Raz na rok koordynatorzy są zobowiązani zorganizować tygodniowy zjazd dla wszystkich ze swojej grupy. Celem tych spotkań jest głównie integracja, więc często przypomina to tygodniową imprezę. Oczywiście teoretycznie omawiamy też bieżące sprawy Stowarzyszenia i wymieniamy się doświadczeniami z ostatniego roku. Obecność nie jest obowiązkowa, ale i tak zazwyczaj zjawiają się wszyscy. Na ten czas inne grupy przejmują też obowiązki tej, która zjeżdża się do ośrodka.
Po latach trudności z organizacją miejsca wypoczynku dla stu osób naraz podjęto w Stowarzyszeniu decyzję o wybudowaniu stałego ośrodka na wsi. Koordynatorom jednak zostawiono ogarnięcie terminu, zaopatrzenia, cateringu i ogólnego planu tygodnia. Jedni zapewniali wieczory filmowe czy gier, mini zawody sportowe, podchody i inne takie. Nawet zdarzało mi się uczestniczyć w grupowych zajęciach z medytacji.
Lubiłam tam jeździć, co prawda nie znałam wszystkich ze swojej grupy, ale miałam stały kontakt z kilkoma osobami w podobnym wieku. Większość kojarzyłam z widzenia, a niektórych omijałam już z daleka. W tym roku trafił nam się ostatni tydzień sierpnia, więc tym bardziej cieszyłam się na zjazd. Nie sądziłam jednak, że coś na wstępie zepsuje mi humor.
Weszłam do ośrodka i z uśmiechem przywitałam się z młodą dziewczyną, która dorabiała w ośrodku w czasie zjazdów jako recepcjonistka. Średnia wieku naszej grupy była dosyć niska, więc i nasz koordynator był najmłodszy wśród ich dziesiątki. Nie miał nawet czterdziestu lat i wciąż się denerwował, pomimo że to już był szósty zjazd, który organizował. Akurat też był w tym czasie w recepcji.
- Miło cię widzieć, koordynatorze - powiedziałam radośnie.
- Ciebie też 942. - Uśmiechnął się pomimo zmęczenia.
- Z kim mnie w tym roku usadziłeś w pokoju? - zapytałam zaciekawiona, czy zdradzi mi od razu wynik losowania.
Ośrodek miał czteroosobowe pokoje i większość koordynatorów rozlosowywała miejsce, aby nie męczyć się z potencjalnymi konfliktami. Nasz zwłaszcza nie lubił się takimi mierzyć i minimalizował ich przyczyny.
- Dzieli pani pokój z mediami: 996, 975 i 913 - odpowiedziała mi recepcjonistka.
- Żartujesz sobie?! - krzyknęłam. - Mam spędzić tydzień w jednym pokoju z tą francą.
Dwóch pierwszych nie kojarzyłam za bardzo, ale ten ostatni numer mówił mi aż za wiele. Dwa lata temu nasza kłótnia stanowiła zjazdową sensację numer jeden. 913 była piękną, długonogą blondynką kilka lat starszą ode mnie. Tak jak ja była medium 2.0, jak określaliśmy to w naszych kręgach i niestety należała do grupy, która wykorzystywała swoje umiejętności do angażowania się w romanse z duchami. Nie miałam nic przeciwko miłości, jeśli już czyjeś serca tak wybrały, ale tamci typowo bawili się uczuciami innych.
- Tak wyszło losowanie, nie czepiaj się mnie - odburknął koordynator. - Po prostu spróbujcie się nie pozabijać do końca tygodnia, to wszystko.
Starałam się tylko ze względu na to, że darzyłam go sympatią i wiedziałam, że się stara jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki. Poza nami często w zjazdach uczestniczyły też duchy, czy to byłych mediów, czy po prostu nasi duchowi przyjaciele i znajomi. Tristan zatem jak zawsze pojawił się tu ze mną, ale pierwszy raz towarzyszył mi na zjeździe i domagał się opowieści o tym co się wtedy wydarzyło.
Miałam kiepski humor i słuchając przechwałek 913 i jej psiapsiółek o tym kogo sobie upolowały, rzuciłam w ich kierunku jakąś uwagę. Od kłótni na temat podejścia do duchów i pracy przeszłyśmy do rękoczynów. Trochę poszarpałyśmy się za włosy i sprezentowałyśmy sobie po policzku, ot cała afera, ale od tamtej pory nie mogłyśmy na siebie patrzeć. Duch żądał szczegółów, ale mu ich nie przedstawiłam. Obstawiałam, że ktoś miał jakieś nagranie, ale nigdy nie badałam sprawy.
Przez pierwsze trzy dni jakoś udawało się nam nie odzywać się do siebie i nie dawać ludziom powodów do radości. Niektórzy nie ukrywali, że liczyli na jakąś ponowną rozgrywkę, ale coś we mnie w końcu pękło. Zobaczyłam ją, jak próbuje flirtować z Tristanem i wtedy ogarnęła mnie furia. Podeszłam do nich z impetem i już zaciskałam pięści, rozgrzewając się na wypadek, gdybym musiała co nieco komuś przywalić.
- Skoro tak koszulka opada ci z ramienia, to kup sobie mniejszą - powiedziałam chłodno, gdy się obok nich znalazłam.
- Zabawne - mruknęła niezadowolona z mojej obecności 913. - A teraz znikaj i nie przeszkadzaj dorosłym w rozmowie.
- Zabawne jest to, że flirtujesz moim duchem i aż prosisz się o to, żeby ci przyłożyć - powiedziałam.
- Chyba Tristan powinien się wypowiedź, czy uważa się za czyjąś własność - zwróciła się do ducha.
- Właściwie to jestem jej duchem - odpowiedział nieco zdumiony Tristan.
- Widzisz - rzuciłam triumfalnie.
Coś mruknęła pod nosem i odwróciła się na pięcie. To małe zwycięstwo jednak nie ukoiło złości, która wciąż we mnie buzowała, dlatego postanowiłam iść na spacer, żeby się uspokoić. Tristan podążył za mną i próbował zwrócić na siebie moją uwagę.
- Ktoś tu jest zazdrosny - rzucił zadowolony z siebie.
- Słuchaj no! - Odwróciłam się gwałtownie i nie podobało mi się, jak blisko siebie znalazły się nasze twarze. - Nie obchodzi mnie, co i z kim robisz, ale od niej masz się trzymać z daleka.
- Ale jestem twoim duchem? - zapytał z wyraźnym smutkiem.
- Tak, jesteś - odpowiedziałam z westchnieniem. -Przecież nie chcesz się ode mnie odczepić.
CZYTASZ
HOW NOT TO BE A MEDIUM
SpiritualCamilla jest medium 2.0, co pozwala jej traktować duchy niemal jak żywe osoby. Jest jednak jeden martwy mężczyzna - Tristan, z którym nie chce mieć nic do czynienia, a on uparcie stara się być częścią jej życia. Młoda kobieta stara się znaleźć równo...