10 - Rozmowa

7 1 0
                                    

Byłam nieco sfrustrowana ostatnimi tygodniami, a kumulacja przyszła w moje urodziny. Chociaż Judy starała się umilić mi ten dzień, wyszła bardzo wcześniej do piekarni, aby kupić mi tort, to i tak nie miałam ochoty świętować. Nawet Zoey nie miała czasu się ze mną spotkać, a bardzo mi na tym zależało. Zresztą od tamtej nieszczęsnej randki, na którą pomagała mi się przygotować, odsunęła się ode mnie. Tłumaczyła mi się, że to z powodu nadmiaru projektów i zaległości, ale znałam ją zbyt długo i wiedziałam, że kłamie. Myślałam, żeby wysłać Tristana na przeszpiegi, ale jego też gdzieś posiało i jego nieobecność denerwowała mnie jeszcze bardziej.

Dosyć tego, pomyślałam sobie późnym popołudniem i napisałam do współlokatorki mojej przyjaciółki. Skłamałam, że nie mogę się dodzwonić do Zoey, a potrzebuje się z nią pilnie spotkać i nie wiem, gdzie mam jej szukać. Szybko dostałam informację zwrotną, że jest najprawdopodobniej w pracowni, gdzie zresztą spędzała ostatnio większość czasu. Ruszyłam od razu, żeby to sprawdzić. Byłam gotowa odciągnąć ją od pracy i zmusić, żeby ze mną gdzieś wyszła. Chciałam, tylko żeby ktoś poświęcił mi trochę uwagi, zwłaszcza w mój dzień.

- Zoey, jesteś tu?! - zapytałam, jednocześnie wchodząc z impetem do pomieszczenia, gdzie spodziewałam się ją znaleźć.

- Cami?! Co ty tu robisz?! - krzyknęła przestraszona i zaczęła chować coś za plecami.

- Jak to co? - Usiadłam na krześle. - Są moje urodziny, chciałabym, żebyś spędziła ze mną trochę czasu. Wiesz, że moja rodzina nie przepada za moją obecnością, przez moją „złą" aurę. - Wykonałam dłońmi gest cudzysłowu. - Zostajesz mi tylko ty, chodź ze mną, chociaż na spacer i obiad.

- A co z Tristanem? - zapytała, zbijając mnie nieco z tropu.

- Z Tristanem? A co on ma do rzeczy? Ostatnio widzę go coraz rzadziej - odpowiedziałam smutno. - I mnie to wkurza.

- Myślałam, że się będziesz cieszyć - rzuciła Zoey, robiąc coś za swoimi plecami. Uniosłam zdziwiona brwi. - Zawsze mówiłaś, że najchętniej byś się go pozbyła, teraz ci przeszkadza, że go nie ma. Może w końcu zdecyduj się czy chcesz go obok, czy nie. - Jej głos był pełen irytacji.

- Był taki upierdliwy, że w końcu się do niego przyzwyczaiłam - odburknęłam. - Często mi pomagał i czasem jest zabawny. Jest generalnie miły i kochany, i pewnie, gdyby nie był martwy, to...

- Stop - nagle mi przerwała i potarła dłonią czoło. - Jestem tobą zmęczona Cami, chociaż cię kocham, wiesz o tym. Powodem, dla którego Tristana ostatnio nie było, znajduje się tutaj.

Nie wiedziałam, o czym mówi, dopóki nie pokazała mi na otwartej dłoni ręcznie robionej bransoletki. Koraliki były nierówne i trochę niekształtne, nie było też dwóch w tym samym kolorze. To nie mogło być tworem Zoey, nie pozwoliłaby sobie na taki brak perfekcjonizmu. Wytłumaczyła mi w końcu, że to dzieło Tristana, przy którym mu pomagała. Nie mógł mi nic kupić z oczywistych względów, ani zapewnić mojej przyjaciółce środków, żeby ona mogła to zrobić, dlatego postanowił ją zrobić. Miał to być urodzinowy prezent dla mnie. W moich oczach pojawiły się łzy, przecież nie musiał tego robić, wcielanie się w postać, dzięki której mógł to osiągnąć, musiało kosztować go mnóstwo energii. Nie chciałam, żeby ten głupek się tak dla mnie poświęcał, przecież nic nas nie łączyło.

- Dlaczego?

- Cami, nie jesteś aż taka głupia - odparła jeszcze bardziej podirytowana Zoey. - Nie mów mi, że nie zauważyłaś, że Tristan jest w tobie zabujany jak głupi. Tłumaczył mi, że w jakiś sposób związek między wami byłby możliwy, a nawet jeśli nie, to byłby mu łatwiej, gdybyś nie dawała mu co chwila nadziei.

- Jakiej znowu nadziei, nic mu nigdy nie obiecywałam - powiedziałam rozwścieczona jej bezpośredniością i tym, że musiałabym jej przyznać rację, a tego tym bardziej nie chciałam robić.

- To wymyślił to wszystko, co stało się na urodzinach Lucasa?! - mruknęła z przekąsem. - Cami zastanów się nad tym co czujesz, bo nie pozwolę, żebyś się bawiła jego uczuciami. Tristan na to nie zasługuje. Niedawno skończyliśmy, zbiera trochę energii, żeby się później z tobą zobaczyć. Ogarnij się do tego czasu.

Nie chciałam się z nią kłócić, że przecież na tamtej imprezie sporo wypiłam i nie pamiętałam, co się tam działo. Tak mi się przynajmniej wydawało... Spojrzałam jeszcze raz na bransoletkę i nagle w mojej głowie zaczęły przewijać się obrazy. Inny uczestnik imprezy nieco przystawiał się do mnie, ale pozbyłam się go, tłumacząc mu, że mam chłopaka, mając na myśli Tristana. Wspomnienia jak tańczymy razem, wracamy razem do domu. Moje ręce na jego ciele, w końcu moment, kiedy mówię mu, że go kocham.

- O k... - powiedziałam głośno, chwytając bransoletkę i wybiegłam.


HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz