Pov: *Luz*
- Masz te palizmany? - spytałam Huntera.
- Wszystkich co są, musimy je tylko schować
- Belos może nas obserwować w każdej chwili... Nie może wiedzieć - Panikowałam.
- Wiem przecież - schował stworzenia i usiadł.
- Czyli czekali na nas i... Szukali nas...- Nie może ich zniszczyć
- Ale jak się przemienisz-!
- Wiem... Dam moc Belosowi... Bym musiała walczyć z nim a... Stałam się słabsza - bawiłam się palcami.
- Myślisz, z nas nienawidzą?
- Nie wiem Hunter... Uwolnimy ich nawet jak będzie nas to kosztować - złapał mnie za dłoń.
- Ledwo przeżyliśmy jak byliśmy opętani Luz... Ja nie chcę stracić kolejnego przyjaciela
- Aww
- Miałem na myśli Waffles - ale dziad.
- Aha
- Nie no ciebie też - zaśmiał się.
- Znają prawdę... My do tego doprowadziliśmy
- Luz - Belos przejął Huntera.
- Tak?
- Mieliście mi pomóc z torturami naszych więźniów... Wiem, że macie przerwę ale cóż
- Oczywiście zaraz będziemy - założyłam maskę.
- Nie nie... Zdejmij ją. Chce by widzieli, że wy odpłacacie się za to co wam zrobili - odłożyłam maskę.
- Tak jest
- To idziemy - odparł Hunter trzymając stary kostur, który kiedyś dał mu Belos.
- Dobrze, że nasze palizmany są bezpieczne - i poszliśmy.Szliśmy obok klatek, więc wszyscy nas widzieli. Ukrywałam to, że mnie to nie bierze ale tak mi było przykro.
- Kto na pierwszy ogień?
- A możemy się rozdzielić? - zaproponował Hunter.
- Hm... No dobrze
- Lilith - pokazał chłopak na wiedźmę.
- To wezmę Hootiego... On nie ma cierpliwości do sowiego potwora - wzięliśmy ją a ja wyrwałam "chatkę" Hootiego.
- Lilith!
- Eda! - krzyczały do siebie.
- Niech was popamietają - i byliśmy w oddzielnych pomieszczeniach.
- Niech żyje anarchia! - zaczął krzyczeć.
- Nic ci nie zdradzę! - i także zaczął atakować.- Hootie! Spokojnie!
- Nie pozwolę skrzywdzić Lu Lu! - złapałam go.
- Nie zamierzam - spojrzał na mnie i się uspokoił.
- Hootie... Nie zamierzamy z Hunterem was skrzywdzić- Nie wieże oszustom! - dałam mu się uderzyć i walnąć o ścianę.
- Hootie... On nas niszczy... - przestał.
- Jesteśmy bezbronni... Mam z nim moce Belosa ale on... Ma ode mnie moce tytana... - podnosiłam się ledwo.
- Stał się silny... Ah... Walnji się o ścianę!- Hoot?
- Już! - i tak zrobił.
- Widzę, że przesłuchania idą dobrze... Nie zawiedź mnie - i wróciłam do siebie.
- Był to cesarz?
- Może tak tylko-! - i wyplułam krew.
- Luz?
- Nas kontroluje... Hootie... Pomożemy wam uciec... Ale wy nam nie pomagajcie - wytarłam krew z ust.
- Ale Luz - wzięłam go i przytuliłam.
- Proszę... Nie chce was skrzywdzić.
- Nie obiecuję - wyszłam z nim.
- Dowiedziałaś się czegoś? - rzuciłam go do klatki.
- Niestety... Ma bardziej wypatrzony dziób do głupot niż czegoś normalnego
- Weź następnego - spojrzałam na nich.
Ciężki miałam wybór... Każdy kto tu był znał mnie i Huntera i napewno by nic nie powiedzieli. Po chwili wyszedł chłopak z siostrą mojej mentorki... Jeśli mogę tak ją nazywać.
- Nic?
- Tylko, że siedzieli ciągle w drzewie... A w mieście są sprzęty abominacji - spojrzałam kątem oka na Aladora.
- Możemy wykorzystać to przeciwko nim- Ich nie będziemy o to prosić - zaczął się rozglądać.
- Znam budowę sprzętu, nad którym pracuje Alador i Amity Blight - tak formalnie to powiedziałam.
- Ty i kilku skałtów tam pójdziecie i dokończysz pracę - kiwnęłam głową.
- Tak jest - i poszłam po maskę i kilku skałtów.
Idąc lasem czułam się coraz gorzej. Moce niszczą mnie od środka. Mam tylko nadzieję, że będzie coś czym mogę się wyleczyć. Na miejscu skałci tam czegoś szukali a ja poszłam do pracowni Aladora. I bym tam sprzęt, nad którym pracowali. Udało mi się go dokończyć ale zrobiłam tak by abomaton słuchał Aladora i Amity. Było tych robotów więcej, więc zabrałam się do pracy.
- Dobra są gotowe
- Pamiętaj, że one są dla cesarza Belosa - spuściłam głowę.
- Wiem... Zmieniam niektórym czujniki by-! AGH! - użyła wobec mnie swojej magii i to samo robił Belos.
- Oh Luz... Przynieś mi te abominacje to powiem by przestała - zgięłam się z bólu.
- Przyniosę... - i puściła.
Wstałam powoli... Skałci wzięli, niektóre abomatony a jeden pomagał mi wrócić do Belosa. Stawało się to coraz trudniejsze. Na miejscu utykając podeszłam do niego.
- To są abomatony... Dokończyłam je i są do twojej dyspozycji cesarzu
- Doskonale... Możesz już iść... A nie - i nagle swoją pięścią walną mnie tak że przenikam kamień na pół.
- Sprzeciw mi się jeszcze raz a nie będę już taki delikatny - i odszedł.Chwilę leżałam. Miałam mroczki przed oczami... Muszę wytrzymać. Wstałam ledwo i poszłam tam gdzie siedzę z Hunterem. Próbowałam się uspokoić i uspokoić oddech. Bolało mnie wszystko.
- Coś mówiłem! - usłyszałam Belosa.
- Jak się sprzeciwiasz to będzie źle! - drze się na Huntera.
- Won! - Hunter też ledwo przyszedł.- Musimy ich wypuścić...
- Ale musimy tak by Belosa nie było... Eh...
- A Odalia?
- W dupie ją mam... Musimy ich uwolnić
- To co robimy?
- Czekamy... Nic innego nie zrobimy
CZYTASZ
What Now Luz?... |The Owl House
AdventureHistoria dzieje się po 2 sezonie. Trochę pozmieniam historię, która trwała w 3 sezonie, oczywiście to co było w serialu będzie w małych urywkach i także będę kontynuować ich historię. Będą tutaj shipy, które wystąpiły w serialu. Mam nadzieję, że wa...