【XV】Przełamanie bariery

146 6 24
                                    

Było coś koło północy. Jack siedział na malutkiej werandzie, wsłuchując się w operę, którą prowadził wiatr w akompaniamencie delikatnego śpiewu ptaków i lekkich pisków nietoperzy. Maska leżąca obok, zamknięte oczy i promienie księżyca oświetlające jego twarz, nadawały uroku sytuacji. Nucił pod nosem "Come Little Children" i uśmiechał się na wyższych nutach. Mimo, że czuwał, nie zdawał sobie sprawy, gdy Jeff dosiadł się do niego i słuchał jego głosu, patrząc się w gwiazdy

- Masz... masz ładny głos... - odezwał się w końcu czarnowłosy, gdy owa pieśń dobiegła końca

- Jeff. Uhm. Dzięki. Tak myślę - bezoki podrapał się po karku rumieniąc

- Jest też coś innego, co próbuje ci powiedzieć...

- Ja... ja w sumie też

Odwrócili się do siebie przodem, a Eyeless położył dłoń na policzku niższego. Wokół nich zapanowała nagle cisza. Byli tylko oni i nic więcej się nie liczyło. Ich oddechy mieszały się jak kiedyś i tylko parę centymetrów dzieliło ich usta od siebie. Serca biły równym tempem, jakby odliczały do czegoś

- Byłem okropny... ta rezydencja... nasz dom... to moja wina...

- Jack już się po prostu przymknij. Psujesz ten moment - wyszeptał Killer i złączył ich usta w pocałunku

Oboje byli zagubieni w tym co robili. Błądzili wargami w te i we wte. Dłonie jeden miał na policzkach, a drugi położone na talii. Woods pchnął lekko młodszego na drewniane deski, że ten leżał na plecach, a on mógł spokojnie, siedząc na jego biodrach, kontynuować pocałunek

Nagle w oknie pojawił się mały głośnik i na cały budynek zaczęło grać: "Careless Whisper"

Dwójka gołąbków odsunęła się od siebie natychmiast, przestraszona i speszona

- No wreszcie! Ileż można było! - od razu można było rozpoznać do kogo należał głos

Skrzat siedział w oknie ze swoim cholernym jbl i uśmiechał się szyderczo. W dłoniach miał również telefon. Jeff od razu domyślił się co ta mała menda zrobiła, dlatego też podniósł się od razu i poleciał do domku zadźgać topielca

A Jack ponownie został sam, siedząc pozostawiony po poprzedniej czynności. Skulił się po chwili, zakładając znowu maskę, by ukryć swoje czerwone policzki

- Heeeeey c-co się stało - Toby podszedł do niego przecierając swoje zaspane oczy - Była jakaś muzyka i krzyki i- - zamilkł patrząc na chłopaka - Stało s-się dużo. Mów .

Jego głos był stanowczy. Taki sam jak dziecka, chcącego dostać wymarzoną zabawkę, którą zobaczył w sklepie

- Jeff mnie... on... on mnie... mnie... on... aaagh! On mnie pocałował! - mówiąc to, właśnie zdał sobie sprawę, że to wydarzyło się naprawdę - My się pocałowaliśmy! On i ja! Jakby razem! Jak mu się teraz pokaże!

*Hewwo!
Proszę bardzo. Dla upragnionych scena pocałunku.

Plus dla zainteresowanych:

Careless Whisper:

Come Little Children:

*Deathcup

Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz