Rozdział 10

134 8 1
                                    

Pov: *Luz*

Bardzo nie chciałam tam iść. Nigdy nie czułam się w ich towarzystwie najlepiej. Niestety musiałam się na to przygotować.

- Amity!? Przyjdziesz na chwilę? - i usłyszałam jej kroki.

- Tak? O co chodzi? - i stała przy wejściu.

- Jak wyglądam? - byłam ubrana w czarne dżinsy, ciemny odcień fioletowego marynarkę i czarną koszulę z małymi białymi elementami.
- Zastanawiam się czy czegoś jeszcze nie założyć - podeszła i poprawiła mi kołnierz.

- Super wyglądasz Luz - nagle mnie pocałowała.

Zawiesiła się na mojej szyi a ja złapałam ją w pasie.

- Jutro wrócę, a jakbym się spóźniła mamy kontakt - pokazuje tamagotchi.

- No dobrze ale jesteś pewna, że nie mam iść? - kciukiem pogładziłam jej policzek.

- Na pewno Ziemniaczku - pocałowałam ją przelotnie w usta i zeszłam na dół.
- Chodź Stringbean lecimy

- A co z nią? Żaden inny człowiek poza twoja mamą nie widział twojego palizmanu

- Chciałam prosić byś się nią zajęła... Znam cię Ami i wiem, że chciała mnie odprowadzić do drzwi - chciała coś powiedzieć ale zamilkła.
- Mam cię - i wyszłyśmy.

Na miejscu czekała na mnie Eda i King. Śmiałam się bo przyszli jakbyśmy się żegnali na miesiąc a nie na jedną noc.

- Nie musieliście

- Musieliśmy Młoda - poczochrała mnie.

- Eda - poprawiałam włosy.

- Kusiło - zaśmiała się.
- Będziesz miała kontakt z Blight?

- Tak. Jak coś się stanie, że będę was potrzebować od razu napiszę - wężowy palizman poleciał do Amity.

- Też chcemy być poinformowani! - zarządała Willow.

- Idę tylko na jedną noc, wrócę jutro przecież - zaśmiałam się.

- Wiemy tak chcieliśmy cię pożegnać

- Luz? - z portalu widziałam mamę.
- Pośpiesz się - kiwnęłam głową i poprawiłam się.

- Dobra do jutra przyjaciele - i weszłam do portalu.

Nie uśmiechało się do mnie to, że ich spotkam. Zawsze próbowałam unikać z nimi kontaktu. Cóż... Najgorsze było odejście taty.

- Szybko ta noc minie Mija. Damy radę

- Mhm - nawet się nie uśmiechnęłam.

W domu pomogłam mamie dokończy przygotowania. Vee też nam pomogła ale na tą noc idzie do Mashy. *Szkoda* I dołożyłam ostatni talerz na dane miejsce.

- Dziękuję Vee, że pomogłaś - mama ją przytuliła.

- Nie ma za co... A jak ty, Luz?

- Bywało gorzej ale dzięki za troskę - też ją przytuliłam.
- Leć i baw się dobrze ale nie za dobrze - ostatnie wyszeptałam za co mi się oberwało.
- Haha trzymaj się

- Dzięki i powodzenia wam - i wyszła.

Nagle zawirowało mi w głowie i miałam mroczki, że aż musiałam złapać się krzesła.

- Mija? Wszytko dobrze?

- Tak... Tylko głową mnie boli... Miejmy to już za sobą - usiadłam do stołu.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz