50 - Szczęście

7 2 0
                                    

Obudziłam się zdziwiona, że Tristana nie ma obok mnie, ale jeden rzut oka na telefon wystarczył mi, żebym uświadomiła sobie dlaczego. Uśmiechnąłem się do siebie, przecież to oczywiste, że na swój sposób pomagał Zoey w przygotowaniach do mojego urodzinowego, a naszego rocznicowego przyjęcia niespodzianki. Biedaczek niestety wygadał się wcześniej i teraz walczył z wyrzutami sumienia, obawiając się reakcji naszej przyjaciółki, gdyby się o tym dowiedziała.

Nie chciałam być wredna, postanowiłam nieco ułatwić im zadanie i wyjść na cały dzień z domu. Miałam jednak ochotę się z nimi podrażnić i zapowiedzieć, że wrócę późno, ale udawać, że jednak postanowiłam pojawić się w domu wcześniej. To mała kara za wyprawianie mi przyjęcia niespodzianki. Nie przepadałam za tego rodzaju imprezami, ale jednocześnie było mi tak miło na sercu, bo czułam się szczęśliwa i kochana. Cokolwiek by nie wymyślili, za wszystko byłabym im wdzięczna.

Jednak przez cały dzień strasznie się wynudziłam i nie miałam co ze sobą zrobić. Trochę posiedziałem w kawiarni i się pouczyłam, pokręciłam się po sklepach, ale nic nie rzuciło mi się w oczy. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na zegarek, wzięłam nawet książkę do poczytania, ale i to nie wciągnęło mnie na wystarczająco długo. Przebrałam się i umalowałam w łazience w centrum handlowym, chociaż wiedziałam, że jak wrócę uszykowana, to Zoey zacznie coś podejrzewać, że się domyśliłam, co planowali.

To moja impreza, miałam prawo wyglądać na niej dobrze, prawda? Kiedy wracałam do domu, musiałam sobie cały czas przypominać, że mam być zaskoczona, ale ciężko mi przychodziło zaplanować jakąś spektakularną reakcję. Dostrzegłam przed naszym domem inny samochód i uśmiechnąłem się, a więc będą goście. Ciekawe kogo ściągnęli i jak uda im się połączyć imprezę na poziomie ludzkim i duchowym jednocześnie. Chciałam się już ze wszystkimi zobaczyć.

Oczywiście Zoey prosiła, żebym uprzedziła ją, jak będą wracać, pod takim pretekstem, że zrobi mi wtedy herbatę i zacznie szykować maraton filmowy, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego po cichu otworzyłam drzwi, mając nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy. Przyjrzałam się ludzkiemu zgromadzeniu, które nad czymś żywo dyskutowało w udekorowanym salonie. Zoey, która o dziwo kłóciła się o coś z Sebastianem, gotowa bronić go Lily i nieco przerażony tym wszystkim Thomas.

Zaś wśród duchów było nieco spokojnie, Ronald siedział w kącie i pierwszy mnie zauważył, przyłożyłam palec do ust, prosząc o milczenie. Pokiwał porozumiewawczo głową i się uśmiechnął. Jego żona rozmawiała z Cee Cee, radośnie sobie żartując. Tristan wszystko wokół doglądał z nerwową miną, pokręciłam głową, za bardzo się przejmował.

- Niespodzianka! – wykrzyknęłam, ściągając na siebie uwagę wszystkich.

Zoey omal nie padła na zawał, kiedy mnie usłyszała i widziałam, że w pierwszym odruchu była na mnie wściekła, ale po chwili rzuciła mi się w ramiona z życzeniami.

- Tort! – zawołała nagle i zniknęła w kuchni.

Przyjęłam życzenia od reszty i dałam sobie nawet założyć durną, trójkątną czapeczkę. Bawiłam się świetnie i byłam za wszystko szalenie wdzięczna. Zarówno tort jak i jedzenie, które załatwiła Zoey smakowały wyśmienicie. Cee Cee i Judy wyjątkowo mocno przypatrywały się Thomasowi, który potrzebował trochę się oswoić z duchową aurą, wyglądały przy tym na bardzo zaciekawione i zadowolone. Wróżka musiała coś przewidzieć, zapewne dzieląc się tym z nową przyjaciółką. Lekarz poprosił mnie jednak o chwilę rozmowy na osobności, więc wyszliśmy na ogród.

- Przepraszam, że w trakcie twoich urodzin, ale chciałbym poprosić cię w najbliższym czasie o pomoc – powiedział cicho, czerwieniąc się przy tym jak nastolatek mówiący o swojej miłości.

- Pewnie – powiedziałam. – O co chodzi?

- Chciałbym oświadczyć się Zoey, wiem, że jesteś jej najbliższą przyjaciółką, a ja jestem kiepski w planowaniu takich rzeczy i potrzebuję paru pomysłów.

- Masz moje błogosławieństwo – zaśmiałam się. – Oraz przy okazji kilku duchów. – Oczywiście, że wszyscy martwi goście przyszli podsłuchać. - Jestem zaszczycona.

Thomas uśmiechnął się z ulgą, a ja zaproponowałam, żebyśmy szybko wrócili do środka, zanim zaczną się zastanawiać, gdzie się podziała połowa imprezowiczów. Nie mogłam usłyszeć lepszej wiadomości, byłam pewna, że tym wszystko się dla niej szczęśliwie ułoży. Pomoc przy jej ślubie będzie świetną zabawą, zaśmiałam się w duchu.

Zauważyłam, że Tristan spogląda na mnie, jakby chciał mnie na chwilę porwać tylko dla siebie, a jednocześnie wiedział, że niezbyt wypada to zrobić, skoro mieliśmy przyjęcie. Podeszłam do niego i powiedziałam, że możemy chwilę porozmawiać na osobności w sypialni. Zgodził się, ale poprosił, żebym dała mu chwilę przewagi. Czekał tam na mnie z prezentem w postaci naszyjnika, nad którym pewnie pracował ponownie z Zoey.

- Jest piękny – oznajmiłam i z dumą założyłam go na szyi. – Dziękuję.

- Cieszę się, że ci się podoba. – Uśmiechnął się. – Cami, mogę ci jedno pytanie? – Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. – Jesteś szczęśliwa?

- Bardzo – wyszeptałam. – Tristan, mogę powiedzieć jedną rzecz? – Zgodził się bez wahania. – Kocham cię, mój duchu.

- Ja ciebie też, moje medium.

HOW NOT TO BE A MEDIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz