Cztery

1.2K 137 23
                                    

Wczoraj późnym wieczorem wpadł trzeci - info dla spóźnialskich. Miłego!

____________________

TAJPAN

Zawsze wiedziałem, kiedy postępuję niewłaściwie. 

Na przykład teraz. 

Nie powinienem w ogóle się do niej zbliżać. Rozmawiać z nią więcej, niż to konieczne. A jednak moje wewnętrzne ja powtarzało, że muszę być blisko, by ją chronić. Zaczęło się niewinnie – od jej przyjazdu do Krakowa w zeszłym roku. Ściągnął ją Burza i wiszący nad nim wyrok. Naprawdę się tego nie spodziewałem. 

Pamiętałem ją aż za dobrze. Wygadana, żywiołowa i bystra dziewczynka o jasnobrązowych włosach, zwykle spiętych w wysoki kucyk, z dwoma grubymi pasmami puszczonymi wolno wokół twarzy, krótszymi niż reszta fryzury. Obecnie były rozjaśnione, kiedyś nie. Oczy ciemnoszare jak burza w trakcie lata, przepełnione wszystkimi możliwymi emocjami. Otwarta, ciekawska, o okrągłych policzkach i ładnie wykrojonych, różowych ustach. Z nosem lekko przekrzywionym w lewo na końcówce. Nie wiedziałem dlaczego – nigdy przecież nie był złamany. 

Kumplowałem się z Burzą za dzieciaka, bo podchodziliśmy z jednego miasteczka. Lubiłem go. On lubił mnie. W weekendy jeździliśmy do Warszawy siedzieć nad Wisłą i palić blanty, a w tygodniu on rozrabiał w swojej dzielnicy, a ja starałem się posprzątać jego bajzel. Brzmi skomplikowanie, ale to były piękne, beztroskie czasy, które nigdy nie wrócą. 

I była w nich też ona. Mała dziewczynka, która wtedy nie interesowała mnie w żaden seksualny sposób, bo byłem sześć lat starszy. Dla mnie to był tylko dzieciak. 

Wyjątkowy, empatyczny i kochany dzieciak. Nie mogłem patrzeć na to, jak ludzie chcą ją wykorzystać. Zniszczyć. Zdeptać ambicje i chęć do życia. I prawie im się to, kurwa, udało. 

Wszystkich po kolei bym zajebał. Wszystkich. Deptałbym niczym nic nie warte karaluchy, bo zdołali zgasić prawie cały płomień, który miała w sobie jako dziecko. 

Na szczęście gdzieś tam jeszcze się delikatnie tlił i Natka była w stanie rozpalić go na nowo. Widziałem go znów, gdy wróciła ponad rok temu, i widziałem go teraz, chociaż miałem wrażenie, że sama nie pozwala mu zapłonąć całkowicie. Powstrzymywała się. Martwiła.

I, kurwa, czasami nie jadła, a widok jej wątłego i słabego ciała w oknie szpitalnym pół życia śnił mi się po nocach.

Zawsze coś mnie do niej przyciągało. Byłbym idiotą, gdybym twierdził, że teraz tak nie jest. 

I gdyby podała mi listę ludzi, których trzeba dla niej pomścić, zrobiłbym to. A że Natka bywała trochę szalona, w jakiś sposób taki scenariusz był prawdopodobny. Razem bylibyśmy szaleństwem do kwadratu. Dlatego powinienem trzymać się od niej z daleka i pozwolić jej sądzić, że nie mam ochoty z nią gadać ani przebywać w jej towarzystwie. 

Jak niby mam to, kurwa, zrobić, skoro z każdej strony grozi nam niebezpieczeństwo?

Ona sama się nie ochroni. Jeśli przyjdzie jej opuścić broń lub ją podnieść i wycelować, zrobi to drugie. Każdy ją znał.

One wszystkie były szalone. 

Z tą tutaj na czele. 

– Ja po prostu uważam, że to absurdalne, Remi – powiedziała Ada głośno, siadając z nami przy stole. Niedawno położyła Antka spać, zajęło jej to wyjątkowo mało czasu. – Nie możecie nas wykluczać ze swoich planów. Siedzimy w tym tak bardzo, jak wy, a może i nawet bardziej? Przydamy się. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz