieć, w końcu oglądali tylko jakąś ckliwą komedie romantyczną. Oboje odparli, że nie ma problemu, a Pearl od razu poszła do pokoju Ruby sprawdzić czy śpi. Nie spała, to wzięła ją i kilka jej zabawek do siebie i razem z Månsem rozpoczęli się z nią bawić.
***
Siedziałem przy barze czekając na Liama. Przypatrując się butelką z różnymi alkoholami, myślałem który wybrać. Spóźniał się 10 minut, a ja będąc w takim nastroju, dłużej nie czekałem i zamówiłem setkę wódki.
Gdy piłem już trzecią Liam się raczył pojawić. Wytłumaczył się, że przez tą ulewę były korki raz trudności na drodze, więc taxi wolno jechało, po czym usiadł koło mnie, zamówił to co ja i powiedział:
- To mów stary co się dzieje, bo wyglądasz gorzej niż szczur kanałowy i uwierz mi, wiem co mówię. - jego ręka wylądowała na moim ramieniu, podczas jego mówienia.
- Co się miało stać? Nic się nie stało. - wypiłem za mało alkoholu, żeby mi się język rozplątał.
- Weź nie rób sobie ze mnie żartów, bo patrząc na ciebie wydaje mi się, że jesteś w gorszym stanie, niż jak wtedy, kiedy Ivy cię zostawiła, więc mów. - naciskał na mnie, a ja zamówiłem kolejną setkę.
- Od tygodni nie mam humoru. - zacząłem.
- Dlaczego? - wypił zawartość kieliszka i poprosił o kolejny.
- Tak, jakby problemy z Claudy. - małymi kroczkami mu mówiłem co się dzieje.
- To, że ukrywała, że Pearl spotyka się z tym starszym facetem? - czemu wszyscy myślą, że dalej mnie to rusza?
- Nie, to znaczy to też, ale... - zatrzymałem się, aby zebrać myśli. - Wydarzyło się coś innego.
- Co takiego? Zabiła kogoś? - wyczułem nutkę ironii w jego tonie.
- Ha, ha, ha bardzo zabawne. - ale to prawda zabiła... moje serce. - Nie, nie zabiła nikogo. Po prostu... - jak ja mam mu powiedzieć to tak, żeby nie zabrzmiało to podejrzanie.
- Po prostu co? - wypił kolejną setkę. - Wyksztuś to cholera z siebie Louis.
- Całowała się z nim! - wykrzyczałem to siebie, aż mi ulżyło.
- Claudy z kim? - przez tą wódkę, to chyba nie jarzy do końca.
- No a z kim ona mogłaby się całować? - głupie pytanie.
- Z tobą stary. - mogłaby...
- Czyli mam przestać mówić? - ruszyłem się z miejsca.
- Nie obrażaj mi się teraz tutaj, tylko wyjaśniaj wszystko, bo jak mówisz jak na raty, to ciężko połączyć wszystko w całość i łączyć fakty. - powstrzymywał mnie ręką.
- Jezu, całowała się z tym Ianem, ok.? Widziałem ich w kawiarni. - musiałem się znowu napić.
- Uuu, ale czekaj... skoro ona nikim rzekomo dla ciebie nie jest, to czemu wyglądasz jak struty pies i zachowujesz się tak, jakby cię ktoś zdradził? - zostałem zapędzony w ślepy róg.
- Sam nie wiem Liam. To nie jest takie proste. Jak ich zobaczyłem to z jednej strony myślałem, że mnie krew zaleje, a z drugiej czułem, jakby... faktycznie mnie zdradziła. - wyrzuciłem to z siebie. Komuś musiałem powiedzieć, a on jest moim najbliższym przyjacielem odkąd tylko pamiętam.
- Stary ty się w niej zakochałeś. - mówił to z takim dziwnym uśmiechem na ustach, ale czułem, że ma on racje, ale milczałem. - Słyszałeś mnie Louis?
- Słyszałem. - sięgnąłem po kolejną setkę.
- I co z tym zrobisz? - położył rękę na mojej dłoni, powstrzymując mnie tym od picia.
- Nie wiem stary, uwierz mi, że nie mam pojęcia. - ale wiem jedno, na pewno jej tego nie powiem, bo nie będę robił z siebie idioty, skoro ona jest z innym.
------
Hejo kochani :)
Mam dla was nowy rozdział :) Zostawiajcie votes i komentujcie, tylko o to proszę :)
Bajo kochani :* Kocham was <3
P.S. Nowy rodział będzie w weekend :)
CZYTASZ
Nanny // L.T.
FanfictionLouis w swoim życiu naprawę kochał tylko raz, tylko jedną kobietę. Myślał że to miłość na całe życie ale ona zostawiła go, lecz nie samego. Zostawiła go ze złamanym sercem pozostawiając mu jego największym skarb - ich córeczkę. Musi poradzić sobie s...