Rozdział 22

76 7 8
                                    

Pov: *Luz*

Tydzień ich tu trzymamy. Przez ten czas myśleliśmy z Hunterem jak ich uwolnić i pomóc uciec. Po tym jak powiedziałam Hootiemu co planujemy nikomu więcej o tym nie mówiłam, Hunter tak samo. Jednak dzisiaj czuje, że może nam się udać ich uwolnić. Belos ma z innymi skałtami wyruszyć na poszukiwanie palizmanów, które uciekły.

Wraz z Hunterem zostaliśmy i pilnowaliśmy więźniów. Niestety z nami była Odalia jednak nie teraz a była gdzieś indziej. Postawiliśmy krzesła na przeciw klatki gdzie byli wszyscy, usiedliśmy i patrzyliśmy na nich.

- Jak bardzo nas nienawidzicie? - spytała Eda.

- Nie nienawidzimy... Byliśmy źli to fakt

- Potraktowaliście nas podle - dokończyłam.

- Wiem Luz... Wykorzystaliśmy Huntera i wykorzystaliśmy twój stan...

- Nie ma rozmów z więźniami! - nagle z Hunterem padliśmy na ziemię przez moc Odalii.
- Że też Belos jeszcze się was nie pozbył - ściskało mnie od środka.

- Weeeh! - i magia nas opuściła.

- Eh idę zobaczyć te całe glify - i poszła.

Byłam na klęczkach i  wyplułam krew. Hunter wycierał z nosa bo leciała mu.

- Co oni wam robią... - usłyszałam Ede.

- Zabijają od środka - nawet nie umiałam spojrzeć na Ede, przyjaciół... W szczególności na Amity.

- Co!? Dlaczego tutaj byliście!?

- Daliśmy się omamić Belosowi... I jak dostał się do naszych ciał chcieliśmy was przed tym obronić - spuściłam głowę.

- Wymyśliliśmy to wszystko i... Chcemy was ochronić przed nami

- Hootie wie o co chodzi - i spojrzeli na sowę.

- Belos nią zawładną

- Pozwala nam żyć po swojemu ale czasem panuje nad nami by sprawdzić co i jak

- Dlaczego się zgodziliście? - spytał Darius.

- Chcemy was chronić - wstałam i podeszłam w stronę gdzie jest Amity i usiadłam opierając się o kraty.

- Przepraszam Amity... Okłamywałam cię... Nie byłam z tobą szczera... Zniszczyłam to... - lekko na nią spojrzałam.
- Nie chciałam byś się martwiła

- Luz - nagle gwałtownie się odsunęła.

- Hunter!?

- Zero rozmów z więźniami - zaczął mnie atakować.

- Przestań! - i użyłam komba glifów, że zrobiłam mgłę.

- Jak z moją córka - Hunter wrócił do normy i podszedł do mnie.
- Nie słucha - i Odalia nas zaatakowała.

Odskoczyliśmy. Musiałam ich uwolnić. Niech stąd uciekają. Podbiegłam do wajchy i pociągnęłam.

- Uciekajcie stąd! - rozkazałam i rzuciłam w nią glifem ognia.

- Młoda!

- Jest dla nas za późno! Uciekajcie! - z trudem zmieniłam się w Tytana i już zaczęłam pluć krwią.
- Musimy go zatrzymać - i poleciałam.

Pov: *Eda*

Nie mogę jej tak zostawić. Ona tam ledwo żyje razem z tym blondaskiem. Chciałam jej pomóc ale Lilith mnie zabrała.

- To mój dzieciak!

- Wiem Eda ale chodź!

Uciekliśmy i udało nam się ominąć Belosa i innych. Doszliśmy do drzewa i tam widziałam te abomatony, nad którymi pracowali Alador i Amity. Jak mężczyzna je odpalił o dziwo słuchały jego a nie Belosa. Wtedy ujrzałam kartkę.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz