37 - Córka

6 1 0
                                    

Zoey trzymała się lepiej, ale spędzała teraz więcej czasu w domu. Właśnie robiła popcorn w kuchni, kiedy ja co rusz zerkałam na telefon. Tristan siedział z nią i pewnie z typową sobie ekscytacją wpatrywał się mikrofalę. Za każdym razem strzelająca kukurydza zachwycała i śmieszyła go równie mocno. Po dyżurze w bibliotece próbowałam rozmawiać z Sebastianem, jakby nic się nie stało. Jednak spełniły się moje najgorsze obawy, że poprosi ostatecznie, żebyśmy się przez jakiś czas ze sobą nie kontaktowali.

Koordynator był na mnie początkowo wściekły, bo pomoc młodemu, zwłaszcza z remontem biura, nie koniecznie dobrze wpisywała się w jego terminarz. Sebastian jednak zjednał go do siebie i przestał na to narzekać. Obserwowałam swojego ucznia, jak bardzo mogłam i wiedziałam, że tego dnia pełnił swój pierwszy dyżur, miał nawet pełne obłożenie. Byłam z niego dumna i cały czas zastanawiałam się, czy powinnam mu to napisać, albo pojechać do niego z jakimś tortem.

Nagle wparowała do środka jakaś młoda dziewczyna, stanęła przede mną z założonymi rękoma i oceniającym wzrokiem, jakby chciała rzucić mi wyzwanie. Próbowałam wyrwać się z szoku i zapytać, o co tu kurna chodzi, ale Zoey akurat wyszła z kuchni i zaczęła podjadać popcorn, mrucząc coś pod nosem, że mamy na nią nie zwracać uwagi. Tristan też udawał, że je.

- Kim jesteś? – zapytałam nastolatkę w bojowym nastroju.

- Myślałam, że moja rywalka na żywo wygląda lepiej – żachnęła się.

- O co ci chodzi dziecko? – zapytałam, próbując nie dać się złapać w pułapkę i nie podjąć walki, nawet nie znając stawki.

- O Sebastiana! – wykrzyknęła w końcu. – Okrutnie złamałaś mu serce, a on wciąż o tobie myśli. Chcę je naprawić, ale miałam nadzieję, że chociaż będziesz nieco ciekawsza. Bardzo mu zależy na twojej obecności dzisiaj, a nie ma nawet śladu po tym, żebyś się do niego wybierała!

- Ale dramatycznie – skomentowała Zoey, jedząc ten głupi popcorn. Tristan zgadzał się z nią, kiwając głową. Rzuciłam im wściekłe spojrzenie, liczyłam na nieco wsparcia z ich strony.

- No co tak stoisz? – rzuciłam dziewczyna. – Ubieraj się, jedziemy tam razem.

- Słuchaj no – podeszłam do niej. – Żadne dziecko nie będzie mi rozkazywać, nie wiem, co planujesz i chcesz osiągnąć, ale teraz masz stąd spadać.

- Lily, córeczko, gdzieś ty tak szybko pobiegła? – Usłyszałam znany sobie głos i po chwili w moim salonie zjawił się nie kto inny jak 931. Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. – Nie możesz tak po prostu wyparowywać ludziom do domu.

- Chciałam się tylko wydawać groźniejsza – wybąknęła i nagle przybrała maskę niewinnego dziecka. – Ale to wszystko jej wina!

- Córeczko? – zaśmiałam się, ignorując oskarżenia nastolatki. – A jednak postanowiłeś być swatem dla własnego dziecka.

- Jeśli mogę mieć jakiś wpływ na wybór przyszłego zięcia, to korzystam – odpowiedział mi 931 z uśmiechem.

- Popieram, też bym tak robił – wtrącił się Tristan. Nie przejął się gdy po raz kolejny rzuciłam mu karcące spojrzenie.

- Dziękuje – starsze medium przybiło z nim żółwika i zwróciło się do mnie. – To, co 942, wybierasz się z nami, żeby pogratulować chłopakowi pierwszego dyżuru?

- Daj mi dziesięć minut – powiedziałam.

Lily prychnęła, ale ugryzłam się w język. Nie chciałam dać jej satysfakcji komentarzem w stylu „słyszałam to". Przebrałam się w coś bardziej odpowiedniego, Zoey trochę mnie podmalowała i byłam gotowa do drogi. Poprosiłam Tristana, aby został z naszą przyjaciółką. Usiadłam obok kierowcy i prowadziłam z nim przyjemną pogawędkę. Lily siedziała z tyłu, trzymając na kolanach tort, zauważyłam, że obok leży pięknie zapakowany pakunek. Była naprawdę ładną dziewczyną, po której nie spodziewałabym się takiego wybuchowego charakteru.

Okazało się, że 931 w rzeczywistości nie planował ich swatać. Kiedy opowiadał rodzinie o dyżurze w bibliotece i pokazywał im nasze zdjęcia z oficjalnych dokumentów, Sebastian od razu wpadł jego córce w oko. Wyprosiła od taty jego numer i od tamtej pory cały czas ze sobą rozmawiali. Lily zaplanowała to wszystko dla Sebastiana i denerwowała się jeszcze bardziej, bo po raz pierwszy mieli zobaczyć się na żywo.

Mój już nie podopieczny, był bardzo zaskoczony naszą wizytą, a sama Lily go oczarowała. Po początkowym szoku, torcie i oranżadzie zamiast szampana, wzięłam Sebastiana na stronę i spytałam go, czy mogę go uściskać.

- Jestem z ciebie taka dumna – wyszeptałam, kiedy wypuszczałam go z ramion. – Przepraszam, że wszystko schrzaniłam.

- Wciąż chcesz być tą wkurzająca starszą siostrą?

-Byłabym zaszczycona – odpowiedziałam ze łzami w oczach. – A co do Lily, to życzę wam szczęścia, taka z was piękna para – powiedziałam dramatycznie, zanosząc się jeszcze większym płaczem. – Czy to już czas by pisać przemówienie na wasz ślub? Nie dam sobie odebrać tego zaszczytu!

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz