Rozdział 29

55 4 2
                                    

Pov: *Luz*

- Idź sobie! Odczep się! - uciekałam przed jakimś wielkim robalem, który gonił mnie od chyba 30 minut.
- No odczep się! - rzuciłam glifem ognia.
- Lecimy Stringbean - i poleciałyśmy na górę gdzie był widok na cały krajobraz.
- Kurna... Oby w nocy nic nas nie zaatakowało

Rozbiłam mały biwak na górze. Musiałam odpocząć od tego wszystkiego. Minęły 3 dni a przez te dni ciągle mnie coś atakuje. Ani ja ani Stringbean nie odpoczełyśmy więcej niż godzinę.

Zrobiłam mały namiot i małe ognisko. Kojarzy mi się jedna randka z Amity. Wyruszyliśmy na mały biwak na kolano i tam siedziałyśmy do następnego ranka. Muszę postarać się być lepsza i silniejsza. Byłam bardzo daleko od Wrzących Wysp, jednak mam nadzieję, że sobie radzą beze mnie.

- Trzymaj mała - podałam jej jedzenie.
- Będę się czuć jak taki podróżnik, który niedługo musi zawalczyć o jedzenie - położyła mi się na nodze.
- Znajdziemy miejsce, gdzie zajmę się nauką

Zachód słońca jest zawsze piękny. Położyłam się na śpiworze i patrzyłam w niebo. Brakuje mi moich przyjaciół ale muszę dla nich stać się silniejsza.

Leciałyśmy nad wodą już długo. Stringbean miała już dość i nie miała siły. Zrobiłam małą łódkę używając glifu lodu. Płynęliśmy niemiłosiernie długo. Najgorsze było to, że już nie miałyśmy jedzenia. Płynęliśmy dalej i dalej i dalej. Gdy nagle coś złapało moją łódkę.

- Stringbean! - złapałam kostur i odleciałam.

To coś płynęło za mną cały czas. Nie miałam gdzie wylądować. Waliłam w niego wszystkimi glifami jakie miałam. Żadne nie działało. Nagle Stringbean stała się wolnym palizmanem i kostur zniknął a ja wpadłam do wody.

- Stringbean! - zmieniła się w orła ale nie udźwignęła mnie.
- Dasz radę mała! - widziałam, że to coś płynęło w moją stronę.
- Dobra mam dość! - zmieniłam się w Tytana i walnęłam to coś.
- Leci-! - i walnęło mnie i mój palizman łapa, która wbiła nas w wodę.

Próbowałam się uwolnić, ale widziałam, że byłam coraz głębiej. Traciłam powietrze... Nie miałam już siły. Momentalnie zamknęłam oczy.

Nie wiem ile byłem nieprzytomna. Nie czułam dotyku wody a bardziej leżałam na czymś twardym. Gwałtownie poczułam napływ wody do ust i wstałam i wyplułam ją.

- Cholera - padłam.

- O wstała - usłyszałam jakieś głosy.

- Cicho baranie! Musimy się dowiedzieć czy to prawda - padłam na plecy i przetarłam oczy.

- Eh... - gdy miałam dobry widok zauważyłam... Cztery Tytany!
- Co do!? - wstałam i się odsunęłam.
- Jesteście... Wy!? Tytany!?

- Haha dobra jest - zaśmiał się jeden.

- Tak drogi człowieku - inny usiadł obok.
- Jesteśmy Tytanami

- Ale - skończyłam mu na nogę i lekko skakałam.
- Jedynego Tytana jakiego widziałam to był ojciec Kinga.

- Dobra człowieku - inny złapał mnie za ubranie i podniósł.
- Jakim cudem taki chudy człowiek ma moce tytana?

- A jakim cudem jest więcej tytanów?

- Dobra - ten na którego byłam kolanie dał łapę pod koje nogi.
- Wszystko ci wyjaśnimy - i nagle te cztery stworzenia zmniejszyły się.
- Możemy tak pogadać

- Ale najpierw pokażmy jej to miejsce - inny wziął mnie na barana i pobiegliśmy.

- Chwila gdzie Stringbean!?

- Ten fioletowy wąż?

- A jest ci bliski? - ten jednen tytan już mnie wkurza.

- To mój palizman

- A to musisz odpowiedzieć mi na-!

- Leży ci na szyi!

- Dzięki

- Witamy cię w... Tytanowie! - ale oryginalne.

- Wy tak to nazwaliście?

- Lepsze to niż "witaj w mieście pogromców"

- Może lecz tamto brzmi mroczniej

- Dobra chodźmy

Tytany pokazały mi swój świat. Teraz zauważyłam, że niebo wygla inaczej, góry były w innych kolorach tak samo jak trawa. Nigdy nie widziałam tyle tytanów. Ci, którzy mnie znaleźli nazywali się tak... Trójka tych miłych to Spear, Hook i Hill. Cóż a ten wredny to Veneon.

- Więc? Skąd masz moce tytana? - zaciekawił się mocno Hill.

- Właśnie! - dodał Spear.

- Dobrze spokojnie - odłożyłam kawałek Ruby, który mi dali.
- Ale ostrzegę was, że to długa historia!

- Dawaj! - Hook as skakał z radości.

- Przez wiele lat nad Wrzacymi Wyspami rządził Belos... Taki zły gość. Oszukiwał wszystkich, że rozmawia z Tytanem i wie czego chce. Kiedy nadszedł dzień Jedności, chciał zabić mieszkańców Wrzących Wysp ale udało nam się go powstrzymać z pomocą Collectora - mówiąc jego imię widziałam lekki szok na twarzach stworzeń.
- Przez kilka miesięcy byliśmy z przyjaciółmi w krainie ludzi, gdy udało nam się wrócić wraz z dwójką ważnych mi osób pokazałam Collectorowi jak się poznaliśmy
- Gdy Belos zapanował nad sercem tytana chciał zaatakować dzieciaka lecz w ostatniej chwili go obroniłam - Spear popłakał się.

- O kurcze... Poświęcenie dla dziecka gwiazd

- Po tej akcji znalazłam się w świecie pomiędzy i tam spotkałam Tytana... Ojca Kinga. On ostatnim tchnieniem życia podarował mi moc i dzięki temu pokonałam Belosa

- Wow

- Czyli ratując tamtego dzieciaka dostałaś moce tytana?

- Dokładnie tak... I teraz wyruszyłam w podróż by nauczyć się nad tym panować

- To dobrze, że cię znaleźliśmy - Hook poczochrał mnie po głowie.

- Czyli pomożecie mi?

- Jesteś wśród Tytanów. Oczywiście - Hill podniósł mnie i podrzucił.

- Dobra a teraz powiedzcie mi gdzie mogę spać

- Gdzie chcesz?

- Mogę nawet na wzgórzu bym widziała morze

- Zaprowadzę cię - Spear zaprowadził mnie w dane miejsce.
- Więc tutaj śpisz

- Dzięki

- Wyśpij się a jutro nauka

- Jasne... Do jutra - i poszli.
- Widzisz Stringbean? Znalazłam inne Tytany... King nie jest jedyny - położyłam się na śpiworze.
- Już nie mogę się doczekać by stać się silniejsza

What Now Luz?... |The Owl HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz