36 - Szeleństwo

4 1 0
                                    

Siedzieliśmy z Tristanem w pizzerii czekając na Zoey i jej chłopaka Micheala. Mój duch wciąż nie wyzbył się negatywnych podejrzeń w stosunku do niego. Problemem było, że nasza przyjaciółka już całkiem nieźle i bezbłędnie reagowała na jego aurę. Zwykli ludzie byli do tego zdolni, jeśli konkretny duch długo przebywał w ich obecności i mieli tego świadomość. Skoro Tristan odpadał, zaproponował, aby Ronald i Judy ich obserwowali, ale po chwili namysłu, stwierdziliśmy, że to zły pomysł. Po pierwsze naruszałoby to prywatność Zoey, a po drugie Tristanowi oberwałoby się po głowie za to, że nie potrafi zatroszczyć się o drogie mu osoby. Musieliśmy sami rozwiązać ten problem, albo przynajmniej ostatecznie rozwiać wszelkie wątpliwości.

Przyszli w końcu. Micheal obejmował ją niby opiekuńczo ramieniem, ale miałam wrażenie, że moja przyjaciółka ugina się pod jego ciężarem i siłą, którą wkłada w gest. Był postawny i wysportowany, ponoć poznali się gdy Zoey robiła jakiś projekt dla jego zespołu rugby. Oboje się uśmiechali, więc i taki wyraz zagościł na mojej twarzy, ale miałam wrażenie, że w każdym geście brakowało szczerości. Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać, ponieważ Zoey nigdy nie przyprowadzała go do nas, więc grzecznie się przedstawiłam.

- Zoey dużo o tobie opowiadała – rzuciłam, mając nadzieję, że to trochę rozluźni napiętą atmosferę.

- Oby same dobre rzeczy – odparł ze śmiechem Micheal.

Udawałam, że nie widzę jak mocniej zacisnął rękę na dłoni Zoey, której nie wypuszczał ze swojej. Moja przyjaciółka zazwyczaj prowadziłaby rozmowę, ale siedziała cicho. Czułam, jak w Tristanie narasta złość, mi zresztą tez było coraz trudniej utrzymać nerwy na wodzy. Zamówiliśmy pizzę, Micheal i Zoey zdecydowali się na jedną z dodatkiem oliwek.

- Od kiedy je lubisz? – zapytałam przyjaciółki, zazwyczaj krzywiła się na sam ich widok.

- Ja je lubię – odparł Micheal. – A nie będziemy zamawiać dwóch pizz.

- Jak kilka zjem to nic mi się nie stanie – odpowiedziała Zoey z uśmiechem. – Zresztą nie są takie złe.

- To kiedy pojawi się twój chłopak? – zapytał mężczyzna, zmieniając temat.

- Zapomniałam powiedzieć, że nie da rady, a nie chciałam, żebyśmy to przekładali – odpowiedziałam wymijająco. – Mieli go puścić na weekend z pracy, ale wypadł im jakiś ważny projekt dla strategicznego klienta.

- Związek na odległość, musi być ciężki. Nie kusi cię, aby go zdradzać – żachnął się Micheal.

- Po pierwsze to nie, a po drugie, czemu tylko mnie ma to kusić? – odgryzłam się.

- Bo to kobieta powinna pilnować, żeby być przy boku swojego mężczyzny.

- Może jeszcze powinna traktować go jak boga i mu usługiwać, kłaniając się w pas.

- Kobieta powinna znać swoje miejsce, a ono jest pod każdym względem pod mężczyzną – oznajmił donośnie.

- Zoey, nie mów mi, że się z nim zgadzasz, przecież zawsze uważałaś inaczej! – podniosłam głos, zdenerwowana. Teraz już poważnie bałam się o przyjaciółkę.

- Ja, ja – zająknęła się artystka. – Nie wiem.

- Dosyć! – Micheal warknął i wstał, ciągnąc Zoey za rękę do wyjścia. – Dzisiaj pojedziemy po twoje rzeczy, zamieszkasz ze mną, bo ona ma na ciebie zły wpływ.

Krzyknęłam za nią, ale ona posłusznie szła za nim. Powiedziałam Tristanowi, że ma ściągnąć jak najszybciej Ronalda i Judy i poprosić ich, aby ich śledzili. Uregulowałam sprawy w lokalu i wyszłam zmartwiona. Nie sądziłam, że Zoey wpakuje się w toksyczny związek, tak przynajmniej to wyglądało z mojej perspektywy. Tristan szybko wrócił i krążyliśmy po okolicy, oczekując jakieś wiadomości od starszej pary. Byłam gotowa do działania i wściekła, chciałam ją ratować, wyrwać z rąk tego obrzydliwca i zabrać do domu. Przeczuwałam jednak, że to nic nie da, bo może do niego i tak wrócić, miłość bywała nieprzewidywalna. Nagle przed nami pojawiła się przerażona i zapłakała Judy.

- Camilla, on ją bije – płakała. – Tak mocno. Jest taki wściekły i bestialski.

- Prowadź – powiedziałam tylko i ruszyliśmy biegiem za nią.

Na szczęście mieszkał w okolicy i gdy tylko poznałam adres, zadzwoniłam na policję i poinformowałam ich o sytuacji. Zażądałam, by patrol zjawił się na miejscu jak najszybciej.

- Proszę nie robić nic głupiego, - poinstruował mnie głos w słuchawce.

- Nie będę czekać, kiedy ten potwór katuje moją przyjaciółkę – warknęłam. – Mam po swojej stronie kilka wściekłych duchów, martwcie się, w jakim stanie zastaniecie tego drania.

Okazało się, że do Tristana, Ronalda i Judy dołączył jeszcze jeden duch. Rzucali Michealem wokół, każdy możliwy mebel poleciał w jego stronę. Powiedziałam, żeby skończyli, kiedy była na granicy życia. Już po przyjeździe policji tajemniczy duch powiedział mi, że jest byłym właścicielem tego mieszkania i że Zoey nie była pierwszą ofiarą Micheala. Poprzednie dziewczyny jednak udało mu się na tyle wystraszyć, żeby strach zdominował miłość i jakoś udawało im się odciąć. Moja przyjaciółka się nie bała, bo się już przyzwyczaiła do nas. Najpierw udawał miłego i zdobywał serca tych biedaczek, dopiero potem pozwalał wyjść na wierzch swojej prawdziwiej naturze. Zoey zabrano do szpitala, poprosiłam Tristana, żeby był z nią, dopóki ja nie załatwię wszystkiego z policją.

- Mam nadzieję, że jest pani świadoma, że przyjaciółka musi złożyć potem oficjalne doniesienie – odpowiedział młody policjant, czując się nieco nieswojo w mojej obecności.

- Duchy są już spokojne – powiedziałam. – Dopilnuje, żeby Zoey to zrobiła, a pan, żeby on trafił za kratki.

Wyrwałam mu notes z ręki i zapisałam mu w nim parę imion i numerów telefonów, które podał mi właściciel mieszkania, mając nadzieję, że to pomoże. Oddałam mu jego własność i oznajmiłam, ze to poprzednie ofiary Micheala. Chciałam już jechać do Zoey, ale oznajmiłam spokojniej, że ja i duchy w razie czego chętnie pomożemy w dalszym toku sprawy.

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz