Rozdział 16

112 6 3
                                    

Pov: *Willow*

Właśnie walczyłam sobie z Hunterem i byłam blisko pokonania go już kilka razy. Jednak chłopak walczył dalej by wygrać.

- Jesteś silna - dyszy zmęczony.

- Ty też - podałam mu butelkę wody.
- Ale dzisiaj idę z Luz na siłownię w ramach "rehabilitacji"

- A jak ona się czuje? - widać, że się martwi.

- Dobrze, boli ją ramię i brzuch ale jest coraz lepiej. Sprzęt, który Amity z Aladorem zrobili bardzo jej pomaga

- I że przeżyła to co ja - widziałam, że się trzęsie.

- Jak chcesz możesz z nami iść. Gus i Amity przyjdą chwilę później po pracy, więc jak chcesz to chodź

- Dzięki jak się wyrobie to będę - uśmiechnął się.

- No to do zobaczenia - poczochrałam go po głowie i poleciałam w stronę siłowni.

Na miejscu czekała już moja droga przyjaciółka. Przywitałyśmy się przytulaniem i weszliśmy do środka. W trakcie przebierania gdy dziewczyna zdjęła z siebie bluzkę widziałam te blizny, które się jeszcze goiły. Poklepałam ją lekko po plecach i poszłyśmy ćwiczyć.

Robiłam swoje a Luz swoje, jednak gdy tego potrzebowała to jej pomagałam. Widziałam, że jest słaba ale powoli stawała się coraz silniejsza. Niepokoiła mnie tylko jej duża blizna na plecach... A nawet cztery jakby pazurów. Jednak nie pytałam by nie wyjść na wścibską.

Po jakiejś godzinie przyszli Hunter, Amity i Gus. Fajnie było tak całą grupa poćwiczyć. Ćwicząc sobie dalej usłyszałam dobrze znajomy mi głos.

- Willow!

- Vee? Co się dzieje?

- Luz? Gdzie Luz? - zaczęła pytać zdyszana.

- Tu. Co jest Vee? - dziewczyna do niej podeszła.

- Potrzebna jesteś w krainie ludzi - nie daleko Vee pojawiła się ta blondyna, która uprzykrzała życie naszej przyjaciółki.

- A ty czego? - byłam gotowa dać na nią rośliny a Amity abominacje.

- Chce pogadać - podnosiła ręce w geście obrony.
- Po za tym... Już nie krzywdzę Luz

- Mówcie o co chodzi? - Vee i ta blondyna coś jej powiedziały na ucho przez co dziewczyna momentalnie zesztywniała.
- Nie ma mowy! Będziecie mi potrzebni - zwróciła się do nas.

- No dobra ale  po co? - zdziwił się Gus.

- Założę się, że mieliście do czynienia z koja rodziną - och pamiętam tych ludzi.
- Więc przyszli by odebrać mój jak i Vee dom

- A tak można? - zdziwiłam się.

- Oj można - odezwała się blondyna.

- A my jesteśmy potrzebni bo? - zapytała Amity.

- Żeby udowodni, że mieszka z nami więcej niż dwie osoby i mamy kogoś dorosłego

- Niech zgadnę. Jako dorosłego weźmiesz Ede? - zaśmiałam się z dziewczyną.

- Musimy iść spytać. To poczekajcie na zewnątrz a my zaraz przyjdziemy - powiedziała Luz i razem z nią i Amity poszliśmy do szatni. Gdy wyszliśmy, wszyscy skierowaliśmy się do drzewa, gdzie mieszka Eda.

- Oj młoda chciała bym dopiec tej twojej rodzinie i... Ci pomogę! - aż zaskoczeni byliśmy.

- A nie musisz zostać?

- Lilith i Hooty się teraz tym zajmą - zaśmiałam się.

- Wymigałaś się? - dodała Luz.

- Nieee... Tak! Jazda! - i poszliśmy.

Wszyscy ruszyliśmy w stronę portalu, a nawet zabrał się z nami King. Niektórzy przeszli przez ten portal bez problemu ale widziałam, że Luz się waha. Wraz z przyjaciółką, Amity i Edą weszliśmy przez drzwi. Stęskniłam się za tym światem. *Witaj ponownie ludzki świecie*

Pov: *Luz*

Jak przeszliśmy od razu ruszyliśmy do mojego domu. Już widziałam ich samochody.

- Jak długo tu są? - spytałam Amandy.

- Dobre 2 godziny, Vee ich zbyła by sobie gdzieś poszli, żeby mieć czas wezwać ciebie - wyjaśniła.

- Eh... Chodźcie trochę tam ogarniemy - i poszłam.

W środku dalej miałam przebłyski wszystkiego co mnie spotkało. Złapałam się lekko za ramię, czułam ten nieprzyjemny ból.

- Zajmiemy się salonem - zawołała Willow a do niej dołączył Gus i Hunter.

- Ja kuchnie - zgłosiła się Eda z Kingiem.

- My posprzątamy piętro - powiedziałam patrząc na Amity.

Będąc na górze a w szczególności w pokoju dalej miałam na podłodze resztki lampy, którą zniszczyłam. *Dałam mu się omamić* Usiadłam przy tym i brałam kawałki do ręki i oglądałam.

- Hej? Mieliśmy sprzątać Noceda - ton Amity był rozbawiony ale mnie jakoś nie ucieszyło.
- Luz? - podeszła.

- Może... Oddam im ten dom... Za dużo jest tutaj złych wspomnień - puściłam odłamki i usiadłam skulona.

- Luz... Wiele przeżyłaś i wiele wycierpiałaś. Jest to dom, w którym się wychowałaś. Nie zawsze jest łatwo, zawsze pojawiają się przeszkody. Przeżyłaś smutne jak i radosne chwile w tym domu i... Cóż raczej wątpię byś oddawała to jakimś aroganckim ludziom - i teraz mnie olśniło.

- Masz rację! Masz rację Amity! - szybko ją pocałowałam czym ją zaskoczyłam.
- Wiem kto bardziej przyjmie ten dom - zeszłam na dół.
- Vee! Telefon! - i mi go podała.

- O co chodzi? - wszyscy się zdziwili.

- Zaraz wam wyjaśnię - i poszłam na dwór.

- Luz?

- Cześć ciociu. Pamiętasz jak mówiłaś, że masz za małe mieszkanie?

- Kochana nie mogę przyjąć waszego domu

- Kogo? Ciociu... Ja nie mieszkam tutaj, ja tylko odwiedzam ten dom i mnie tutaj nic nie trzyma - słyszałam, że wzdycha.
- Po za tym... Babcia chce mi go odebrać na swoje cele a ja wolę go oddać komuś kto będzie tego potrzebował

- Przyjadę i wyjaśnię to z mamą a ty graj na zwłokę i nic nie mów

- Jasne. Do zobaczenia - rozliczyłam się.
- Słuchajcie musimy-!

- Słyszeliśmy

- Vee jeśli chodzi o ciebie...

- Będę mieszkać u Mashy - podeszła do mnie.
- Niech ktoś dobrze się zajmie tym domem - przytuliła mnie.

- Słuchajcie nie chce przeszkadzać - odezwałaś się Masha.

- Wrócili - dodała Amanda.

- My będziemy grać - ja, Amanda i Masha podaliśmy im czapki.

- Młoda - Eda mnie złapała za rękę.

- Dam radę - poklepałam ją po dłoni ale czułam, że będzie źle.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz