Rozdział 34

39 4 0
                                    

Pov: *King*

- Weh! Weh! - udało mi się zniszczyć kawałek lasu.
- Ha! Nie macie ze mną szans! Z królem demonów!

- Oj wszechmocny władco oszczędź nas! - usłyszałem jej śmiech.

- Luz! Chodź coś ci pokażę - złapałem jej rękę i zaprowadziłem w stronę gór.

- Już powoli King - śmiała się.

- Patrz teraz. Weeh! - i zrzuciłem parę skał.
- Yay!

- Barek Ki-! Skały! - zamieniła się i poleciała je zatrzymać.

- Nie chciałem! - podbiegłem i widziałem jak za pomocą roślin zatrzymuje kamienie.

Poczułem się źle. Znowu Luz przeze mnie musi ratować sytuację. Poszedłem do fabryki gdzie była Amity i usiadłem opierając się o jej nogę.

- He? O King? Zaskoczyłeś mnie - wzięła mnie na ręce i posadziła na biurku.
- Co to za smutna mina? - odłożyła jakieś papiery i spojrzała na mnie.

- Chyba wam przeszkadzam - spuściłem głowę.

- Heh? Czemu tak mówisz?

- Teraz chciałem pokazać Luz jak jestem silny a znowu zrobiłem takie zamieszanie, że musi nas ratować

- Oj King - pogłaskała mnie.
- Ciesz się, że to była ona a nie ktoś inny, poza tym, Luz stała się silniejsza i można zauważyć, że lubi się tym chwalić

- Prawda - zaśmiałem się.
- Myślisz, że też będę tak silny jak Luz i mój tata?

- Pewnie, jesteś tak samo silny jak oni tylko potrzeba czasu mały

- Też stała się silna. Potrafisz teraz to samo co Darius i Alador, a nawet więcej - widziałem tą typową czerwień na twarzach wiedźm.
- Ha! Miałem rację

- Daj spokój... Ale takiego tytana to nigdy bym nie pokonała

- Nie wiesz tego

- King? King? O jesteś - usłyszałem Luz.
- Dlaczego uciekłeś? - podeszła do mnie.

- Pogadam z nią King, leć do Edy - odezwała się Amity.

- Dzięki - zeskoczyłem i poszedłem do domu Edy.

Nie mogę narzekać, że teraz nie jestem silny, bo jestem. Ale tak bardzo bym chciał już mieć takie moce jak Luz i mój tata. Szedłem schodami i mijałem tych co prowadzili zajęcia. Na miejscu położyłem się na swoim łóżeczku i poszedłem spać.

Pov: *Amity*

- Więc? - widziałam, że była zdziwiona.

- King czuje się źle, że jak ci coś chce pokazać to potem zdarzy się mały wypadek i ty musisz to ratować

- Każdemu się zdarzają wypadki nawet najlepszym

- Szczególnie najlepszym - odparłam oschle i wróciłam do projektowania.

- Co masz na myśli? Przecież ja wam nic nie robię

- Luz... Bardziej chodzi mi o nas - spojrzałam na nią lekko zła.
- Kiedy odbudowaliśmy Kosciogród ty zachowujesz się jak wszechmocna i chwalisz się tymi mocami
- Ja po pracy jeszcze zajmuje się tym jajem, a ty nie możesz bo... Gdzieś latasz i nikt nie wie gdzie - nie to że mam pretensje ale jej zachowanie mnie drażni.

- Ty się przepracujesz i potem kto musi cię zabierać do domu bo śpisz w pracy!?

- To inna sprawa!

- Czym się różni od tego co mi wytykałaś?

- Ja przynajmniej chce spędzić czas z swoją dziewczyną i nawet tym jajem!
- Ty nie masz już czasu dla nas... - i wyszła.

Boli mnie to. Zachowuje się jakby nie wiedziała w swoim zachowaniu czegoś złego. Ciężko wróciłam do pracy. Dawno się nie sprzeczałyśmy. Mogę powiedzieć że to był pierwszy raz od kiedy jesteśmy razem.

- Mała? - poczułam dłoń taty na ramieniu.
- Leć do domu... Zajmiemy się tym

- Słyszałeś prawda - spojrzałam na niego sfuemujac gogle.

- Tak, dlatego wolę byś wróciła do domu odpoczęła

- Dzięki tato - wyszłam z fabryki.

Szczerze nie mam ochoty się z nikim widzieć. Wróciłam do domu bez żadnej iskry radości czy szczęścia. Luz nie było bo nie było jej butów, więc byłam sama. Przebrałam się w coś luźnego i wzięłam z kawałka gniazda Edy to jajo. Poszłam z nim do salonu i tam siedziałam. Jednak ktoś do mnie zadzwonił. Zrobiłam koło palcem i wyleciał mój telefon.

- Halo?

- Woo siostra co taka markotna?

- Miałam fatalny dzień

- Tata nam powiedział

- Po co?

- Bo się zmartwił dlatego - usłyszałam otwarcie drzwi.
- Jesteśmy! - usłyszałam Emire.

- Cześć Amity!

Wyjrzałam tylko zza kanapy i ponownie się położyłam.

- Ajaj sytuacja jest poważniejsza - bliźniaki usiedli koło mnie.

- Co się dzieje Mała? - spytała Emira.

- Mam pierwsza kłótnie z Luz za sobą...

- O co się pokłóciliście?

- O to, że Luz nie ma dla nas czasu... Dla mnie... Od kiedy wszystko się ustatkowała mam wrażenie, że... Oddaliliśmy się od siebie - usiadłam i oparłam się o siostrę.
- Zajmuje się tym jajem częściej niż Luz... A to ona je otrzymała od Tytanów

- Posłuchaj siostra. Moim zdaniem musisz poważnie z nią pogadać

- Właśnie. Znasz Luz. Zależy jej na tobie i pewnie czuje, że źle robi, że tak cię traktuje - odparł Edric.

- Ed ma rację. Też nie miej jej za złe. Nasz człowiek włada potężną mocą i nawet jak udało się jej na nią panować to jest też odpowiedzialna za całe Wrzące Wyspy

- Ma sporo na głowie - brat szturchnął moją siostrę.

- Racja... Daj jej szansę i obyście nie zrywały pa! - i oboje uciekli.

- Co?... - byłam mocno zdziwiona zachowaniem rodzeństwa.
- Durni - położyłam się, jajo dałam na siebie i głaskałam je.
- Szczerze już czekam aż się wyklujesz mały lub mała

- Też na to czekam - nagle na fotelu pokazała się Luz.

- Tytanie!?... Jak długo tu siedzisz?

- Od naszej kłótni... - widziałam, że ma taki smutny wzrok.
- Masz rację - wstała i usiadła opierając się o kanapę.
- Noga ze mnie a nie dziewczyna - usiadłam i dałam na jej kolana jajo.

- Też nie byłam lepsza. Wiem, że masz wiele na głowie a uważałam, że nic nie robisz - podrapałam się po karku.

- Przepraszam Amity - oparła głowę o moje nogi.

- Też przepraszam Luz - przytuliłam ją.

Wstała, usiadła na kanapie i przytuliła się do mnie. Otuliłam ją delikatnie, kładąc głowę na jej.

- Zwaliłam sprawę - usłyszałam ją.

- Ciii - wtuliłam ją w siebie.
- Dlatego masz - dałam na jej kolana jajo.
- Baw się dobrze jako opieka - zaśmiałam się i poszłam do pokoju. 

Był to ciężki kawałek dnia. W pracy jakoś mi słabo szło, kłótnia z Luz... Eh... Potrzebuje odpoczynku. Zdjęłam kurtkę, gogle i padłam na łóżko. Przykrywamy się kocem i patrząc przez okno powoli powieki mi opadały. Aż zamknęłam do końca.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz