Dwanaście

1.2K 140 23
                                    

Hej, ten rozdział jest trochę nudny, to może wrzucę wieczorem jeszcze jeden?

A tak poza tym to czuję się zobowiązana was uprzedzić, że będziemy długo czekać na first kiss i tak trochę się obawiam, że mnie za to zjecie 

_________________

TAJPAN

Byłem w życiu dręczony na wiele sposobów, ale takich tortur nie przeżyłem jeszcze nigdy. Powinienem po prostu otworzyć oczy i grzecznie się wycofać, ale nie potrafiłem zmusić do tego swojego ciała. To tak dobre. Trzymać kogoś w ramionach, oddawać mu swoje ciepło, zapewniać poczucie bezpieczeństwa. 

Nie, nie kogoś. Co ja pieprzę? Trzymać w ramionach ją.

Odetchnąłem głęboko, zaciągając się zapachem hotelowego szamponu w jej włosach. Oprócz tego czułem po prostu… Natkę. Żywą, miękką, małą, tuż obok mnie, przyklejoną wciąż plecami do mojego torsu. 

W nocy miała zły sen, ale nie obudziła się. Gdy wyczułem, że coś jest nie tak, otworzyłem oczy i zacząłem znów głaskać ją po plecach, ale tym razem wyżej, koło łopatek. Delikatnie i używając przy tym odrobiny paznokci – podziałało. Minęła chwila, a koszmar chyba ją opuścił, bo wyrównała oddech, puls i przestała mówić przez sen. Wtedy spaliśmy w innej pozycji – ja na plecach, Natka prawie na brzuchu, z głową wtuloną w mój bark i ręką na mojej klatce piersiowej. Była jak taki malutki kotek, który potrzebuje po prostu trochę czułości i pieszczot.

I dobrze wiedziałem, że w przeszłości niewielu ludzi dało jej takie gesty. Burza wspomniał w żartach, że na szczęście pierwszego chłopaka miała dopiero w wieku dwudziestu lat, czyli jak porządnie wydobrzała po akcji ze szpitalem i przynajmniej częściowo przepracowała swoje problemy. Mówił też, że gość był w porządku, ale gdy w końcu przypadkiem dowiedział się, z czym zmagała się za młodu, stwierdził, że to dla niego za dużo. Że on nie podoła takiej "akcji". 

Tak, Burzyński wiedział, że ja wiem. Powiedziałem mu, że czasami kręciłem się w mieście, choć wszyscy sądzili, że mnie tam nie było. I widziałem, jak ona wyglądała. Nie potrzebowałem żadnego oficjalnego potwierdzenia, bo prawda nasunęła się sama, ale i tak usłyszałem kiedyś na stacji benzynowej jak dzieciaki gadają o Natce. Mieli już po dziewiętnaście lat, więc mogłem do nich podejść, złapać za szmaty i kulturalnie poprosić, żeby trzymali język za zębami i nie wypowiadali się o ludziach, którym nie dorastają do pięt.

Po tym jednym chłopaku na stałe w czasie studiów Natka zamknęła swoją trudną część przeszłości w nieistniejącym zapieczętowanym pudełku. Nie mówiła o tym głośno, bo pewnie bała się reakcji. Mężczyźni się nią interesowali, bo była cholernie ciekawym człowiekiem – bystrym, oryginalnym, empatycznym, charakternym i zadziornym. Ale zawsze przychodził moment, w którym okazywało się, że kolejny facet to kolejne rozczarowanie, bo chciał wszystkiego, co fajne, piękne i przyjemne. Bolesne przygody to nie dla nich. Nikt nie liczył się z tym, że największe piękno często pochodzi właśnie z bólu. 

A Natka miała go w swoim życiu całkiem sporo, chociaż sądziła, że w porównaniu do nas nie przeżyła nic. Gówno prawda. Była połamana i poskładała się na nowo – przynajmniej częściowo – zupełnie sama, czyli tak, jak być powinno. 

A teraz miałem ją tu przy sobie blisko, cholernie blisko… tak blisko, że gdybym odsunął na bok jej włosy, mógłbym złożyć pocałunek na jej karku. 

Leżała wtulona we mnie w mojej koszulce i gaciach, a gdy poruszyłem się odrobinę, testując swoje możliwości, wyczuła zmianę klimatu i jeszcze mocniej wcisnęła we mnie pupę i plecy, mrucząc przy tym cicho. Kotek. Kotek jak nic. Mała ślicznotka, która powinna być dla kogoś najcenniejszym skarbem. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz