TAJPAN
O niczym nie marzyłem bardziej, niż skończyć to przedstawienie na dzisiaj.
Nie mam pojęcia, co się stało. Dlaczego w ogóle dopuściłem, by jej dotyk zabrnął tak daleko? Sam ją do siebie przycisnąłem, sam ją nakierowałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że choć Natka jest silną i czasami dominującą kobietą na co dzień, to w kwestiach bliskości ja musiałbym ją pokierować. I zrobiłem to, a ona była… taka chętna. Tak bardzo, że w pewnym momencie nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o jej oddechu na swojej szyi, o dłoniach na moim ciele, o niej tuż obok mnie.
To się wymknęło spod kontroli. Miało być tylko przedstawieniem… które ja chciałbym odtworzyć w życiu. A przecież nie mogłem, do cholery. Część mnie zawsze będzie należeć do tego brudnego, paskudnego świata i nigdy nie pozwoliłbym, by Natka musiała mieć z nim styczność. To wyjątek, bo teraz najbezpieczniejsza była właśnie przy mnie, a ja musiałem się tu kręcić.
Spodziewałem się, że ktoś wie, z kim zadaję się w Krakowie. Jednak gdy w końcu ktoś mi to zasugerował, zapaliłem się od środka. O siebie się nie bałem. O nią… o Natkę, już tak. Każda sekunda tej farsy zbliżała nas do momentu kulminacyjnego. Coś musiało się stać. Wieczór bez ofiar w podziemiach to wieczór stracony.
– Tajpan – załkała Natka, drepcząc za mną małymi kroczkami. – Hej, mów do mnie. Wracamy na górę?
Stanąłem w miejscu w ciemnym korytarzu, który prowadził do schodów. Zdałem sobie sprawę, że wciąż trzymam jej chudy nadgarstek, więc puściłem go, a Natka przytuliła rękę do piersi, przyciągając tym samym mój wzrok z powrotem na jej ciało. O ja pierdolę. Powinni mnie teraz posadzić na krzesełku w piekle, gdzie diabłem będzie Burzyński, zawiązujący mi na oczach opaskę i unieruchamiający każdą moją kończynę, łącznie z fiutem, żebym nie mógł zrobić nic głupiego i za długo na nią nie patrzeć.
Bo, Chryste, zabijcie mnie, ale nigdy nie widziałem na oczy piękniejszej kobiety, i to drobne ciałko niewiele miało z tym faktem wspólnego. To… ten błysk w szarych oczach. Sposób, w jaki zawsze zwilżała językiem dolną wargę. To, jak twardo na mnie patrzyła niezależnie od sytuacji, a przecież zwykle kobiety spuszczały wzrok po jednym moim nieprzychylnym spojrzeniu. Przed nią też się nigdy nie powstrzymywałem, a jednak pozostawała nieugięta. I to cholernie mnie kręciło, ponieważ jednocześnie wiedziałem, że za fasadą stanowczości i tej energii kryje się wrażliwa, empatyczna dziewczyna, warta więcej niż wszyscy ludzie na tej planecie razem wzięci.
– Wracamy na górę? – powtórzyła, gdy nie odpowiadałem. – Odpowiesz mi, czy mam zgadywać?
Fakt, nie byłem nigdy ekstremalnie rozmownym facetem. Nauczyłem się tego wśród ludzi, dla których pracowałem. Wolałem nic nie mówić, żeby sądzili, że nie jestem zainteresowany, bo im więcej mówisz, tym większa szansa, że komuś coś głupiego wpadnie do głowy.
Ale przy Natce to coś więcej. Ona stała tu przede mną, dominując przestrzeń, a jednocześnie zajmowała też całkowicie mój umysł. Nie mogłem się odezwać, bo chciałbym powiedzieć jej setki rzeczy, które nigdy nie miały prawa opuścić moich ust. Dlatego milczałem, dopóki nie uspokoiłem swojej wyobraźni, swojego oddechu… i serca.
– Zamieniłeś się w niemowę, czy o co chodzi? – spytała, ale dosłownie sekundę później jej brwi zmarszczyły się, a na usta wpłynął grymas zmartwienia. Zbliżyła się do mnie o krok i… położyła dłonie na moich policzkach. – Martwisz się tym, co on powiedział? Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Gdyby chcieli nas skrzywdzić, już by to zrobili, prawda?
Dobry Boże, ona sądziła, że wciąż przetwarzam słowa tamtego chłystka. Jej kciuki przesunęły się delikatnie po moich lekko szorstkich policzkach.
CZYTASZ
Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18]
Roman d'amourTylko on wie, kim ona tak naprawdę jest. Tajpan zostawił za sobą życie pełne napięcia i niebezpieczeństw. Życie po niewłaściwej stronie barykady. Jeden krwawy incydent sprawił, że postanowił już nigdy nie brudzić rąk w niewłaściwej sprawie. Nadal j...