Rozdział 11

117 6 2
                                    

Pov: *Willow*

Zrobiłam koło palcem i ładne bukiety kwiatów otoczyły dom Gusa. Poprosił mnie o to by troszkę tu było przytulnie. Treningu dzisiaj nie miałam, więc po ćwiczę sobie w domu.

- Cześć Willow - poczułam coś małego na plecach.

- Hej King, co tam? Luz już wróciła?

- Właśnie nie. Amity dostała informacje, że Luz jeszcze tam została na jedną noc - dodała Eda.

- Coś się stało ja to wiem. Znam Luz

- Też tak czujemy

- King wczoraj skarżył się na jakieś bóle, byliśmy u siostry młodej Blight i nic nie wykryła
- Może ci moce się budzą King

- Tak! Będę miał więcej mocy! - biegał w kółko.

- Trochę mnie martwi zachowanie Luz - powiedziałam do jej mentorki.

- Cóż... Musimy mieć nadzieję, że ma wszystko pod kontrolą

- Edo! Chodźmy na jakieś krakersy lub cokolwiek! - zaśmiałam się.

- To my lecimy. Cześć Willow! - pożegnali się.

Gdy wróciłam do domu zaczęłam robić sobie serie ćwiczeń. Dalej w głowie miałam to zachowanie Luz. To moja przyjaciółka i martwię się. Moje ćwiczenia zakłócił dźwięk telefonu i do mnie dzwonił Gus.

- Co tam?

- Hunterowi coś się dzieje! Przychodź ty jak najszybciej!

- Zaraz będę! Chodź mała - i wraz z moim palizmanem polecieliśmy do lasu.

Na miejscu był Gus, Gackowa, Amity i Viney. Podchodząc do nich widziałam go... Cały zdenerwowany i przestraszony.

- Co mu jest?

- Nie wiadomo

- Chłopak robić palizmany i nagle zaczął krzyczeć - odparła Gackowa.

- Eh... On... On... Jest... On żyje... - Viney pomogła mu usiąść.

- Spokojnie przyjacielu... Jaki on?

- Belos - zamarliśmy.

- Przecież został pokonany przez Luz, Eda, Raine i Kinga - dodała Amity.

- Tak czuje... Ale nie wiem gdzie jest...

- Czujesz go dlatego, że byłeś opętany tak? - zaczął Gus.

- Czyli albo jest gdzieś tutaj albo kogoś opętał - dokończyłam.

- Narazie to wezmę go do Aladora i innych oni może mu pomogą - i poszli.

- Powiedzieć Luz? - spytała zmartwiona Amity.

- Może nie... Sama była zdenerwowana i nie stresujemy jej lepiej

Belos dalej jest?

Pov: *Amity*

Zabraliśmy Huntera do mojego taty by sprawdził czy wszystko gra. Jednak to nie możliwe by Belos dalej żył. Przez te 3 lata wogule się nie pokazywał. Na miejscu z Viney zaprowadziliśmy go do sali.

- Cześć tato - przywitałam się.

- A nie powinnaś być w fabryce abominacji? - zdziwił się.

- Byłam ale przybyłam do Huntera

- A co się dzieje? - spytał Raine.

- Czuje, że Belos wciąż jest - wszyscy co było zamarli a ktoś nawet upuścił papiery.

- Nie możliwe... Luz go pokonała - Raine nie mógł uwierzyć.
- A powiedzieliście jej?

- Narazie nie

- Musimy się dowiedzieć gdzie może być... Darius

- Tak?

- Ty i Eberwolf sprawdzicie lasy razem z Stevem

- Jasne

- Amity, ty poinformuj wszystkich z fabryki jak i przy odbudowie waszej szkoły - kiwnęłam głową i tam poleciałam.

Sama jakoś nie mogłam dalej w to uwierzyć. Jakim cudem on przeżył?

- Jak to? Muszę powiedzieć o tym siostrze - Lilith zmieniła się w harpie.

- Musimy to sprawdzić Lilith

- Ktoś mówił Hootie?

- Nie! - obie powiedziałyśmy.

- Sprawdzimy - i poleciała.

Poinformowałam wiedźmy w fabryce i każdy poleciał do swoich domów. Będąc u siebie czułam tylko i wyłącznie pustkę. Wiem, że to dwa dni ale to co się teraz dzieje jest bardzo niepokojące.

- Amity!? - nagle ktoś wbił mi do domu.

- Kontaktuj się z Luz - było to wszyscy u których byłam, włączając nawet Dariusa.

- Nie wiem czy odbierze od razu ale spróbuję.

Za pierwszym razem nie odebrała ale już za drugim tak.

- Co tam? Wow! Co za zbiegowisko

- Młoda jest mały problem - odezwała się Eda.

- Co? Jaki problem?

- Belos - odezwał się Hunter i widziałam zaskoczenie na twarzy dziewczyny.

- Jak? Chwila... Został oderwany od serca Tytana, oparzony i zdeptany... Jak?

- Sami nie wiemy Luz... Chcieliśmy poprosić ciebie, Vee i tą jej koleżankę byście zobaczyły czy tam u was nie ma nic podejrzanego

- Ale tak już? - nie wyglądała na zbyt przejętą.
- Vee nie ma w domu... Nie wiem gdzie jest - kłamie?

- To może spróbuj na razie sama? Później dołączą

- No dobra... Będę kończyć - już chciała się rozłączyć.

- Czekaj! Wszystko ci opowiem - machnęłam im, że mogą już iść, zabrałam telefon by z nią pogadać.

- No więc? - wyglądała na poirytowaną.

- Co się dzieje, Luz?

- Nic... Nic się nie dzieje... Chcesz mi coś powiedzieć, czy mogę już kończyć? - podniosła głos.

- Luz? - i się rozłączyła.

Co jej się stało? Nigdy taka wobec mnie nie była. Coś musiało się stać w świecie ludzi.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz