Czternaście

1.3K 145 47
                                    

Dobra, teraz to już naprawdę koniec na dziś i kolejny w środę o 20:00!

A ten jest jednym z moich ulubionych 😎

(Spóźnialskim przypominam, że dzisiaj wpadły już dwa)

_______________

NATKA 

Zaczęłam się wiercić już gdy wchodziliśmy przez próg pokoju. Tajpan niósł mnie na ramieniu niczym zdobycz przez cały hotel, ignorując wścibskie spojrzenia ludzi wokoło i zdecydowanie mocno zazdrosny wzrok rudowłosej recepcjonistki. 

W porządku, uchyliłam po drodze jedno oko. Mam nadzieję, że nie zauważyła. 

W pokoju hotelowym już natomiast otworzyłam oczy całkowicie i próbowałam jakoś zsunąć się z ramienia Tajpana, bo jego bark nieznośnie wbijał mi się w splot słoneczny. 

– No już, już, spokojnie – mruczał, nie ustępując i nie poddając się moim niemym sugestiom. – Zaraz cię uwolnię. 

Skóra pod taśmą klejącą paliła i nieprzyjemnie mrowiła. 

Ostrożnie osunął mnie na łóżko, posadził wygodnie, podciągając za ramiona jak dziecko. Kucnął przede mną, a w jego oczach znów zobaczyłam o wiele więcej, niż na co dzień. Czy to ta sytuacja tak na niego podziałała? Może przypomniał sobie przeszłość?

Ostrożnie sięgnął do taśmy na mojej twarzy i pociągnął z wyczuciem. I tak bolało jak cholera. Odrywał ją sekunda po sekundzie, wprawnie manewrując czarnymi rękawiczkami. To jak cholernie powolne zrywanie plastra. Bolało.

– Auć – syknęłam, gdy ostatnia część taśmy w końcu zeszła z kącika moich ust. – Mogłeś to zrobić szybko. Mniej by bolało. 

Jego oczy zabłyszczały. 

– Przepraszam. 

Uniósł dłoń w rękawiczce i i pogłaskał jej wierzchem mój policzek. Był taki delikatny. Cholera. 

– Naprawdę przepraszam – mruknął jeszcze, a potem zaczął zrywać taśmę z moich dłoni, następnie kostek. – Bardzo cię zraniłem? 

Za każdym razem, gdy zrywał taśmę do końca, masował moją skórę. To przyjemne. Jakby się o mnie troszczył. 

– Nic mi nie jest. Przecież wiem, że to tylko na pokaz. – Mrugnęłam dwa razy. – Chciałeś mnie tam uderzyć, prawda? 

– Chciałem, żeby było wiarygodnie – wycedził. Wściekłość mieszała się u niego z jakimś takim… smutkiem. – Ale nie byłem w stanie tego zrobić. Nigdy nie uderzyłem kobiety i nie zamierzam tego robić. Nie powinienem też… – zerknął przelotnie na ślady na moich nadgarstkach – ale, kurwa, nie miałem wyjścia. 

Kiwnęłam głową. A jego dłoń znów wróciła do mojej twarzy i kciukiem pogłaskał mój policzek. 

– Przestaję cię rozumieć, Tajpan. Mówisz mi, że nigdy nikogo nie zabiłeś i nigdy nie uderzyłeś kobiety. Zachowujesz się wobec mnie lepiej niż ktokolwiek inny. A jednak wszyscy tam na dole mają cię za okrutnego i bezwzględnego człowieka, który miał pokazać mi, gdzie moje miejsce. Dlaczego mam wrażenie, że coś tutaj jest złudzeniem? 

Zmrużył nieco oczy i cofnął dłoń. 

– Bo tak jest. To złudzenie. 

– Dlaczego oni myślą, że byłbyś w stanie zrobić mi krzywdę? Skoro twierdzisz, że nie zachowywałeś się tak jak oni? – drążyłam. – Co jest prawdą? Faktycznie nie zabiłeś nikogo w swoim życiu? 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz