Dwadzieścia pięć

1.6K 148 18
                                    

Wcześniej wpadł 24 - proszę nie pomijać 😇

Dobra, złamałam się 😇 jeszcze jeden na deser, a następny w niedzielę... chyba, że jak zwykle mnie przekonacie do soboty 🌞

Nie wierzę, że tak pędzimy, dopiero co zaczynałam to pisać, a już jesteśmy bliżej końca niż dalej 😭

Dla każdego meliska ode mnie na serce. Miłego!

_________________

NATKA

Użyłam całej swojej siły, by nie wybuchnąć przed nim i nie pokazać mu wszystkiego tego, o czym myślałam przez ostatnie dwa dni. Że jest cholernym gburem. I że nie potrafi nawet przyznać, że coś się dzieje. Mówił przecież, że nie zapomni, że mu na mnie zależy, a potem… znikał. 

I bądź tu mądra. Co za cholerny mruk. 

Mruk, który przeżył w życiu wiele i wiedziałam, że samotnie ciężko jest poradzić sobie z pewnymi kwestiami. Więc czekałam… czekałam cierpliwie, aż wróci i sam zdecyduje się ze mną porozmawiać. Sądziłam, że gdybym weszła mu do głowy, zobaczyłabym tam coś więcej, niż tylko tego potężnego mężczyznę o szyderczym spojrzeniu i języku długim wyłącznie wtedy, gdy ma ochotę mnie przelecieć. 

Milczałam, gdy opowiadał o swoim dzieciństwie. Był normalnym chłopakiem i kumplem mojego brata, więc nie spodziewałam się, że u niego w domu aż tyle się działo. Jego ojciec zadawał się z ludźmi ze środowiska przestępczego i miał obsesję na punkcie kasy. Kazał mu milczeć przez większość czasu i nie zachowywać się jak pizda. Matka Tajpana została zastrzelona na oczach syna, a wszystko przez to, że kochała jego ojca zbyt mocno, by odejść, gdy jeszcze miała na to czas. A przecież wiedziała, że tamten pakował się w duże kłopoty i zdążył nawet już kogoś zabić. 

Stąd milczenie. Stąd ucieczka. Gdy w grę wchodziły emocje, odzywały się w nim instynkty przetrwania – spadaj, nim powiesz lub zrobisz coś głupiego, nim ktoś ucierpi. Przynajmniej ja sobie tak to tłumaczyłam. 

Gdzieś w połowie opowieści skończyłam jeść, zostawiając część porcji na talerzu. Okrążyłam stół i usiadłam na jego kolanach, obejmując dłonią chłodny męski kark i głaszcząc go lekko po włosach. Były miękkie i gęste, lekko wilgotne od deszczu na zewnątrz. 

Kiedy skończył mówić, pochyliłam się i po prostu delikatnie go pocałowałam. Odetchnął, jakby kumulował w sobie mnóstwo różnych uczuć, które właśnie być może z niego uchodziły. 

– Więcej cię już nie zostawię – zapewnił. – Jeśli będziesz chciała, mogę nie zostawiać cię już nigdy. 

Ja też powinnam być z nim szczera, skoro on zdecydował się na zwierzenia. 

– Strasznie się boję – przyznałam cicho. – Jestem beznadziejna, bo każdy pocałunek, każde zbliżenie i nawet każde takie słowo sprawia, że czuję się coraz bardziej przywiązana. Ja… mocno się angażuję, zdecydowanie mocniej niż inni ludzie, a potem cierpię, gdy łamią mi serce. Obiecałam sobie kiedyś, że już po raz kolejny nie dam się skrzywdzić. Dlatego boję się, bo jesteś dla mnie taki dobry. Za dobry. Ale koniec końców to ja będę osobą, która daje z siebie sto pięćdziesiąt procent i cierpi, bo nie każdy potrafi zrobić to samo. Dlatego właśnie się boję. 

Kiwnął delikatnie głową i zacisnął dłoń na moim udzie. 

– Nie pozwolę, żebyś cierpiała – przyznał cicho. – Miałem trzymać się z daleka i tylko cię pilnować, bo nie jestem najlepszym wyborem, Natka. Ale nie potrafię cię ignorować. Nie po tym, co między nami zaszło – chrypiał. – Chcę więcej i więcej i jestem w stanie się nauczyć, jak budować relacje międzyludzkie, wliczając w to komunikację werbalną. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz