Dwadzieścia dwa

1.3K 162 82
                                    

Moi drodzy, proszę zapiąć pasy, to w końcu się dzieje

Jak mnie ładnie zaskoczycie, to dzisiaj będzie jeszcze jeden 🌞

_________________

NATKA

Wróciłam do pracy na przekór wszystkim i wszystkiemu. Remi nalegał, bym odpuściła sobie na kilka tygodni, ale ja nie byłabym w stanie. Niby co miałabym robić? Siedzieć w domu i obwiniać się, że jestem nie dość dobra, by faktycznie się mną zainteresować? By dotknąć mnie więcej niż dwa, trzy razy? By powiedzieć mi po prostu, co jest grane? 

Emilia powiedziała, że podobno Tajpan zawsze patrzył na mnie jak na kogoś wyjątkowego. Ada to potwierdziła. Luiza z Maksem też. Wszystkich po prostu zapytałam o zdanie, robiąc rozeznanie. I gdy wracałam myślami do przeszłości, rzeczywiście coś w tym było. 

Jak byłam mała, uratował mnie od upadku w kuchni, gdy szukałam ciasteczek w szafce. Nie pamiętam za dużo z tego momentu, ale wydaje mi się, że zachowywał się wtedy w porządku.

Gdy tak się w to bardziej zagłębić, być może Tajpan od zawsze miał trochę zniszczone serce, ale nie próbował naprawić go w ogóle. Po prostu udawał, że ten organ w jego ciele nie istnieje. Nie poddawał się zwykłym ludzkim emocjom, nic nie wywierało na nim wrażenia. 

Więc nie spodziewałam się, że będę wyjątkowa. 

Najwyraźniej Sara, ta mała cholera, w jakiś sposób była wyjątkowa, skoro jej uległ. Boże, zazdrość zżerała mnie od środka i nie potrafiłam się pozbyć tego uczucia. To mnie dotykał jako pierwszej. I to bez rękawiczek! Ale jeśli te dłonie dotknęły także jej ciała… 

– Hej. 

Upuściłam miotłę, którą zamiatałam pozostałości włosów wokół fotela fryzjerskiego. 

– Boże! Przestraszyłeś mnie. 

Jak zwykle wylazł z zaplecza i zrobił krok do przodu. 

– Co ty tu robisz? – fuknęłam. 

Zero taryfy ulgowej. 

– Przyszedłem odebrać cię z pracy i zawieźć do domu.

Czyli to, co zawsze. 

Tajpan zacisnął szczęki, a ja obróciłam się na pięcie i zaczęłam grę w ignorowanie. Ciekawe, kto tym razem miał to wygrać. 

– Dziękuję, ale poradzę sobie sama. 

– Natka – rzucił natychmiastowo. – Porozmawiaj ze mną. 

Zamknęłam zeszyty za recepcją i wychyliłam się nad kontuarem. 

– Teraz nagle chcesz rozmawiać? 

– Tak, owszem. Ktokolwiek ci o tym powiedział, nie ma zielonego pojęcia, co tak naprawdę zaszło. 

– Ach, tak? Bo ja słyszałam, że Sara dostatecznie głośno o tym opowiadała. 

Tajpan przypatrywał mi się ciekawsko bez ustanku. 

– Jesteś zazdrosna. 

– Jestem – potwierdziłam szybciej, niż pomyślałam. Och, mogłabym sobie zaszyć usta, naprawdę. – Spytałam się ciebie, czy się z nią pieprzyłeś w rękawiczkach, czy bez, i nadal nie uzyskałam odpowiedzi. Więc jak? 

Wciągnął powoli haust powietrza, a potem… potem zsunął z dłoni jedną rękawiczkę, następnie  drugą, patrząc mi przy tym prosto w oczy. Zrobiło się gorąco. Duszno. Założyłam kosmyk włosów za ucho i zanurkowałam za recepcją, by wyłączyć laptopa. 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz