【XLIII】Decyzje emocji

122 5 17
                                    

*POV Jack*

Nagle drzwi do pomieszczenia otwarły się agresywnie, na co Nicolas odsunął się zmieszany

- No nie uwierzysz! Chcą nas przenieść! - podbuzowany głos Liam rozbrzmiał po pokoju

- To dobrze, czy źle, bo ciężko mi aktualnie stwierdzić - przetarłem tylko usta i starałem się wrócić do normalnego egzystowania

- Oczywiście, że źle! Nawet bym powiedział, że wręcz fatalnie! Chcą przenieść nas! Nas, czyli mnie, ciebie i Nico! - Walker usiadł na krześle obok, a brat przytulił go do siebie

- Su zostałby tutaj... wiesz jednak, że ojcu nie można się sprzeciwić - po chwili milczenia starszy w końcu zabrał głos

- Tch. Czasami mam ochotę go obalić tylko po to by być z osobą na której mi zależy - młodszy oparł głowę na klatce piersiowej brata i chwilę milczał - Ty co tobie tak serce wali...

- Uh. Sam się oburzyłem, że będziemy się przeprowadzać?

- Tak w ogóle co robiliście zanim przysze- - Liam wziął głęboki wdech - Oh... Oh. OH! - odsunął się praktycznie od razu tym samym spadając prawie z krzesła

- To nie tak! My uh... sprawdzał moje zęby, bo był zainteresowany? - nawet ja bym w to nie uwierzył, po co się staram

- Swoim językiem? Nie dobra ja nie chcę jednak wiedzieć. Oboje jesteście dorośli. Pójdę się napić. Uhm tak. Dokładnie. Woda - blondyn wyszedł z pomieszczenia szybciej niż się w nim pojawił

- To było... zaskakująco zignorował to co się działo - Nicolas podniósł się z siedzenia i do mnie przybliżył

- Nie znam go tak jak ty ale akurat z całą pewnością się zgodzę - zwróciłem głowę w stronę mężczyzny gdy ten położył swoją dłoń na moim policzku

- W każdym razie... Przerwał nam coś, czyż nie? - rozpłynąłem się, gdy wyszeptał te słowa do mojego ucha, a jeszcze bardziej, gdy ponownie złączył nasze usta

Uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy pogłębiając pocałunek

*POV Jeff*

Od paru dni nie spałem, ciągle myśląc o wszystkich sytuacjach, które ostatnio miały miejsce. Po kłótni z Maskym unikałem wszystkich, w większości czasu przebywając na dachu budynku. Mimo iż śińce z szyi już prawie zeszły, pod swoją białą bluzą wciąż nosiłem czarny golf, by zakryć wspomnienia z tamtego momentu

Ta noc nie różniła się od innych. Siedziałem tam gdzie zawsze z lornetką przy oczach i obserwowałem z nudów przechodniów. Baba z wózkiem niosąca siatki... Heh dziecko się przewróciło biegnąc. Jakiś zboczeniec kręcący się przy ciemniejszych uliczkach. Chłopak z rudymi włosami pijacy shake. Kobieta zapatrzona w telefon... ... Czekaj rude włosy?!
Przetarłem szybko szkła lornetki skrawkiem bluzy i spojrzałem ponownie. Nie no to nie może być on... Ale jest w cholerę podobny... no pokaż twarz... nie stój ciągle tyłem... no kurwa odwróć się choć na sekundę... Ha jest! Te zielone oczy! Lampo uliczna, która go oświetliła, uwielbiam cię!

Zerwałem się natychmiast i chwyciłem nóż ze swojego pokoju, po czym wybiegłem z domu. Skierowałem się w stronę gdzie ostatni raz widziałem tego typa. Zdyszany dotarłem na miejsce i oparłem się o lampę łapiąc oddech. Rozglądnąłem się, jednak nikogo już tam nie było... Ale przecież mi się nie przywidziało! Może to jego rutyna... wystarczy czekać

|**********|

Następne parę tygodni nie spuszczałem oczu z tego miejsca. I faktycznie co drugi dzień chłopak pojawiał się, wchodził do sklepu mięsnego, tam spędzał na oko z godzinę, a wracając po drodze kupował shake truskawkowy i znikał odbierany przez czarną Hondę HR-V.
Jednego dnia jednak zamierzałem zepsuć jego starannie wykonywaną rutynę. Zaczaiłem się i poczekałem na niego przed budynkiem. Gdy tylko wyszedł, złapałem go od tyłu i zaciągnąłem w ciemną uliczkę, do jego ust wkładajac szmatę, by stłumić krzyki. Wyrywał się owszem ale byłem dla niego zbyt silny. Poczekałem parę minut, aż chloroform nalany wcześniej na materiał zacznie działać i zabrałem nieprzytomnego chłopaka do domu. Jakimś cudem nikt się nie obudził, gdy tachałem rudego na górę ale nie mogę na to narzekać. Po ułożeniu i przywiązaniu tego skurwiela do krzesła pozostało mi czekać. A gdy się obudzi... wyciągnę z niego informacje. Dowiem się co zrobili z Jackiem. Gdzie go trzymają. Co mu robią. Dowiem się, pójdę tam i zabije wszystkich, którzy staną mi na drodze. Uwolnię go, choćby to kosztowało i moje życie

*Hewwo!
Ja ten no... Rozdział! Zajmuje mi to strasznie długo ale nie chce wstawiać czegoś, co jest napisane na siłę. Myślę, że nie czytałoby się tego przyjemnie, a bardziej zależy mi na jakości niż utrzymaniu systematyczności tylko po to by się opowiadanie wybiło. Chcę by to zostało jako moje hobby, a nie przymus wywołujący stres, gdy zbliża się termin wstawienia rozdziału. Anyway! Mam nadzieję, że życie mija wam znośnie

I dziękuję Sholit356. Dopóki jest jakaś osoba która nie daje mi żyć, staram się brnąć do przodu

Luv you my shrooms!

*Deathcup~

Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz