Rozdział 14

110 7 0
                                    

Pov: *Amity*

- Camila... Luz... Są w szpitalu... - płakała widać to było.
- Gdy przyszłam to ciemno było w domu... Gdy tam weszłam... Obie leżały... Bez życia - zamarłam.

- Ale żyły? - spytała Eda.

- Ledwo - zakryłam usta dłonią.

- Jak to wyglądało? - spytał Darius.

- Camila leżała przy korytarzu... Prawie przecięta na pół...

- A Luz!? - spytał zdenerwowany King.

- Przebite na wylot ramię i brzuch - zbierały mi się łzy.
- Wezwałam od razu karetkę i jak odjechali przyszłam tutaj.

- Nie mamy na co czekać - Eda chciała wejść do portalu.

- Ale nikt nie może wiedzieć, że-!

- To moje dziecko! Chce ją przynajmniej ostatni raz zobaczyć! - i weszła a za nią King.

- Chodź - Willow podała mi naszyjnik.

- Muszę wiedzieć co z nią - z przyjaciółmi weszliśmy do portalu.

Wyszliśmy z domu od razu i ruszyliśmy w stronę mieszkania Camili. Gdy przekroczyliśmy próg byliśmy przerażeni. Wszystko zniszczone, rozwalone, a w niektórych miejscach była krew.

- Zaprowadź nas do szpitala gdzie one są - rozkazała Eda.

- Przynajmniej ukryjcie uszy - i wyszliśmy.

Na miejscu Vee podbiegła do faceta w białym fartuchu i powiedział, w których salach jest Camila i Luz.

- Przepraszam krew do pacjentki - jakaś pani przebiegła przed nami i wbiegła do sali, w której prawdopodobnie jest Luz.

- Vee spytasz ich o Camile i Luz?

- Przepraszam panie doktorze? - zatrzymała faceta.

- Słucham?

- Wie pan co z Camilą Noceda i Luz?

- A pani rodzina?

- Adoptowana córka - wyjaśniła.

- A państwo?

- Przyjaciele. Niech pan powie

- Niestety obrażenia pani matki były zbyt poważne i nie udało nam się jej uratować - łzy napłynęły mi do oczu.

- Luz! Co z Luz! - krzyknęła Eda.

- Robimy co możemy by ją uratować - momentalnie usiadłam na krześle.
- Jej stan jest również poważny

- Amity? - Willow usiadła obok.

- Uratujecie ją? - spojrzałam na faceta.

- Robimy co możemy - i odszedł.

Bałam się. W chuj się bałam... Wiedziałam, że coś się dzieje... Ja to czułam... Luz dlaczego nic nie mówiłaś?

Po chyba 30 minutach z sali wyszedł lekarz.

- I co z Luz? - spytała Vee.

- Żyje - kamień spadł mi z serca.
- Wie o matce i... Chce się tylko z tobą widzieć - spojrzała na Vee.

- Dobrze - i weszła do sali jeszcze za nim weszła dałam jej naszyjnik.

Żyje... Ona żyje. Oparłam się o ścianę pełna ulgi. Wszyscy byli zadowoleni z tego faktu. King to aż tańczył z radości. Jednak po chwili wyszła Vee.

- Szybko - odparł Gus.

- Jest załamana... Nie chce nikogo widzieć - może i nie ale wale tą decyzję.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz