13 - Szansa

6 1 0
                                    

Czułam się szczęśliwa i odetchnęłam z ulgą, kiedy znalazł się przy mnie. Tristan próbował otrzeć moje łzy, ale nie miał siły na to. A ja byłam zbyt roztrzęsiona, by jakoś efektywnie wykorzystywać swoje umiejętności i skakałam co chwila ze świata duchów do rzeczywistego. Nie mogłam dojść do siebie, przepraszałam mojego ukochanego i powtarzałam, jak bardzo na niego nie zasługuje. Uciszał mnie i kołysał uspokajająco do momentu, aż niemal zasnęłam wykończona emocjami i płaczem.

Wdrapałam się zatem na łóżko i przykryłam kocem. Pojawił się we mnie pewien strach, że z momentem, kiedy zamknę oczy, to nie będę mogła pilnować, czy jest obok. Dlaczego bałam się, że zniknie? Nie wiedziałam, czy to dlatego, że uświadomiłam sobie, że go kocham i to była normalna obawa przed stratą kogoś bliskiego.

- Co robisz? - zapytałam się, kiedy tylko usiadł obok mnie.

- Siedzę - odparł z nieznaczny uśmiechem. - I próbuję wciąż uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Dlatego teraz boję się, że cokolwiek zrobię to rozwieje tę iluzję.

- Jesteś głupi - powiedziałam, zakrywając twarz.

Tristan jak chciał, to potrafił rzucać takimi jakby romantycznymi tekstami, ale tym razem zabrzmiało to tak szczerze i poruszyło mnie. Nie chciałam mu dawać tej satysfakcji, a jednocześnie wstydziłam się tylu nowych emocji i reakcji. Zaczerwieniłam się i chciałam to ukryć. Zakładałam, że nie warto angażować się w nic poważnego, spotykałam się z kimś, ale myślałam, żeby budować coś poważnego ze względu na swoje trudne zobowiązania i no cóż, przez większość czasu nie byłam sama.

Wyciągnęłam rękę i szarpnęłam go za ubranie, prosząc, żeby się położył obok i po prostu mnie przytulił. Dopiero wtedy odważyłam się zamknąć oczy i zasnąć. Nie sądziłam jednak, że kiedy się obudzę, to będę aż tak przerażona, gdy nie było go przy mnie. Zawołałam go i zjawił się po chwili, a wraz z nim z nim Ronald, który w zasadzie trzymał go za kołnierz.

- Wybacz, ale musiałem uciąć sobie z nim małą pogawędkę - powiedział wściekły mąż Judy. - I nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.

- O co chodzi? - zapytałam zdziwiona i poprosiłam, aby puścił Tristana.

- Czy to prawda, że wyznaliście sobie nawzajem uczucia?

- Prawda. Czy to jakiś problem, Ronald? - wstałam, gotowa na kłótnie.

- Tak... - powiedział poważnym tonem.

- Już mu to mówiłem, ale się nie posłuchał. Taki związek nie ma prawa bytu, nie ma prawa się udać! - wykrzyknął duch. - Nie chcę, żebyś skończyła jak...

- Jak twoja żona - dokończyłam za niego smutnym tonem.

Rozumiałam, co chciał przez to powiedzieć. Judy nigdy potem nie wyszła za mąż, nie doczekała się potomstwa, gdyby nie ja na starość zostałaby sama. Praktycznie rzecz biorąc, taki sam los czekał mnie jego zdaniem. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do niego, żeby go przytulić.

- Dziękuję, że się o mnie troszczysz - wyszeptałam. - Ale musisz dać nam szansę spróbować. Myślę, że gdzieś w głębi serca każdy marzyłby o miłości, którą darzycie się ty i Judy. Ja też gdzieś o tym myślałam, ale nie chciałam mówić o tym głośno.

- Nic na to nie zapowiadało - mruknął w końcu Ronald z westchnieniem. - A ten głupek nagle przychodzi mnie prosić o błogosławieństwo nad waszym związkiem.

- Jestem uparty i się nie słucham - powiedział dumny z siebie Tristan z zadziornym uśmiechem.

- Prawda. - Pokiwałam głową.

- Jesteś tego pewna Camilla?

- Tak - odpowiedziałam, patrząc Ronaldowi w oczy, próbując go przekonać, że tego właśnie chcę.

- Zatem życzę wam szczęścia - obwieścił poważnym tonem i zwrócił się bezpośrednio do Tristana. - Jeśli w jakikolwiek sposób ją skrzywdzisz, to jeszcze mnie popamiętasz.

- Spokojnie, sama zadbam o to, żeby tego pożałował -powiedziałam poważnym tonem, nieco strasząc Tristana, a jednocześnie, zyskującnieco aprobaty u Ronalda.

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz