40 - Strach

6 1 0
                                    

Czułem, że nie powinienem tamtego dnia się udzielać, że w ogóle nie powinno mnie tam być. Jednak nie potrafiłem zniknąć, bo chciałem być wsparciem dla mojej przyjaciółki. Po raz kolejny zrozumiałem, że to Ronald miał rację. Jego słowa odcisnęły na mnie bolesne piętno i powracały do mnie, hucząc w głowie.

Camilla usłyszała jak Zoey płacze w łazience i zaniepokojona zapukała, pytając, czy może wejść. Upewniłem się, że mogę tam zajrzeć i zobaczyłem, jak artystka siedzi na brzegu wanny, trzymając w rękach kawałek plastik i z trudem łapiąc oddech w morzu łez. Nie byłem pewny, co to może być, ale moja dziewczyna chyba rozumiała, co to znaczy.

- Płaczę ze szczęścia, wynik jest negatywny – wyszeptała Zoey. – Okres mi się spóźniał, chociaż uważałam, to ... Przestraszyłam się, że mogę być w ciąży, że to może być dziecko Micheala.

Camila nic nie mówiła, tylko głaskała ją po plecach, próbując pomóc jej się uspokoić. Miała poważną minę i nie byłem pewny, co jej chodzi po głowie.

- To pewnie przez stres – wydała swój osąd. – Ostatnio też kiepsko się odżywiasz i nieco podupadłaś na zdrowiu. Musisz zacząć znowu dbać o siebie Zoey. Wiem, że miewasz lepsze dni, ale martwimy się o ciebie. – Zamknęła ją w mocnym uścisku. Chciałem do nich dołączyć, ale wiedziałem, że to nie będzie dla nich przyjemne doświadczenie. Podzielałem bezsprzecznie zdanie Camilii. – Jestem twoją przyjaciółką, więc zasuwaj teraz na kanapę i zaczekaj.

Zoey grzecznie się jej posłuchała, a ona poszła zrobić gorące kakao. Widziałem jednak, jak z ledwością sama powstrzymują się od płaczu. Chciałem dotknąć jej ramienia, podejrzewając, że ponownie dopadły ją wyrzuty sumienia, że nie zauważyła nic wcześniej i nie była w stanie pomóc jej szybciej. Sączyły napój, siedząc pod kocem i milcząc przez jakiś czas.

- Czujesz się nieco lepiej?

- Tak – odpowiedziała Zoey. – Nie wiem jednak, czy za kilka dni nie będzie to samo.

- Jeśli chcesz, mogę iść z tobą do lekarza, żeby potwierdził, że to nie ciąża.

- Zastanowię się nad tym, dziękuję za propozycję.

Znowu zapadła cisza, obserwowałem je tylko, zastanawiając się, nad czym obie się zamyśliły. Temat był poważny i mnie samego coś tchnęło, aby próbować sobie przypomnieć, co ja myślałem, kiedy jeszcze żyłem. Chyba zakładałem, że założenie rodziny i posiadanie dzieci, będzie po prostu naturalną koleją rzeczy. Nie zastanawiałem się, czy tego chcę, czy w ogóle bym się nadawał na ojca.

- Pamiętasz, jak jeszcze w szkole miałyśmy ten plan, że nasze dzieci, też będą się ze sobą przyjaźnić. Nie zmieniłam zdania, chcę mieć dzieci, ale teraz jeszcze bardziej pragnę, by znaleźć odpowiednią osobą. Co z tobą Cami? To już nie ma prawa się udać, prawda?

Podniosłem się nieco, zaciekawiony co na to odpowie. Chciałem jej powiedzieć, że jeśli będzie tego chciała, to będę ją wspierał, nawet jeśli to będzie oznaczało innego mężczyznę. Po chwili jednak wycofałem się z tego założenia, wiedziałem, że to tylko słowa rzucone na wiatr. Moja dziewczyna uśmiechnęła się smutno.

- Zoey od początku znałam konsekwencje, jakie niesie związek z Tristanem, w tym to, że nigdy nie doczekam się z nim dzieci. I od początku mówiłam, że jestem ich świadoma i je akceptuje – odparła. – Przepraszam, że zaprzepaściłam nasze wspólne marzenia.

- W porządku – uśmiechnęła się nasza przyjaciółka. – Ja doczekam się niemałej gromadki i zrobię cię matką chrzestną wszystkich, a przy okazji będziesz darmową opiekunką!

Chociaż Zoey starała się ostatnie zdanie wypowiedzieć z pełną powagą, to po chwili obie najpierw się zaśmiały, a potem rozpłakały się, rzucając się sobie w ramiona. Podszedłem bliżej i poczekałem, aż Camilla zwróci na mnie uwagę, zapytałem wtedy, czy wszystko w porządku.

- Tak, to mi absolutnie wystarczy – wyszeptała w odpowiedzi.

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz