Trzydzieści sześć

1.2K 127 19
                                    

Dzisiaj już niedługo również epilog!

_______________

NATKA

Miłość to bardzo fajna sprawa. Chyba nigdy nie byłam jeszcze tak zakochana. 

Tajpan spał, a ja leżałam na boku i przyglądałam mu się uważnie. Był piękny – chociaż nieidealny, to jakimś cudem najwspanialszy ze wszystkich ludzi na całym świecie. 

– Hej – wychrypiał, nie otwierając oczu. 

Przyciągnął mnie do siebie. 

Zsunęłam dłoń w dół po jego nagim brzuchu, pieszcząc każdy napotkany centymetr skóry. Wsunęłam dłoń w jego bokserki, przesuwając palce delikatnie po lekko naprężonej męskości. 

– Czym sobie zasłużyłem na takie dzień dobry?

Zachichotałam. 

– Tym, co zrobiłeś mi wczoraj. 

Czyli wszystkim. Tym, jak na mnie patrzył, jak mnie pieścił, a potem głaskał po plecach, aż smacznie zasnęłam. Minął już ponad tydzień, odkąd wyszedł ze szpitala, a nasze życie nawet trochę się uspokoiło. On też się uspokoił. W pierwszą dobę po tych wszystkich wydarzeniach był zaskakująco nerwowy, zupełnie jak nie on, ale udało mi się zapewnić go, że przecież wszystko jest w porządku. Że nie może trzymać mnie pod kloszem, bo sama też potrafię sobie poradzić. Że teraz jesteśmy już partnerami. 

Chyba się z tym pogodził. Nadal był uparty, zaborczy i próbował się rządzić, ale znał granice i starał się dostosować do sytuacji. 

Zrobiłam mu dobrze dłonią i ustami, liżąc go tak samo długo i mocno, jak on lizał mnie. Doszedł w moich ustach, a potem pociągnął mnie w górę, całując namiętnie. 

– Słyszałam, że spotykasz się dzisiaj z chłopakami. Też chciałabym tam iść. 

Zwykle pewnie próbowałby mi to jakoś wyperswadować, ale stał się zaskakująco miękki. 

– Dobrze. 

Otworzyłam szerzej oczy. 

– Tak po prostu? Czyli jak chcę cię przekupić, mogę po prostu zrobić ci loda? 

Zaśmiał się szczerze i uniósł jedną brew. 

– I znów przeciągasz strunę – odparł rozbawiony. – Wezmę cię ze sobą, bo jesteś częścią mojego życia i masz prawo wiedzieć, co się dzieje. Zwłaszcza, że byłaś w centrum wydarzeń. To dzięki tobie nasz dom nie poszedł z dymem, wiesz? 

Nasz dom. 

O rany. Aż się zarumieniłam. 

– Chciałbyś, żebym tu była… na stałe? 

– Przecież już jesteś. Nie ma sensu płacić za to twoje mieszkanko, w którym właściciel nie chce nawet wymienić rozwalonej szyby.

Przygryzłam wargę, a wizja naszej wspólnej przyszłości zalała mój umysł ciepłą, gęstą falą. Urosło mi chyba serce. Ego. Samoocena. Wszystko. 

Kiedyś wydawało mi się, że nie znajdę nigdy swojej drogi i nie odniosę sukcesów, że nie będę dostatecznie dobra w niczym… ale to nieprawda. Na wszystko przychodzi czas. A rozbrojenie człowieka takiego, jak Tajpan, było przecież sukcesem ogromnym. Nikt nie byłby w stanie zadbać o niego tak dobrze, jak ja. 

– Jesteś niesamowity, wiesz? Nigdy o tym nie zapominaj.

Zamiast odpowiedzi, znów dostałam całusa. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz