Rozdział 27

342 29 0
                                    

Dni wakacji mijały powoli. Pogoda była piękna, ale Harry nie wychodził z domu. Spędzał czas głównie z Kaia i Shawnem, chociaż oboje wyciszyli się po śmierci Syriusza, a Harry'ego to wcale nie dziwiło. Harry nie miał najlepszego humoru, ale nie chciał pokazywać tego Konwalii, która i tak miała już za dużo spraw na głowie. Chodziła przemęczona co widziały jej dzieci i Harry. Doskonale zdawali sobie sprawę, że robi to tylko dlatego, żeby nie myśleć o Syriuszu.

Do domu często przychodził Remus razem z Astrid i młodym Owenem, który głównie spędzał czas w wyciszeniu, bazgroląc coś na kartkach. Harry nie miał ochoty na przesiadywaniu w salonie, dlatego od razu po zjedzeniu obiadu poszedł do pokoju, który dzielił z Shawnem. Shawn siedział na dole próbując wypytać Owena co takiego robi, ale chłopak nie był zainteresowany rozmową. Harry leżał na łóżku gapiąc się w sufit.

- Mogę? - zapytał Remus uchylając lekko drzwi. Harry kiwnął głową i podniósł się, żeby usiąść. - Chyba nie masz najlepszego humoru - zauważył.

- Aż tak to widać? - zapytał.

- Masz tę samą minę co twój ojciec, kiedy Lily go odtrącała. Bardzo to widać, Harry - powiedział siadając obok Harry'ego - Czemu z nikim nie porozmawiasz?

Na twarzy Remusa było widać zmęczenie. Jego blizny były wyraźniejsze niż zazwyczaj, a pod oczami miał wory.

- Nie chciałem martwić Konnie - wyznał. Nie potrzebował pocieszenia. Nie chciał go.

- James i Lily wyznaczyli Konnie na twoją matkę chrzesną. Zawsze się będzie martwić o ciebie - powiedział łagodnie Lupin - Nie miałeś najlepszego roku?

- Nie. Byłem cały czas zły. Jeszcze to z... tatą - zawahał się. Remus westchnął. Chciał poznać bardziej tatę, ale nie wiedział czy Remus będzie w stanie wszystko opowiedzieć.

- Harry, twój tata był dobrym człowiekiem. Miał pewnego wybryki. Czasem zachowywał się jak skończony idiota i lubiłem mu to wypomnieć. Wszyscy zachowywaliśmy się jak kretyni. Twój tata lubił się popisywać, kiedy tylko zobaczył Lily. Odpuścił dopiero na szóstym roku - powiedział Remus, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

- Jaki on był?

- James lubił jak ludzie zwracają na niego uwagę, był jednym z najlepszym graczy w qudditcha na naszym roku. Popisywał się. Czasem się bałem, że coś sobie zrobi, jak tak dalej pójdzie. Był dobrym przyjacielem. Nigdy mnie nie olał jak miałem problem. Zawsze nas wysłuchał, ale miał jeden problem - zrobił krótką przerwę - Zawsze wysłuchiwał nas, ale nigdy nie mówił jak on się czuje. Potrafił to ukryć, tak dobrze, że nigdy nie zauważyliśmy, kiedy on potrzebował pomocy. Nie mówił nam tego. Tak jak ty, Harry. Często masz tak jak teraz?

- Nie. Czasem jestem po prostu zły - powiedział, a Remus kiwnął głową - Czasem nie potrafię panować nad sobą. Podnoszę głos. Mam ochotę rzucać rzeczami.

- Wiem jak się czujesz - powiedział powoli Remus, a Harry spojrzał na jego twarz - Też tak często mam. Zbyt często. Musisz znaleźć coś co cię uspokaja. Cokolwiek. Ja znalazłem Astrid.

Harry pomyślał o Melissie, ale nie chciał mówić tego na głos. I tak myśl o niej wystarczyła, by się zarumienił. Remus na szczęście nie skomentował tego.

- Jak już naprawdę będzie źle, Harry, to możesz ze mną porozmawiać - powiedział.

- Dzięki, profesorze.

- Nie jestem już twoim nauczycielem - skarcił go Remus.

- Dzięki, Remus - poprawił się Harry, a mężczyzna uśmiechnął się lekko.

- Zostawię cię już samego. Zejdź potem na kolację, mało zjadłeś na obiad - powiedział i po chwili wyszedł z pokoju.

Harry został sam z swoimi myślami. Chciał się zobaczyć z Melissą. Tęsknił za nią i codziennie zastanawiał się co robi. Myślał o niej nieustannie. Był w niej zakochany po uszy, mimo, że sam wolał zaprzeczać tej myśli. Bał się co będzie jeśli rzeczywiście się do tego pryzna. Co jeśli się nie czuję tego samego i zrobi się między nimi dziwnie? Jednak na myśl, że mógłby być z Melissą w jego brzuchu pojawiały się motylki. Czy to co czuj rzeczywiście było normalne? Potrzebował Rona. Musiał z kimś o tym porozmawiać, a nie chciał z Remusem, bo nie widziałby co miałby powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to idiotycznie.

Przetarł sfrustrowany twarz i jęknął cicho. Usłyszał jak Konnie woła go z dołu, pewnie na kolację. Starał się zachowywać normalnie, tak jakby dziwne myśli nie siedziały mu w głowie. Przynajmniej nie czuł się już zdołowany. Rozmowa z Remusem naprawdę mu pomogła i czuł, że on i Remus naprawdę są do siebie podobni. Cieszył się, że Remus opowiedział mu trochę o tacie, a ten temat nie był łatwy dla nich obu.

Puchoński Idealizm | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz