Rozdział 4

175 10 0
                                    

Pov: *Luz*

Próbowałam wymyślić dobry projekt to naprawienia portalu ale nic nie wychodziło. Niektóre elementy nie są łatwe do zdobycia... Taka na przykład "Krew Tytana". Nie ma czegoś takiego w krainie ludzi.

- Luz Noceda? Słuchasz ty mnie? - zerwałam się z myśli.

- Przepraszam... Nie zabardzo

- Eh... I po co ja się tutaj marnuje - nauczyciel usiadł przy biurku.

*Tęsknię za profesorem od Abominacji*

Końcówka lekcji jakoś mi minęła. Poszłam od razu do szafki by schować zbędne książki.

- Zamyślona jak zwykle - popchneli mnie na szafki.
- Żałosne. Wczoraj dałam ci spokój ale chętnie się tobą zajmę po lekcjach - spojrzałam na nią zła.

- Daruj sobie dobrze - dostałam wiadomość od Amity.
- Nie będę z tobą dłużej gadać - odchodziłam ale urządzenie zostało mi zrzucone z rąk.

- Oj - i zdeptała je.
- Niechcący. Hahahaha - i odeszła a ja wzięłam tamagotchi i pobiegłam do sali informatycznej by tam spróbować go naprawić.

- Szlak by cię Auriel - załamałam się.

- Luz? - spojrzałam na drzwi.
- Co tutaj robisz? To... Tamagotchi?

- Tak

- Auriel prawda

- Mhm

- Pomoc ci go naprawić?

- Możesz!? - wstałam z krzesła zrzucając je na ziemię.
- Była bym ci wdzięczna

- Hehe spokojnie. Chce poprostu cię lepiej poznać i pogadać - usiadła i zajęła się zniszczonym sprzętem.

- Przepraszam, że byłam taka oschła dla ciebie wtedy na stołówce

- Nie szkodzi rozumiem - i zaczęła naprawiać.

Dobrze nam czas wspólnie minął. Nancy jest z zachowania podobna do Willow. Dużo pytała mnie o Vee, która udawała mnie i rzuciłam kłamstwem, że to moja daleka siostra bliźniaczka, która dla żartu mnie zastępowała w szkole. Jak na kłamstwo, brzmiało bardzo wiarygodnie.

Reszta lekcji jakoś minęła. Zahaczyłam o szafkę i wyszłam z budynku szkoły. Cieszyłam się tylko z tego, że wrócę do swoich przyjaciół.

- Coś mówiłam Noceda - popchnęła mnie ale dalej stałam.
- Zajmę się tobą

- Na się ciebie nie boje! Spotkałam kogoś takiego jak ty ale się zmieniła! A ty nie!

- Nie wiem czego ode mnie oczekujesz - pstryknęła palcami i momentalnie jej koleżanki mnie przytrzymały.
- Ale dawno nie trenowałam - wyrwałam się jak mogłam ale ja jedna na cztery laski to nie zbyt.
- A inne worki treningowe się wyczerpały - i poszłam mocne kopnięcie w brzuch.

Jak przestała dziewczyny puściły mnie przez co bez życia padłam na ziemię. Jakoś oddychałam ale miałam mroczki przed oczami.

- Rozumiem, że się jutro nie widzimy - i poszły.

Próbowałam wstać ale ból się nasilał przy każdym ruchu. Jednak jakoś udało mi się usiąść. Widząc jeszcze ten gang, wzięłam do ręki patyk i rzuciłam w Auriel. Widziałam furię w jej oczach. Jednak nie zamierzam być idiotką i tchórzem. Jak wstałam, czułam ból w brzuchu i rany na twarzy mnie piekły.

- Mało ci!? - teraz omijałam każdy jej ruch.
- Nagle taka odważna - jej koleżanki mnie znowu przytrzymały.

- A ty żałosna, że nie możesz sobie poradzić sama tylko z pomocą

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz