Siedemnaście

1.1K 139 31
                                    

Więcej rozdziałów z przeszłości już nie będzie.

PS jak lekko mnie popchniecie, to być może przypadkiem upuszczę kolejny rozdział

__________________

TAJPAN

Konrad, 12 lat

– Ale masz chatę! – Rozejrzałem się po domu i zanurkowałem ręką w misce nachosów. Wcisnąłem jednego chipsa do sosu, który stał obok, a potem spróbowałem tego wszystkiego na języku. – Co to? 

Wskazałem palcem zieloną maź. 

– Guacamole – wyjaśnił Remi, rzucając się w kierunku salonu. – To obok to salsa, następny jest sos serowy,  nachosy to… 

– Wiem, co to nachosy! – Przewróciłem oczami. – Ale… wow. Twoja mama robi wam takie przekąski? 

– Gdy przychodzą znajomi – odparł dumnie Remi. – Przygotowała nam też DVD, żebyśmy mogli pooglądać jakieś fajne filmy akcji. Nawet takie, w których się zabijają – śmiał się. 

I wtedy to dostrzegłem – nachosy to nie wszystko. Moje oczy zaświeciły się niekontrolowanie, widząc przestronny salon, kanapę z pozostawionymi na niej kocami, miski z popcornem i lemoniadę w dzbanku. 

– Cześć, chłopcy! – zawołała śpiewnie mama Remiego na piętrze. Pochylała tors nad barierką i uśmiechała się szeroko. Jej blond włosy okalały radosną i wypielęgnowaną twarz i zdecydowanie wyglądała młodo. – Tylko nie siedźcie dłużej niż do dziesiątej! 

Szkoda. Mógłbym tu zostać na całą noc. Albo i na zawsze. 

Był weekend, a ja jakimś cudem urwałem się z domu. Tata nawet nie wiedział, że umówiłem się z kolegą, i to starszym o dwa lata, więc czułem niezły prestiż. W związku z tym, że tata często zlecał mi różne obowiązki, byłem dość rozwiniętym dzieciakiem jak na swój wiek. Koledzy z mojej klasy nie byli interesujący, a Remi Burzyński już tak. Słyszałem, że potrafił mocno walnąć pięścią innych chłopaków i bardzo mi to imponowało. Spotkaliśmy się kilka razy w mieście i od słowa do słowa okazało się, że on jest silny, narwany i nie do zahamowania, czyli… dokładnie taki, jaki ja powinienem być. Bo ojciec tego właśnie chciał. 

– Pójdę jeszcze tylko do swojego pokoju po telefon, dobra? – zagadnął Remi. – A ty się rozgość. Możesz pozwiedzać dom na parterze. 

Uśmiechnął się, a potem wszedł po schodach na piętro i zniknął, a ja zacząłem nieśmiało przechadzać się po parterze. Zwiedziłem salon, dotknąłem wypolerowanych mebli i zastanawiałem się jakim szczęściarzem trzeba być, żeby urodzić się w takiej rodzinie. Tu było tak… ciepło. 

Jak w filmach. 

Wszedłem do kuchni, ale przystanąłem w progu, chowając się za framugą, bo tam nie było pusto. Słyszałem jakiś stukot i skrzypienie, więc tylko lekko się wychyliłem, nie chcąc przeszkadzać. 

Och, dziecko. 

Dziewczynka. 

Wchodziła właśnie na krzesło ustawione przy jednym z blatów. Była niska, ale pulchna, z okrągłymi różowymi policzkami i brązowymi włosami kręcącymi się na całej długości. Krzesło zaskrzypiało, gdy na nim stanęła, a potem zaczęła wdrapywać się z niego na blat kuchenny. 

Co ona kombinowała? 

Wszedłem po cichu do kuchni, bo i tak mnie nie widziała. Remi miał siostrę i wiedziałem o tym, ale nigdy jeszcze jej nie poznałem. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz