Rozdział 13

114 10 0
                                    

Pov: *Luz*

Siedzenie w ciemności jest przyjemnie ciche. Siedziałam tak sama nie wiem ile. Siedziałam i nic nie robiłam. Jak przez mgłę słyszałam krzyki, wołania, karetkę... Ale czy była szansa na uratowanie mnie? Nie zdziwiła bym się, że nie.

Po co wogule tam poszłam... Dlaczego tam zostałam... Dlaczego wogule się w to angażowałam... Na co mi to było? Na to by poczuć przygodę? By poznać kim chce być?

Zraniłam każdego kogo poznałam... Ede, Kinga, Willow, Gusa... Amity, Huntera... I mamę. Zraniłam najbliższe mi osoby i na co mi to było? Teraz jednak wiem gdzie jestem... Ostateczna ciemność. Zero luster, portalu czy innych rzeczy.

Nie żyje...

Od zawsze byłam inna... Nie zrozumiana... Dziwna... Skomplikowana... Nienormalna...

Czuje, ze swoją nieobecnością uszczęśliwiłam wiele osób.

Mogłam dać się wtedy zmienić w kamień... Mogłam nie brać mocy Tytana... Mogłam wogule nie zostawać na Wrzących Wyspach.

Jednak gdybym nie została nie poznała bym wielu wspaniałych wiedźm...

Eda szurnięta ale kochana mentorka. Kocham ją jak drugą mamę i cieszę się, że ona też traktuje mnie jak swoje dziecko. Odważna, mądra wiedźma z super mocami. Cieszę się, że to ona okradała mnie z ludzkich rzeczy.

King mały a zarazem wielki słodziak. Jest dla mnie jak młodszy brat. Cieszę się, że bardzo, że go poznałam. Mogę przynajmniej patrzeć jak dorasta i staje się coraz to silniejszy.

Willow pierwsza najlepsza przyjaciółka. Z nią nudzić się nie można. Silna, odważna i nigdy się nie poddaje. Wspierała mnie cały czas aż do końca. Spełniła swoje marzenie i jest szczeliwa.

Gus to też najlepszy przyjaciel. Głupkowaty aż do teraz. On wspiera mnie a ja jego... Stał się silny jeśli chodzi o magie iluzji. Imponuje mi tym.

Amity na początku wredna i nieznośna ale później kochana i czuła. Poznanie jej było ciężkie a zarazem najlepsze. Kocham ją jak cholera i tęskniłam za nią każdego dnia gdy mnie przy niej nie było. Dorosła stała się potężniejsza i pewniejsza siebie. I to mi się w niej najbardziej podoba.

Hunter uparty jak na Złotego Strażnika przystało. Jednak stał się lepszy. Po wszystkim co przeszedł stał się lepszy. Jest dla mnie jak brat i cieszę się, że mogę go nazwać rodziną.

I też nie zapomnę o Vee. Adoptowana siostra z niej jest super. Szanujemy się i kocham ją jak siostrę. Biedna wiele przeżyła ale poznała mnie i mamę i stanęła na nogi. Ją też fajnie mieć w rodzinie.

Oni wszyscy byli moją rodziną. Jestem szczęśliwa, że poznałam tak wspaniałe wiedźmy jak oni. Owszem nie wszyscy są mega ale wiadomo o co chodzi. Teraz pewnie znają prawdę i są źli na mnie.

- Luz!?

Słyszałam jak ktoś mnie woła. Nie miałam tyle siły by cię powiedzieć lub podnieść ręki. Jestem słaba... Jak na zwykłego człowieka przystało... Belos miał rację... Mogłam temu zapobiec. Pozwoliłam odejść tacie... Eda straciła przeze mnie magię... Przyjaciele na długi czas było odcięci od rodziny... A teraz... Zabiłam mamę...

Nie wiem po co wogule mnie ktoś uratował? Jeśli wogule mnie uratowano.

- Luz!

Krzyki były coraz głośniejsze. Czyli jednak mnie uratowali.

- Luz! - delikatnie otworzyłam oczy a światło mnie oślepiło.
- Słyszysz mnie? - kiwnęłam głową.
- Wiesz gdzie jesteś?

- Ta... Mama!? - podnosząc się pożałowałam tego.

- Nie możesz tak wstawać! - położył mnie.
- Są to świeże szfy, nie ruszaj się gwałtownie

- Co z mamą!?

- Pańska mama... Niestety zmarła - jednak miałam z tyłu głowy, że jednak ją uratują.
- Wszystko ci wyjaśnię później

- Jasne - zdrową ręką masowałam sobie nos.

- Mam wpuścić tutaj kogoś? - aż się zdziwiłam.

- A ktoś jest?

- Nie jedna osoba ale głównie dziewczyna mówiąca, że jest twoja adoptowaną siostrą - Vee...

- Niech tylko ona... Nie chce nikogo innego

- Oczywiście - i wyszedł.

*Zabiłam ją* Bynajmniej teraz mam pewność, że odpoczywa w spokoju i z moim tatą.

- Luz? - spojrzałam na drzwi.

- Hej Vee - podeszła do mnie i usiadła na łóżku.
- Camila... Ona... - trzęsła się.

- Wiem - próbowałam złapać ją za rękę.
- Przepraszam Vee

- Byłaś opętana... Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Sama nie wiedziałam... Od kiedy zostałam tutaj się domyśliłam... - łzy zaczęły mi lecieć.
- Zabiłam własną matkę... Vee... Dlaczego mi pomogłaś?

- Luz musiałam ci pomóc - ciężko oddychałam i płakałam.

- Zabiłam ją... - mocniej płakałam.
- Idź proszę... Nie chce nikogo widzieć - mówiłam przez łzy.

- Martwimy się Luz. I trzymaj - coś odłożyła na stolik.
- Jakby co będę w domu - pomachała do mnie i wyszła.

- Mhm - spojrzałam na stolik.

Był to naszyjnik, który dostałam od Amity. Ona go nosiła i mi go oddała. Belos mi go zabrał.

- Luz? - spojrzałam na drzwi.
- Wiem, że nie chciałaś nikogo widzieć ale-!

- Proszę wyjdź - kuło mnie w brzuchu i sercu.

Usłyszałam tylko zamykanie drzwi. Płakałam niemiłosiernie długo. Byłam złą przez cały ten czas.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz