Zoey i Camillę dopadła chęć gruntownego posprzątania mieszkania. Zjadły porządne śniadanie i zakasały rękawy, ciesząc się na możliwość wspólnego spędzenia czasu oraz współpracy. Co prawda nie mogłem za bardzo pomóc, ale byłem gotowy się poświęcić i robić za poduszkę, gdyby którą z nich spadła z krzesła, myjąc okna. Najpierw posprzątały części wspólne, kuchnię, łazienkę i salon, a potem przeszły do sypialni Zoey.
Czasem miałem wrażenie, że zapominały o mojej obecności i robią sobie z tego babski dzień. Planowały nawet na wieczór zamówić pizzę i rozmawiały o tym, jakie drinki będą najlepsze, skoro im się należało po ciężkiej pracy.
- Zapytaj się Zoey, jak jej ostatnia randka z Thomasem? – poprosiłem Camillę, mając nadzieję, że dzięki temu włączą mnie trochę do rozmowy.
Obie spojrzały w moim kierunku i zaczęły niekontrolowanie chichotać, a nie powiedziałem nic śmiesznego. Zoey dodatkowo spłonęła rumieńcem i pokręciła przecząco głową, jakby nie zamierzała odpowiadać na moje pytanie. Zmarszczyłem brwi i zrobiłem obrażoną minę.
- Są pewne rzeczy, o których dyskutuje się tylko w kobiecym gronie – odparła żartobliwie Camilla i wstała, żeby mnie pocałować i nieco udobruchać.
Nadal jednak udawałem obrażonego, nieco poprawił mi się humor, kiedy dziewczyny zaczęły przeglądać szafę z ubraniami Camilli, robiąc jednocześnie mały pokaz mody. Już uzbierały cześć rzeczy Zoey, które mogłoby oddać i zamierzały zrobić to samo z kolekcją mojej dziewczyny. Słuchały uważnie mojej opinii, chociaż często się z nią nie zgadzały. Kiedy ja mówiłem, że coś jest zbyt obcisłe albo wyzywające, one stwierdzały, że Cami wygląda w tym dobrze, gdy coś mi się podobało, w połowie przypadków odrzucały to, uznając za niemodne.
Cała szafa została w końcu przejrzana i odetchnąłem zmęczony z ulgą. Chyba zaczynałem rozumieć, czemu w filmach, które oglądałem, faceci na samą myśl o zakupach ze swoimi partnerkami niemal mdleli. Nagle z dna szafy Camilla wyciągnęła karton i podała go przyjaciółce, która wyrzuciła całą jego zawartość na podłogę. Pochyliliśmy się nad tym we trójkę, chociaż ja sam nie wiedziałem, na co właściwie patrzę.
- Nawet nie wiedziałam, że to mam – mruknęła Camilla, biorąc w ręce kolejne przedmioty.
- Patrz, to bransoletki przyjaźni, które sobie zrobiłyśmy, jeszcze w szkole! – wykrzyknęła wesoło Zoey, unosząc do góry biżuterię, która wyglądała, jakby miała się zaraz rozpaść, nie przetrwawszy próby czasu. – O to zdjęcia z wycieczki do muzeum! – Podniosła wyblakłą nieco fotografię i podstawiła Camilli pod oczy.
- Byłyście urocze – powiedziałem, uśmiechając się na ten widok. – Ale Cami masz strasznie niezadowoloną minę.
- Pamiętam, że strasznie kiepsko się wtedy czułaś – przypomniała sobie Zoey.
- Tak – Camilla skrzywiła się nieco. – Duchy w muzeach są szczególnie uciążliwe i miały wtedy dla mnie za silną aurę, przynajmniej w takiej ilości, w jakiej tam siedziały.
Brały w dłonie kolejne rzeczy i wspominały ich historię. Ich wzajemne portrety z pierwszych lekcji plastyki, gdzie Zoey wcale nie przypominała siebie, a jej własny talent był już doskonale widoczny. Kolejne zdjęcia z różnych momentów ich wspólnej historii, liściki, które przekazywały sobie na lekcjach. Listy z opisami ich ideałów, wspólnych planów, imion dla przyszłych dzieci. Rzeczy, które razem zrobiły, nie wszystkie koniecznie śliczne. Patrzyłem na to wszystko z uśmiechem, ale jednocześnie pewną żałością.
- Co jest? – zapytała Cami, widząc moją smutną minę.
- Przykro mi, że ja nie mogę tworzyć z nami takich wspomnień - odpowiedziałem. – Nie będziesz miała po nas żadnej pamiątki.
- Wciąż możemy przechowywać i pielęgnować wspomnienia w głowie. – Pocałowała mnie w czoło. – A nad resztą możemy jeszcze popracować, prawda Zoey?
- Pewnie!
Uśmiechnąłem się i udałem, że ocieram łzy wzruszenia, byłem cholernym szczęściarzem.
CZYTASZ
HOW NOT TO BE A MEDIUM
SpiritualCamilla jest medium 2.0, co pozwala jej traktować duchy niemal jak żywe osoby. Jest jednak jeden martwy mężczyzna - Tristan, z którym nie chce mieć nic do czynienia, a on uparcie stara się być częścią jej życia. Młoda kobieta stara się znaleźć równo...