Dwadzieścia

1.2K 145 28
                                    


Proszę bardzo 🤫

Następny po weekendzie ☔

______________

NATKA

Nie byłam dobra w powolnym planowaniu, racjonalnym myśleniu i elokwentnym wypowiadaniu się. Nie byłam też dobra w skupianiu się na jednej rzeczy, w intensywnej nauce ani w szacowaniu ewentualnych szkód lub strat. 

Za to byłam dobra w odczytywaniu ludzkich emocji i ocenianiu, na co tak naprawdę ktoś zasługuje. Byłam też zajebista w szybkim myśleniu pod wpływem impulsu, w kreatywnych pomysłach na wybrnięcie z kryzysowej sytuacji. A przede wszystkim… byłam odważna. A moim bratem był cholerny Remigiusz Burzyński. 

Nazwisko zobowiązuje. 

Dlatego też siedząc tak po prostu w aucie z zapiętymi pasami, jakbym jechała na wycieczkę, szukałam jednego punktu zaczepienia, który pozwoliłby mi się stąd wydostać. 

Szybko go znalazłam. 

Ten idiota jechał przez miasto, nie wybierając nawet pustych ulic, czy jakichś cichych skrótow. Jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że wiezie mnie gdzieś wbrew mojej woli. Gdy zatrzymaliśmy się na światłach, spotkałam się wzrokiem z dziewczyną, trzymającą pod pachą małego pieska rasy chihuahua. Ale to nie był jeszcze ten moment. Czekałam na coś więcej. 

Marek mknął ulicami bez pośpiechu, co jakiś czas cicho pochrząkując. 

Jeszcze trochę. Jeszcze chwila. 

Delikatne kropelki deszczu osiadały na szybie, tworząc w aucie przytulny klimat. W sam raz do tego, żeby się zrelaksować. Radio grało cichutko, Marek wystukiwał rytm piosenki na kierownicy i wpatrywał się w drogę przed sobą. 

W końcu znalazłam miejsce, które mogłam wykorzystać. Na jednej z głównych ulic prowadzono remonty, przez co objazd zwężał się aktualnie do jednego pasa, a to powodowało lekki tłok nawet o tej porze. Słupki ustawione po lewej stronie błyszczały na biało i czerwono, gdy wjeżdżaliśmy na zwężenie. 

Jeszcze moment. 

Sekundka. 

I… jest.

Moje kolejne ruchy były szybkie, zupełnie nie precyzyjne, ale nastawione na efekt. Szarpnięcie za skrzynię biegów, co spowodowało rozstrojenie silnika, gdy zmniejszył obroty. Złapanie za kierownicę i przekręcenie jej z całej siły w lewo. Szybki poślizg na mokrym asfalcie, trącenie Marka w ramię, dezorientując go już całkowicie. 

Remi byłby ze mnie dumny. 

Auto zatrzęsło się, gdy wpadło w bok innego samochodu, przy okazji trącając słupki ostrzegawcze. Nic poważnego, zwykła i trochę głupia kolizja, ale ze względu na bardzo utrudnione warunki jazdy na tym odcinku drogi, dosłownie nie dało się stąd szybko uciec. 

Właściwie w ogóle nie dało się uciec. 

Dobrze, że miałam zapięty pas, bo już i tak w wyniku uderzenia w inne auto rzuciło mną o krawędź szyby, więc głowa pulsowała boleśnie, kiedy już wszystko się zatrzymało. 

– Kurwa mać! – warknął prokurator. – Ty mała… 

Przerwało mu jednak pukanie w szybę. Groźnie wyglądający mężczyzna gestem nakazał mu opuścić szybę w dół. Marek zacisnął szczękę i obrzucił mnie morderczym spojrzeniem. 

– Cóż – powiedziałam dosadnie – porywać to ty raczej nie potrafisz. 

– Naprawdę chciałem być dla ciebie łaskawy, ale… 

Tajpan (Synowie Chaosu #4) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz