25 - Uczucie

6 1 0
                                    

Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że przez ten tydzień 913 nie sprawiała mi problemów. Była całkiem miła zarówno dla mnie jak i Sebastiana. Raz po raz rzucała mi złośliwe spojrzenie czy uszczypliwą uwagę, ale dawałam radę trzymać nerwy na wodzy. Być może chodziło o to, że bez znajomych nie miała się przed kim popisać, albo o moje wyrzuty sumienia i poczucie, że jestem hipokrytką. Krytykowałam jej podejście do przelotnych związków z duchami, czy ogólnie zawierania z nimi głębszych romantycznych relacji, jeśli nie pojawiły się za życia; a sama to robiłam. Byłam gotowa przyznać się do błędu, ale niekoniecznie przed nią.

Obserwowałam, jak mój uczeń cierpliwie pomaga duchowi pewnej kobiety, chociaż ta się na niego mocno się złościła, za każdym razem, gdy przewracał za nią kartkę. Ewidentnie chciała być samodzielna, ale że zbliżała się do końca lektury, to zadanie było jeszcze trudniejsze. Chciała przeczytać jakąś książkę w miękkiej okładce, a one nieprzytrzymywane miały tendencje, żeby się zamykać.

Nie pomyślałabym, że kiedy poznałam tego chłopaka, to okaże się on tak troskliwym i pełnym cierpliwości młodzieńcem. Moim zdaniem zapowiadał się on na o wiele lepszego człowieka niż ja kiedykolwiek będę. Podszedł do mnie z zasmuconą miną.

- Mógłbym jej jakoś bardziej pomóc? - zapytał.

- Na pewno nie możesz jej się zbyt mocno narzucać - odpowiedziałam, popijając łyk kawy. Duch kobiety miał na sobie współczesne ubrania, więc musiała przejść na drugą stronę całkiem niedawno. - Świeżo upieczone duchy łatwo można na początku zrazić. Jeśli będzie chciała kolejną książkę, zaproponuj jej coś z większą gramaturę, może wtedy ćwiczenia nie będą tak uciążliwe.

Sebastian nie od razu zrozumiał, o co mi chodzi. W systemie mieliśmy też informacje tego typu, po latach stwierdziłam, że były one całkiem przydatne. Pokazywałam mu już jak wyszukiwać potrzebne rzeczy, więc wpuściłam go przed komputer. Poprosiłam, by sam znalazł kilka pozycji, które mógłby zaproponować duchowi, bazując na tym, co właśnie czyta i biorąc pod uwagę gramaturę papieru, na którym były wydane.

Młody poradził sobie sprawnie z zadaniem, ale zabawnie marszczył brwi, kiedy potrzebował dłuższej chwili, aby się zastanowić nad kolejnym krokiem. Czułam z jednej strony poczucie dumy, a z drugiej smutek, bo miałam wrażenie, że niedługo nie będę mu już potrzebna. Sebastian nie był głupi i beze mnie poradziłby sobie równie dobrze, wiedziałam to.

Wrócił do mnie po jakimś czasie, wyraźnie z siebie zadowolony i wziął łyk kawy. Próbował udawać dorosłego, pijąc ten napój, chociaż za każdym razem, gdy czuł jego smak, to się krzywił. Udawałam, że tego nie widzę, żeby nie było mu przykre, ale był w tym pewien urok, że próbował się do nas dostosować.

- To fajne uczucie, gdy komuś pomożesz, prawda? - zapytałam, widząc charakterystyczny uśmiech, który obserwowałam też czasem u siebie.

- Prawda - zgodził się Sebastian. - Czuję się potrzebny i doceniony.

- To chyba jedna z najlepszych części tej pracy - pokiwałam głową. - A właśnie opowiedziałam ci w końcu o Judy? - zaprzeczył, więc żeby umilić nam czas, kiedy duchy nas chwilowo nie potrzebowały, przedstawiłam mu naszą historię.

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz