Osiem

1K 136 26
                                    

NATKA

Umrę. Poniosę klęskę, nim jeszcze cokolwiek osiągnęłam. Źle to rozebrałam. Spaliłam. O mój Boże. Zabiją mnie tu albo zgwałcą… 

– Co ty tu robisz, do cholery?! – warknął znajomy głos. 

Irytujący, wyjątkowo rozemocjonowany, do czego zupełnie nie byłam przyzwyczajona. Dłoń z moich ust zsunęła się, a ja zostałam postawiona pod ścianą w rozświetlonej jedynie małym kinkietem wnęce. 

Tajpan. 

Rany. 

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam taką ulgę. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. 

– Natka – on cały się jednak spiął – co się stało? 

– Boże… – Tyle byłam w stanie z siebie wydusić. 

Skórzane rękawiczki oparły się o moje policzki, próbując nakierować mój wzrok na jego oczy. 

– Co się stało? Czy ktoś cię tu skrzywdził? Długo tu jesteś? Mów do mnie, Natka. 

Nie wiem dlaczego brzmiał na tak przejętego. Może dlatego, że właśnie prawie się popłakałam. 

– Przyjechałam… po ciebie. 

Brzmiałam idiotycznie, jak dziecko, które wpadło tutaj po zabawkę. Zmarszczył brwi i potrząsnął głową, wciąż się ode mnie nie odsuwając.

– Co ty wygadujesz? 

– Wszyscy stracili z tobą kontakt – oznajmiłam niepewnie. – Przestałeś do mnie pisać, a obiecałeś, że będziesz to robił maksymalnie co osiem godzin. Nie napisałeś od… dawna. Burza powiedział, że nie miał cię na łączach już długo. Tymek się martwił… 

– Więc przysłali ciebie?! – warknął Tajpan. 

Aż drgnęłam. 

Nigdy nie słyszałam, by się tak unosił. 

– Tylko ja mogłam pojechać. Tymek jest niedostępny, bo załatwia coś w Krakowie. 

Tajpan przesunął językiem po zębach. 

– Nie załatwia, tylko dostał taki wpierdol, że nie może się ruszać. Prawie połamali mu żebra. Musi leżeć, nie zrobi więcej kroków niż jakieś dziesięć, więc tym bardziej nie wsiądzie w samochód. 

Rozchyliłam usta w szoku. Nasz biedny Tymek… nie spodziewałam się, że było aż tak źle. Nikomu nie powiedział.  

– Dlaczego się nie odzywałeś? 

– Miałem dużo spraw na głowie – burknął, w końcu zabierając dłonie z moich policzków. – Nie odzywałem się, to prawda. Mało spałem. Byłem w ciągłym ruchu. Nie podejrzewałem, że możesz… kurwa. 

Przeczesał swoje włosy nerwowo i rzucił jeszcze kilkoma przekleństwami. 

– Tylko tyle chciałam wiedzieć – szepnęłam, przytulając się do ściany. – Że nic ci nie jest. 

– Kto cię tutaj… – zaczął, ale potem się otrząsnął. Z wnęki po przeciwnej stronie korytarza wyszła dziewczyna i facet, który właśnie zapinał rozporek. – To teraz nieważne. Ja pierdolę, coś ty sobie myślała? 

Czy jesteś bezpieczny. Czy wszystko w porządku. Czy mogę ci pomóc… 

– Mogę już wrócić do domu – powiedziałam ochryple. – Skoro jesteś cały i zdrowy. 

– Nie możesz. – Zacisnął zęby. – Ktoś widział, jak tu schodzisz? 

Kiwnęłam głową, przypominając sobie obrzydliwą facjatę gościa z balkonu. I ten paskudny gest. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz