Rozdział 24

50 5 2
                                    

Pov: *Luz*

Udało mi się w ostatniej chwili rzucić Huntera na półkę.  Belos złapał mnie za gardło i w trakcie spadanie popychał mnie na ścianę co skutkowało rany na plecach.

- Możesz w końcu umrzeć! - i walną mną tak, że wbiłam się w ścianę i wyleciałam górą na powierzchnię. 

- Oj nie - walnęłam o ziemię i ledwo udało mi się uciec od jego ciosu.
- Jestem uparta

- Ah... Ale przegrywasz - miał rację.

Jest pieprzonym pasożytem. Niszczy mnie. Jak tak dalej pójdzie to mnie zabije. Przez cząstkę mocy Tytana zablokował moich przyjaciół by mi nie pomogli.

- Posłuchaj Luz... Mogę pozwolić ci przeżyć, ale... Oddasz mi całą moc - chodził koło mnie.

- Nie rób tego Młoda! - słyszałam Ede.

- Więc... Luzuro?

Spuściłam głowę. Nie ważne co zrobię to przegram. Powoli się podnosiłam. Może i uratowałam ten świat... Ale worosiłam się do niego... Zmieniłam im wszystkim życie...

- Mogę o coś spytać?

- He? No dobrze

- Jakbym się nie pojawiła to dnia Jedności by nie było? - zdziwiłam go.

- Em... Znaczy...

- Nie powinnam była tutaj zostawać... Przeze mnie wszyscy ucierpieli... Niektórzy coś stracili a niektórzy kogoś...

- Dlaczego nie pozwoliłaś się zmienić w kamień? - stanęła koło mnie Odalia używając swojego kryształu.
- Wszyscy mielibyśmy lepiej gdybyś tu nie przychodziła

- Nie słuchaj ich Luz! - ktoś tam krzyczał.

- Nie zamierzam - odepchnęłam Odalie, złapałam Belosa za szyję i poleciałam w górę.
- Zakończę to! - zaczął się szarpać.

- To zginiemy razem!

- Zabiorę cię gdzieś gdzie ktoś chętnie cię zobaczy! - i zaczęłam lecieć szybko w dół.
- Czy przeżyje czy nie... Nie jest to ważne - przyciągnął mnie tak bym to ja walnęła o ziemię.

- Zginiesz i dasz mi moc tytana!

- Nigdy! - odrzuciłam kostur i uderzyłam z nim o ziemię tworząc wielką dziurę i promień światła.

- Luz!!

Obudziłam się w świecie pomiędzy. Byłam sobą a nie w postaci tytana. Siedziałam na jednej ze skał i oglądałam swoją przeszłość. *Mogłam być lepsza* Usłyszałam wynurzenie i ujrzałam Philipa.

- AGH! Gdzie jesteśmy!?

- A na co ci to wygląda?

- Gadaj!

- Zobacz se... - zajrzałam na jedno z luster gdzie widziałam wszystkich jak są przy moim ciele i próbują obudzić.

- Wypuść mnie stąd!

- Wybacz... Ale ktoś chce z tobą pogadać - obok mnie pojawił się Caleb, a na jego ramieniu był Flapjack.
- I ty już zakończysz swój żywot - spojrzałam na niego oschle.

- Caleb... Ty...

- Zajmijcie się nim - nagle Philipa otoczyły ręce wszystkich zmarłych Złotych Strażników.

- He!? Co się dzieje!?

- W końcu dołączysz do tych, których skrzywdziłeś - odparł Caleb.

- AGH! Wy zdrajcy! - i utoną w portalu.

Patrzyłam jeszcze w miejsce gdzie zniknął Belos. Odszedł... Największe zło tego świata... Już zniknęło... Łącznie ze mną.

- Myślisz, że to wszystko to twoja wina? - spytał nagle starszy Wittebane.

- Gdyby nie ja do dnia Jedności by nie doszło... Każdy miał by inne życie a Flapjack... - spojrzałam na palizmana. 
- By jeszcze żył... - położył rękę na moim ramieniu.

- Luz... Nie mamy wpływu na to co się stało ale możemy mieć na to co się stanie. Zmieniłaś przyszłość tych wiedźm - pokazał na lustro gdzie byli moi przyjaciele.
- Wycierpieli to fakt ale zależy im na tobie i tęsknią za tobą - uśmiechnął się miło.

- Uśmiechasz się mega podobnie jak Hunter

- Biedny chłopak - usiadł obok.

- Radzi sobie... Jest szczęśliwy...

- A ty nie prawda... Posłuchaj mnie Luz. Błędy to rzecz ludzka. Trzeba je popełniać
- Popełniłaś wiele błędów ale widziałaś by ktokolwiek ci je wypominał? Po za rodzina i nim

- No... Nie

- Oni w ciebie wierzą i będą wierzyć - nagle usłyszałam ten głos.
- My w ciebie wierzymy - spojrzałam tam.
- I nie przestaniemy - mama i tata.

- Chodź tu młoda! - pobiegłam i ich przytuliłam.

- Ale powinniście być... Już dawno nieżywi?

- Jak wiesz jest to świat pomiędzy... Nie to że żyjemy ale jesteśmy tu i zaraz wejdziemy w portal

- Jezu nie wiecie jak się cieszę, że was widzę! - tuliłam się do nich.

- Wyrosłaś - tata pogłaskał mnie po głowie.
- Moja mała Luz dorosła, ma swoje zwierzątko, dom i dziewczynę

- Hehe mama mówiła

- No pewnie

- Niech o ciebie dba - spuściłam głowę.

- Tyle, że ja o nią nie...

- Nie mów tak... Takie sytuacje zdarzają się każdemu Luz - dodał Caleb.
- Nie ważne co cię spotka ona jak i twoi przyjaciele będą przy tobie

- ... - przytuliłam się do mamy.
- Brakuje mi ciebie

- Wiem Mija - głaskała mnie po głowie.
- Ale pamiętaj nie jesteś sama

- Posłuchaj skarbie - tata podniósł moją głowę.
- Przeżyłaś wiele smutnych chwil, ale ciągle przy tobie były osoby, które cię kochają
- Założę się, że po tym wszystkim to nie pozwolą ci odejść - poczochrał mnie po głowie.

- Już czas - Caleb stanął za mną.
- Flapjack chciał by Hunter to dostał - dał mi do ręki piórko swojego przyjaciela.

- Chwila... To ja mogę wrócić?

- Tytan nie mógł ale ty tak - odparł starszy Wittebane.

- Uważaj na siebie skarbie i proszę nie dołączają do nas za szybko - mama pocałowała mnie w czoło.

- Postaram się - i tata mnie przytulił.

- Kocham cię Luz i cieszę się, że po tym wszystkim jesteś szczęśliwa

- Jestem... Jestem - i cała trójka odeszła kawałek ode mnie.

- Żegnaj Luz - Caleb ma wchłoną portal.

- Kochamy cię Mija - a zaraz za nim moich rodziców.

Przez chwilę siedziałam na skalę i patrzyłam na swoich przyjaciół. Viney i Emira próbowały mnie "przywrócić" do życia. Eda, King, Amity i inni siedzieli zmartwieni i przerażeni. Niestety została tylko jedna przeszkoda... Odalia.

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz