Dwadzieścia sześć

1.4K 153 36
                                    

TAJPAN

To jak niebo. 

Budzić się przy niej kolejny poranek z rzędu, słuchać cichego posapywania przez sen i mruczenia za każdym razem, gdy zaczynam pieścić jej plecy. 

Ledwie otworzyłem oczy, a już zrobiłem się twardy jak skała. Wystarczyło jedno przypadkowe muśnięcie palców na moim nagim brzuchu, jej ciepło, leciutka noga przerzucona przez moje udo, policzek przytulony do mojego ramienia. I zapach. Chryste, ten zapach. Jagody. 

Poprzedniego dnia udało jej się na chwilę pojechać do swojego mieszkania – cholernie żałuję, że próbowałem być ignorantem i nie wybrałem się tam z nią – i zabrać trochę rzeczy. Wróciła z bagażem do mnie, co sprawiało, że moje płuca zapadały się lekko w nerwach. Nigdy jednak nie miałem w domu kobiety. 

Naprawdę. Nigdy. Ostatnią przedstawicielką płci żeńskiej, która mieszkała ze mną w jednym lokalu, była moja mama, pozostająca już teraz tylko wspomnieniem. Nie wiedziałem więc, czy potrafię prawidłowo temat ugryźć, ale zamierzałem się postarać. Na razie byliśmy ze sobą blisko i… rozmawialiśmy… więc chyba szło mi całkiem nieźle. 

Szybki poranny seks? Jestem za. 

Nie chciałem jej budzić, bo była dopiero siódma, ale leżałem tak obok niej tylko dwadzieścia minut, a Natka zaczęła się wiercić, jakby wyczuwała, że się na nią patrzę i ją głaskam. Pieściłem jej kręgosłup i talię, delikatnie przesuwając po skórze palcami, aż w pewnym momencie pościel zaszeleściła, a ona przewróciła się na brzuch. 

– Mmmmmmmm… – wymamrotała przeciągle, a potem westchnęła. 

Nie spała. Była na granicy snu i jawy, ale dotyk ewidentnie jej się podobał. 

Uniosłem się więc do klęczków i przesunąłem dłońmi po nagiej skórze pleców, zsuwając z niej jednocześnie kołdrę nieco w dół, aż pośladki ukazały się oczom niemal w całości. 

Jezu. Drobne ciało o jasnej i delikatnej skórze i te maleńkie, ledwie widoczne piegi na ramionach… 

– Jesteś lepszy niż budzik – wymruczała w poduszkę. 

Och, tak, jestem na pewno. 

Leniwie wyciągnęła przed siebie ręce, prostując kości, odznaczając się na ciemnej pościeli jeszcze mocniej. Przez okno wpadł jakiś samotny promień słońca i oświetlił jej plecy, jakby chciał tylko jej. Nie dziwiło mnie to. 

Złączyłem wszystkie palce i przesunąłem po kręgosłupie od karku aż do lędźwi, ale tym razem nie zatrzymałem się – dołączyłem drugą dłoń i zacząłem powoli masować także pośladki, przez co Natka dostała gęsiej skórki i zadrżała. Moje kciuki niebezpiecznie zbliżały się do jej wejścia i mógłbym przysiąc, że emanowała gorącem. 

Nie pomyliłem się. Przesunąłem dłonie jeszcze niżej, więc kciuki dotknęły zbiegu ud tuż pod cipką, całą mokrą i śliską od tych leniwych, porannych pieszczot. 

Odwróciła głowę przez ramię, patrząc na mnie zamglonym wzrokiem i z wypiekami na twarzy. 

– Możemy? 

Słodka. Jak na taką wygadaną na co dzień, w łóżku była całkiem wstydliwa. 

– Przecież do tego zmierzam od początku. 

Prychnęła. 

– No jasne. 

– Ślicznotko, jestem twardy jak stal, odkąd otworzyłem oczy – wyznałem. Sięgnąłem po prezerwatywę do szafki, zsunąłem bokserki, rozpakowałem sreberko i nałożyłem gumkę. Złapałem jej biodra i uniosłem odrobinę w górę szybkim ruchem. – Nie wiem, jak przeżyłem rok z tobą u boku, nie doprowadzając do zbliżenia. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz